Hala Mistrzów jako hangar na powietrze?! - wywiad z Igorem Griszczukiem, legendą włocławskiej koszykówki

- Chciałbym, żeby sponsor strategiczny zrozumiał, że swoim działaniem uderza nie tylko w klub, ale i w ludzi, w kibiców - mówi Igor Griszczuk, legenda włocławskiej koszykówki.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Chcę porozmawiać o trudnej sytuacji Anwilu Włocławek. Klubu, który zdefiniował Igora Griszczuka jako sportowca, ale jednocześnie klubu, który nie miałby obecnego kształtu, gdyby nie Igor Griszczuk...

Igor Griszczuk: Pamiętam jak przyjechałem do Polski w roku 1991. Przyjechałem do Włocławka i powitało mnie smutne, szare miasto. Gdy potem wielokrotnie wracałem w rodzinne strony na Białoruś i gdy koledzy pytali mnie gdzie gram, zawsze mylili Wrocław z Włocławkiem. Włocławek nie istniał, nikt o nim nie wiedział. Koszykówka uruchomiła to miasto. A koszykówkę uruchomili hojni sponsorzy: pan Andrzej Dulniak i jego firma Provide, potem pan Ryszard Badura i Nobiles, wreszcie Azoty, zmienione później na Anwil. Dzięki sponsorom koszykówka się rozwijała, a wraz z koszykówką rozwijało się miasto, które stawało się coraz bardziej znane dzięki wynikom sportowym. Dla mnie więc niezrozumiałe jest, że ktoś chce wyrzucić do kosza te 23 lata historii polskiego basketu. Bo chyba o problemach mieliśmy rozmawiać?

Tak. Jakie ma pan, jako obserwator z boku, zdanie na temat obecnej polityki firmy Anwil S.A., który znacząco zmniejszyła środki na finansowanie klubu?

- Gdybym powiedział, że mnie to boli, to nic bym nie powiedział, bo tu nie chodzi tylko o przeszłość moją czy mojego miasta, ale również o przyszłość naszych dzieci. O tym nikt nic nie mówi, ale to będzie tak, że nasze dzieci będą siedziały przy komputerze, jadły chipsy i były Jordanami tylko na PlayStation. A na parkiecie? Koszykówka to wielka tradycja tego miasta, ale również coś, co sprawiało, że ludzie byli aktywni. Chciałbym, żeby sponsor strategiczny zrozumiał, że swoim działaniem uderza nie tylko w klub, ale i w ludzi, w kibiców. Chciałbym, żeby zrozumiał, że bez niego nie będzie koszykówki we Włocławku. Nie po to zostawiłem tyle krwi i potu na parkiecie, by teraz nasze dzieci sterczały pod budką z piwem zamiast uprawiać sport.

Tradycję i historię buduje się latami, tymczasem wystarczy jedna decyzja by...

- Najlepszy przykład to Wrocław. Jedna decyzja zniszczyła piękną tradycję 17-krotnego mistrza Polski. Wielki ośrodek, wspaniała przeszłość i co? Do tej pory nie mogą się pozbierać, grają dopiero pierwszy sezon w ekstraklasie po kilku latach przerwy.

We Wrocławiu swoje siedziby ma wiele spółek, firm międzynarodowych, tam przynajmniej można było szukać alternatywy. A we Włocławku?

- Lokalni przedsiębiorcy muszą mieć świadomość, że bez nich nie będzie koszykówki, a jak nie będzie koszykówki to miasto zginie. Nie wiem dlaczego władze Anwilu S.A. chcą ograniczyć wsparcie dla klubu. Ludzie, którzy dają pieniądze na sport, powinni go chociaż trochę rozumieć, trochę czuć, więc może oni go po prostu nie czują i nie rozumieją? Ja zakładam, że po prostu się na nim nie znają.

Według wielu źródeł, firma Anwil S.A. generuje bardzo duże zyski.

- Tak, to można łatwo sprawdzić. Dla tak potężnego sponsora kwota 3,5-4 miliona złotych nie byłaby problemem, a przecież taka kwota pozwoliłaby utrzymać klub w czołówce ligi. We Włocławku ludzie chodzą na koszykówkę od ponad 20 lat. Mecz w weekend to dla wielu osób święto, ludzie idą do kościoła, jedzą obiad, a potem do Hali Mistrzów.
Igor Griszczuk nie kryje rozgoryczenia ostatnią decyzją sponsora strategicznego Anwilu Włocławek Igor Griszczuk nie kryje rozgoryczenia ostatnią decyzją sponsora strategicznego Anwilu Włocławek
Prezes Anwilu S.A., Krzysztof Wasielewski, sugeruje by klub zaczął szukać innych sponsorów. Może dobrym pomysłem byłoby znalezienie grona kilku-kilkunastu mniejszych sponsorów, tylko czy to możliwe?

- Anwil S.A. to strategiczny sponsor, który ma przepotężny budżet. Mali sponsorzy mają małe budżety. W takim więc mieście jakim jest Włocławek, potrzeba by chyba 50 małych sponsorów by zrównać się z Anwilem. To nierealne.

To może miasto powinno się zaangażować? W końcu Włocławek znany jest w Polsce tylko z kilku rzeczy: ketchupu, którego już notabene nie ma, tamy i miejsca śmierci księdza Jerzego Popiełuszki oraz właśnie Anwilu. Moim zdaniem, przede wszystkim z Anwilu.

- I jeszcze dziur w drogach, ale na szczęście dzięki obecnemu prezydentowi tego już nie ma. Tak naprawdę jednak to miasto istnieje w świadomości Polaków dzięki koszykówce. Często jeżdżę zagranicę i gdzie bym nie był, zawsze jestem pytany o Anwil, o Włocławek, o koszykówkę. Przez ten klub w ciągu ponad 20 lat przewinęło się kilkuset graczy, kilkudziesięciu trenerów czy mniejszych sponsorów i dziesiątki tysięcy kibiców. I co? Nagle miałby być koniec? Tak nie może być! Hala Mistrzów miałaby stać pusta i służyć jako hangar na powietrze czy do wystaw psów?! Nie po to w 2001 roku wmurowywałem kamień węgielny razem z wicemistrzynią olimpijską Anetą Szczepańską pod nową halę, by teraz świeciła ona pustkami, bo ktoś nie chce wspomóc koszykówki! Ludzie przejeżdżają przez Włocławek i jadąc od strony Łodzi widza piękną wizytówkę miasta. I co? Teraz mają mówić: no tak, piękny obiekt, ale stoi pusty, nikt w nim nie gra, bo nie ma pieniędzy na koszykówkę...

Czyli jednak miasto powinno się czynnie włączyć w sponsorowanie klubu?

- Oczywiście! Ja uważam, że najpotężniejsza firma lokalna i miasto powinny razem usiąść i dogadać się co do kształtu sponsorowania klubu tak, aby tę koszykówkę we Włocławku zachować.

Miasto znane jest dzięki koszykówce, ale nie powiedzieliśmy, że dzięki koszykówce ludzie w Polsce wiedzą również, że jest taka firma jak Anwil S.A.

- To dla nich darmowa reklama. No, może nie darmowa, bo jednak kosztuje kilka milionów, ale po pierwsze, firmę stać na taki wydatek, a po drugie - kiedyś usłyszałem od pewnego przedsiębiorcy, że jedna minuta w telewizji kosztuje 50 tysięcy złotych. Anwil S.A. nie musi wydawać na to pieniędzy bo ma ją w ramach sponsoringu - ludzie otwierają gazety, włączają telewizory, wchodzą do Internetu i widzą wielkie litery: ANWIL.

Ostatnia rzecz, ale myślę, że bardzo ważna. Przed niespełna dwoma laty władze Anwilu S.A. doprowadziły do zmiany prezesa klubu. Zbigniewa Polatowskiego zastąpiono Arkadiuszem Lewandowskim, któremu za cel postawiono uzdrowienie sytuacji po poprzedniku. To trochę nie jest teraz tak, patrząc z boku, że główny sponsor nagle zmienił zdanie i zabiera obecnemu prezesowi możliwość uzdrowienia sytuacji do końca?

- Tak to widzi przeciętny kibic i tak według mnie rzeczywiście jest. Prezes Lewandowski przyszedł tutaj i na wejściu objął klub zadłużony po poprzednim prezesie. Nie jest więc jego winą, że obecny budżet klubu jest jaki jest. To tylko efekt ostatnich kilku lat. Ja uważam, że sponsor, nawet jeśli chce odejść, powinien to zrobić honorowo i pozwolić klubowi zakończyć sezon. A potem nie uciekać tylko usiąść do rozmów z miastem i klubem, żeby zachować tę tradycję i historię, na którą pracowało wiele osób. Dla mnie, i dla wielu włocławian, Anwil-klub to po prostu serce tego miasta i bez tego serca miasto zginie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Anwil S.A. przykręca kurek. Jaka przyszłość koszykówki we Włocławku?  

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×