Mój cel jest inny - wywiad z Mikołajem Witlińskim, graczem Anwilu Włocławek

- Wielu jest graczy, o których mówiło się, że są nadzieją kadry i tak dalej, a którzy nie dostali swojej szansy i obecnie tułają się gdzieś po słabszych klubach - mówi w wywiadzie Mikołaj Witliński.

Michał Fałkowski: W pierwszych trzech meczach zagrałeś 12 minut. Dużo, mało?

Mikołaj Witliński: W pierwszym meczu we Wrocławiu zagrałem siedem i pół minuty i uważam, że jak na debiut na najwyższym poziomie, ta ilość minut była zadowalająca. Potem wyszedłem na parkiet na krótko z Asseco Gdynia, ale to akurat było dla mnie korzystne, bo wcześniej byłem lekko zatruty, natomiast z PGE Turowem Zgorzelec grałem około dwóch-trzech minut... Cóż, widać taka rola debiutanta.

Dwie minuty to jednak za mało by móc cokolwiek pokazać na parkiecie.

- Zdecydowanie, ale taką decyzję podjął trener i koniec. Mimo to liczę, że w przyszłości będzie inaczej. W końcu Anwil wybrałem przede wszystkim z tego względu, żeby móc grać na najwyższym poziomie. Wiadomo, raz lepiej i dłużej, a raz krócej i gorzej, ale trener mówił mi, że widzi mnie w dziewięcioosobowej rotacji jako czwartego podkoszowego. Zaakceptował to i teraz spokojnie podchodzę do liczby minut, które otrzymuję. Tym bardziej, że wiem gdzie jestem - Anwil Włocławek to czołowy klub w Polsce i młodzi zawodnicy raczej nie przebijali się tutaj do pierwszego składu. Pojedyncze wyjątki można powiedzieć. Ja jednak liczę, że mi to się uda. Wiadomo - trening jest tylko treningiem, a doświadczenie zbiera się przede wszystkim w meczach.

[b]

Jest taka tendencja, że młody zawodnik gra dopóki, dopóty nie popełni błędu. To dobry koncept?[/b]

- Wiadomo, że najlepiej gdyby można było grać jednym ciągiem przez np. całą kwartę, ale z drugiej strony - gdy młody zawodnik wchodzi na parkiet i wie, że zostanie na nim tak długo, jak długo będzie grał skutecznie, wówczas mocno się koncentruje na niepopełnieniu błędu. W Cetniewie trener Arkadiusz Miłoszewski mówił nam, że młody zawodnik dostaje najpierw pięć minut, a 10 otrzyma dopiero wtedy, gdy w ciągu tych pięciu pokaże się z dobrej strony. 15 minut otrzyma zaś wówczas, gdy będzie produktywny przez 10 i tak dalej.

Taka myśl, że gram dopóki nie popełnię błędu, nie paraliżuje?

- Mnie akurat motywuje do lepszej gry. Nie patrzę na koszykówkę przez pryzmat błędów bo wiem, że te przytrafiają się najlepszym. Rolą młodego gracza jest przede wszystkim nie popełniać błędów juniorskich.

W Anwilu rzeczywiście dawno nie było koszykarza, który z powodzeniem wszedłby do pierwszego zespołu z ekipy juniorów. Ostatnim był chyba Bartłomiej Wołoszyn kilka lat temu. Ciężko gra się z łatką "uzdolnionego juniora"?

- Na pewno samo przejście nie jest łatwe, bo w juniorach jest się podstawowym zawodnikiem, w moim przypadku nawet reprezentantem Polski, ale gra w seniorach to inna bajka. Dodatkowo, zewsząd słyszy się głosy "ekspertów", którzy doskonale wiedzą co w danej chwili byłoby dla mnie najlepsze i mówią żeby nie iść jeszcze do seniorów, bo będzie siedziało się na ławie...

Ale tak właśnie jest w większości klubów. Juniorzy nie dostają zbyt wielu szans.

- Dlatego ja zamierzam się przeciwstawić temu trendowi. Choć i tak mam wrażenie, że obecnie my, młodzi gracze, mamy łatwiej ze względu na kryzys. Kilka lat temu próżno było szukać młodych polskich zawodników w Anwilu, Asseco Prokomie, PGE Turowie czy Treflu. Dzisiaj ja jestem we Włocławku, w Sopocie jest Paweł Dzierżak, a w Zgorzelcu Jakub Karolak. Zresztą, niedaleko muszę szukać by wskazać fajną drogę - Michał Sokołowski przyszedł do Anwilu jako junior, a dzisiaj jest filarem zespołu.

Mikołaj Witliński - czy wykorzysta swoją szansę w Anwilu Włocławek?
Mikołaj Witliński - czy wykorzysta swoją szansę w Anwilu Włocławek?

Ciężkie jest życie młodego zawodnika w kontekście szerokiego grona podpowiadaczy? I nie mówię tylko o kontekście całej kariery, ale rozwoju na treningach czy występów w meczach.

- Najgorzej jest gdy słyszy się różne wskazówki od różnych ludzi odnośnie tej samej rzeczy.

Czego potrzeba byś przestał grać z łatką koszykarza młodego, juniora? To musi przyjść samo z wiekiem? Do Włocławka musi zawitać kolejny, jeszcze młodszy zawodnik? Czy może to kwestia przebicia się do jeszcze mocniejszej rotacji?

- Na pewno to ostatnie. Jeśli sam nie wywalczę sobie minut w meczach poprzez treningi, to nikt mi niczego nie da za darmo.

Do tego potrzeba jednej cechy, której często brakuje młodym graczom - cierpliwości. Masz ją w sobie?

- To prawda, a ja niestety nie jestem osobą cierpliwą i muszę nad sobą pracować w tym elemencie. Najchętniej chciałbym mieć wszystko już teraz, w tej chwili, aczkolwiek rozumiem, że sukces to zawsze efekt długofalowego procesu.

Wśród zawodników z rocznika ’95 mówi się właściwie tylko o czterech koszykarzach. O tobie, Pawle Dzierżaku, Damianie Jeszke oraz Przemysławie Żołnierewiczu i to mówi się w kontekście wielkich oczekiwań, które są tożsame z wielką presją. Zgodzisz się?

- (chwila zastanowienia) Ja mam presję tego, by grać... Większość ludzi, tych podpowiadaczy, o których wcześniej opowiadałem, mówiła mi, że we Włocławku przyspawają mnie do ławki i nie pozwolą grać. Więc ja chcę im udowodnić, że się mylili. Poprzez treningi chcę zapracować na duży kredyt zaufania u trenera Miliji Bogicevicia by dawał mi jak najwięcej szans. Tym samym udowodnię tym wszystkim "znawcom", że się mylili. Wielu jest graczy, o których mówiło się, że są nadzieją kadry i tak dalej, a którzy poszli do ekstraklasy, nie dostali swojej szansy i obecnie tułają się gdzieś po słabszych zespołach. To przestroga dla mnie. Mój cel jest inny.

Jaki?

- Dążę do tego, by za kilka lat wyjechać zagranicę. Najpierw do Europy, ale moje marzenia sięgają gdzieś dalej... Nie jestem w tym odosobniony. Każdy młody chłopak, młody koszykarz o tym marzy. O NBA...

A cel na najbliższy mecz? Spotkanie z Treflem Sopot będzie miało dla ciebie dodatkowy smaczek. Niewiele brakowało, a przyjeżdżałbyś do Włocławka w roli gracza Trefla...

- No tak, grałem w Sopocie w zespole juniorskim i miałem przejść do pierwszej drużyny Trefla. Ostatecznie zostałem jednak w Cetniewie na drugi rok i cieszę się, że tak się stało, bo ten okres dał mi wiele korzyści. Rozwinąłem się koszykarsko, byłem liderem punktowym zespołu w II lidze; rozwinąłem się także motorycznie oraz mentalnie. Wracając do Trefla - mam tam dużo znajomych, znam większość chłopaków i na pewno chciałbym pokazać się z dobrej strony, jeśli trener uzna, że warto dać mi szansę. Gdybym mógł natomiast zagrać około 10 minut, byłbym przeszczęśliwy.

[b][urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

[/urlz][/b]

Komentarze (2)
avatar
miernikos
4.11.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie jestem fanem Anwilu, ale oglądając wczorajszy mecz z Treflem nie widziałem zbyt wielu pozytywów w grze Mijatovicia. A drugi Serb, Katnić, który bardzo rzadko się rozstaje z piłką, w zasadzi Czytaj całość
luksin
3.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
chyba wszyscy chcemy aby witlisnki sie rozwijal ale prawda jest tez taka ze im lepiej beda grali pozostali gracze na pozycjach podkoszowych tym mniej minut on dostanie...bo wynik zespolu jest w Czytaj całość