Brakuje kogoś, kto by za "mordę" złapał graczy - rozmowa ze Zbigniewem Pyszniakiem, prezesem Stabillu Jeziora Tarnobrzeg

- Pierwszy sezon, gdzie mamy zamknięty budżet, zespół, który osobowo jest najlepszy w historii, a gra jest katastrofalna - mówi w rozmowie z naszym portalem Zbigniew Pyszniak.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Karol Wasiek: Pięć meczów - pięć porażek. Chyba nawet w najczarniejszych snach się tego nie spodziewaliście...[/b]

Zbigniew Pyszniak: To prawda. Spodziewałem się, że po pięciu meczach będziemy mieli dwa zwycięstwa na swoim koncie. Liczyłem na te wygrane ze Śląskiem i Asseco. Teraz trzeba będzie dalej coś szukać, bo tak po prostu nie może być. W poniedziałkowym meczu z Polpharmą straciliśmy do przerwy 63 punkty, z kolei po przerwie tylko 34, więc coś jest nie tak. Aż mi słów brakuje... Albo trzeba będzie ukarać finansowo zawodników, albo po prostu "rozgonić" to towarzystwo, jeśli nie wezmą się do roboty. Tak się po prostu nie da.

A przed sezonem wydawało się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

- Dokładnie. Pierwszy sezon, gdzie mamy zamknięty budżet, zespół, który osobowo jest najlepszy w historii, a gra jest katastrofalna. Tylko momentami potrafimy nawiązać walkę z przeciwnikiem...

Ma pan jakąś swoją diagnozę, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej?

- Mnie się wydaje, że zespół po prostu został źle przygotowany do sezonu. Nie mamy szybkości. Każda drużyna nas mija i gra szybkim atakiem, a my gramy "patataj, patataj". Wszyscy biegają, a my chodzimy! Nie mamy dynamiki, zdrowia meczowego. Sił nam starcza na pięć, sześć minut. Później rywale w krótki okres odjeżdżają nam na 15-16 punktów przewagi. Jeśli Hicks rzuca z siódmego, ósmego metra, to ja dochodzę na dziesiąty metr! Pewnych rzeczy po prostu nie rozumiem. Albo jestem starej daty, albo coś innego... Na pewno jest potencjał w tej drużynie. Przyszedł teraz Rafał Rajewicz, który jest uzupełnieniem składu. Pokazał, że umie walczyć w tych dwóch pierwszych meczach. Nie wiem, co się dzieje z Amerykanami. Nie wiem, jak do nich trafić - czy samemu mam interweniować, czy zatrudnić trenera z charyzmą, który "za mordę by złapał" tych graczy. Może faktycznie brakuje takiego trenera?

Zbigniew Pyszniak: Brakuje kogoś, kto by za "mordę" złapał
Zbigniew Pyszniak: Brakuje kogoś, kto by za "mordę" złapał

Zatrudnienie trenera Marca było błędem?

- Powiem tak: Pieniędzy w kwietniu było tyle, ile było. Sponsorzy zaczęli pojawiać się później. Prezydent Mastalerz zorganizował firmę Stabill pod koniec lipca, ja z kolei firmy Solid oraz Tuz w połowie września. Trenera Marca przedstawiono mi jako fachowca, który zna się na koszykówce i ma wielką wiedzę. Z jednym mogę zgodzić - wiedzę ma, ale resztę...

Nie można uczyć Amerykanów dwutaktu, zasad koszykówki. Oni przyjeżdżając do Polski, mają po 23, 24 lata i wszystko dobrze wiedzą. Jeśli się nie sprawdza, to po prostu mu dziękujemy i przyjeżdża następny. A my ćwiczyliśmy przez półtora miesiąca zasady koszykówki z Amerykanami.

[b]

W żaden sposób pan nie interweniował?[/b]

- Mam zasadę, że się nie wtrącam, bo trener może mi powiedzieć: "Co się wtrącasz, ja wiem, co robię". Tak zresztą trener Marzec mi mówił. Już w Toruniu mówiłem, że nie mamy środkowego, po kolejnym turnieju twierdziłem, że nie mamy szybkości. A trener mi mówił: "Wiem, co robię". Cały czas tak podkreślał, a ja spokojnie czekałem na ligę. Na pewno się nie załamuję, bo zespół mamy najlepszy od lat, a gramy najgorzej. Może jakieś ruchy zrobimy - podziękować dwóm lub trzem zawodnikom i ściągnąć jakąś gwiazdę.

Jaka jest przyszłość trenera Papki?

- Sztuką nie jest ściągnąć drogiego i niby z nazwiskiem trenera, bo później on mi powie: "Ale ja mam za mało czasu, to są błędy poprzednika". Nie mogę sobie pozwolić na wydawanie dużych sum. Ja czterdzieści lat siedzę w koszykówce i aż mnie rozsadza, kiedy słyszę, jak jeden trener zwala winę na drugiego. Tak nie może być. Większość polskich trenerów niestety tak działa.

Mariusz Karol jest w kręgu zainteresowań?

- Nic kompletnie nie ma na rzeczy. On na pewno nie pojawi się w Tarnobrzegu.

Jest taki trener, którego widziałby pan w Jeziorze?

- Tak, ale nie mam gwarancji, iż będzie lepiej i zagwarantuje, że skończymy na dziesiątym miejscu. Na dodatek stawiają wielkie wymagania finansowe, a nas nie stać zbytnio na kolejne wydatki. Może warto "przeboleć" ten sezon, odłożyć na kolejny i wówczas zaatakować play-offy? W sporcie jest tak, że raz się jest na górze, a raz na dole.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: