Clyde Drexler - chłopak z dobrego domu cz. III

- Przybycie na University of Houston było jak wyprowadzka do innego miasta - wspomina Clyde Drexler. - Teren uczelni jest ogromny. Jednocześnie znajdowałem się w domu i poza nim.

W tym artykule dowiesz się o:

Uniwersytet w Houston został założony w 1927 roku i jest obecnie trzecią co do wielkości uczelnią w Teksasie z imponującą liczbą czterdziestu jeden tysięcy studentów. "The Glide" dzielił z Michaelem Youngiem pokój na szesnastym piętrze mieszczącego się na terenie kampusu akademika. W byciu żakiem najbardziej podobało mu się to, że zajęcia dydaktyczne trwały zaledwie dwie lub trzy godziny dziennie, a pozostały czas można było spędzać jak tylko się chciało. Brak kontroli ze strony Eunice sprawił, że Drexler początkowo aż za bardzo cieszył się wolnością. We wtorek i czwartek ćwiczenia z jednego przedmiotu miał o siódmej rano i z lenistwa nie pojawił się na nich dwa tygodnie pod rząd. Przez ten wybryk znalazł się pod specjalnym nadzorem uczelni, który trwał aż do ukończenia pierwszego semestru.

Na szczęście dobre stopnie z liceum oraz regularne uczęszczanie na pozostałe zajęcia sprawiły, że Clyde mógł być spokojny o możliwość występów w barwach Houston Cougars. Chłopak do gry na akademickich parkietach przygotowywał się przez całe lato 1980 roku w hali Fonde Center, gdzie trenowali najlepsi zawodnicy w mieście - Moses Malone, Robert Reid, Joe Bryant, Tom Henderson, Calvin Murphy czy Alan Leavill. Będąc już studentem UH, miał klucze do niemal wszystkich uczelnianych obiektów sportowych i wraz z Michaelem Youngiem mógł rzucać do kosza czy wyciskać sztangę kiedy tylko zapragnął. Treningi nie pochłaniały jednak całego jego wolnego czasu. Jak każdy młody człowiek lubił od czasu do czasu wyjść "na miasto", a doskonałą okazję ku temu stanowiły weekendy. - Nigdy nie zapomnę tamtej jesieni, kiedy przybyłem do kampusu, żeby sprawdzić się w roli współlokatora Clyde'a - wspomina Michael. - Nasza przyjaźń wtedy rozkwitła. Ani przez chwilę się nie nudziliśmy. On był wówczas dokładnie tym samym facetem, którym jest dzisiaj - wyluzowanym i prostolinijnym. Był wspaniałym kolesiem i lubił żartować. Young i Drexler wydawali się bardzo podobni, choć "Szybowca" cechowała zdecydowanie większa gadatliwość. Michael odzywał się tylko w towarzystwie znajomych, a wśród obcych przeważnie milczał. - Przez trzy lata praktycznie wszystko robiliśmy wspólnie - opowiada "The Glide". - Podczas wypraw na mecze wyjazdowe dzieliliśmy pokój. Jeśli widziałeś Mike'a, widziałeś też Clyde'a. Jego problemy były moimi problemami i na odwrót.

Kuguary trenowały i rozgrywały domowe spotkania w hali Hofheinz Pavilion. "The Glide" na pierwsze zajęcia z zespołem udał się bardzo pewny siebie i miał przed sobą jeden cel - grę w pierwszej piątce teamu prowadzonego przez Guya Lewisa. Wiedział co potrafi, bowiem latem miał okazję brać udział w sparingowych gierkach, na których pojawiło się również dwóch czołowych zawodników Cougars - Robert Williams oraz Larry Micheaux. Już po drugim treningu coach podszedł do Clyde'a i wypalił: - Wiesz, że będziesz starterem, prawda? Lewis znał się na swojej pracy jak mało kto. W 1980 roku miał na karku już prawie sześćdziesiąt wiosen, w tym grubo ponad dwadzieścia na stanowisku trenera koszykarskiej drużyny University of Houston. Jak na swój wiek czuł się znakomicie i twierdził, że pokonałby każdego ze swoich zawodników czy to w pojedynku na rękę, czy na parkiecie. Oprócz tego cechowało go jednak coś jeszcze - nie poddawał się presji tłumu. Gdy zaoferował Drexlerowi koszykarskie stypendium, zewsząd krytykowano go, że to marnotrawstwo pieniędzy. - To tylko dowodzi temu, jak często ludzie się mylą - mówi legendarny szkoleniowiec. - Clyde w liceum nie zyskał wielkiego rozgłosu, ale my wiedzieliśmy na co go stać w perspektywie czasu.

W całym sezonie 1980/81 Houston Cougars uzyskali bilans 21-9. W Konferencji Południowo-Zachodniej uplasowali się na drugim miejscu, tuż za zespołem Arkansas. Wygrali turniej konferencyjny, a w turnieju głównym NCAA odpadli już w pierwszej rundzie, ulegając 72-90 teamowi Villanova. "The Glide" notował średnio 11,9 punktu, 10,5 zbiórki, 2,6 asysty oraz 1,9 przechwytu. Na tablicach w zespole nie miał sobie równych, a lepszymi strzelcami byli tylko Robert Williams oraz Michael Young. Jego piętę achillesową stanowiły rzuty wolne, które wykonywał z marną, 59-procentową skutecznością. We wszystkich spotkaniach wybiegł na parkiet w pierwszej piątce. Ekipa pod wodzą Guya Lewisa spisywała się nieźle, ale zdecydowanie brakowało jej klasowego centra. Sytuacja ta miała się zmienić w kolejnych rozgrywkach za sprawą niejakiego Hakeema (chociaż wówczas jeszcze Akeema) Olajuwona rodem z Nigerii. Koleś na poważnie trenował basket od niedawna, ale wzrost ponad 210 centymetrów był jego niewątpliwym atutem.

- Po raz pierwszy spotkałem Drexlera chwilę po tym jak taksówka przywiozła mnie z lotniska wprost pod gabinet trenera Lewisa - wspomina Olajuwon. - Zespół na zewnątrz biegał okrążenia wokół boiska, a coach zaprowadził mnie tam i przedstawił wszystkim. Powtarzano mi jak bardzo wszyscy są zadowoleni z pozyskania Clyde'a, i że na pewno będzie mi się z nim dobrze współpracować. "The Glide" był członkiem tzw. komitetu powitalnego, który miał za zadanie pomóc nowemu koledze zaadaptować się w nowym środowisku. - Wydawało mi się, że mierzył 215 centymetrów przy wadze 85 kilo. Wyglądał jak struna - mówi "Szybowiec". - Był jeszcze nieco "drewnianym" zawodnikiem, ale cechowała go doskonała praca nóg. To pewnie dzięki temu, że sporo grał w piłkę nożną.

Drexler i Young po pierwszym roku na University of Houston nie próżnowali i wakacje wykorzystali głównie na trening siłowy. Ćwiczyli pod okiem sąsiada Michaela, Jessego Hursta, który w przeszłości pracował z graczami ligi NFL i cały sprzęt do ćwiczeń trzymał w swoim garażu. Lato 1981 roku młodzieńcy nazwali "obozem Hursta". Przyprowadzali do garażu kolegów z drużyny, ale serwowany przez Jessego program treningowy był tak ciężki, że każdy po jednej wizycie pasował. Clyde zaciskał jednak zęby i regularnie pojawiał się na treningach. Opłaciło się, gdyż jego wychudzone ciało nabrało wreszcie masy mięśniowej, tak przydatnej przecież podczas rywalizacji na najwyższym poziomie. Warunki do ćwiczeń były naprawdę ciężkie. W pomieszczeniu panował ponad czterdziestostopniowy upał, a po kilku minutach wyciskania sztangi brakowało świeżego powietrza. - Jeśli przetrwałeś sesję i nie zwymiotowałeś ani razu, byłeś kozakiem - wspomina "The Glide". - Jesse był prawdziwym twardzielem i miał naturę wojskowego. Gdy ty prawie umierałeś z bólu, on sobie spokojnie siedział i się z ciebie śmiał. Hurst nie tylko drwił z chłopaków mających problemy z dźwiganiem ciężarów, ale również motywował ich do ciężkiej pracy. Pilnował, żeby nikt się nie ociągał i jak tylko zobaczył, że ktoś odpoczywa pod ścianą, natychmiast go rugał: - Jeśli nie chcesz pracować, to nie przychodź do mojego garażu.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

"Szybowiec" marzył o karierze w NBA, ale zdawał sobie również sprawę z tego, że musi mieć jakąś alternatywę na wypadek niepowodzenia lub ciężkiej kontuzji. Pracował w banku jako kasjer oraz zgłębiał tajniki zawodu agenta kredytowego. To był jego świadomy wybór. Uważał, że bankowcy cieszą się społecznym poważaniem ze względu na to, iż wiedzą wszystko o pieniądzach. - Zawsze twierdziłem, że trzeba posiąść umiejętności, które pozwolą ci przetrwać w życiu - mówi. - Ja pragnąłem wiedzieć wszystko o bankowości oraz pieniądzach. Chciałem wiedzieć co zrobić z kasą, w razie gdyby kiedyś jakaś trafiła w moje ręce.
[nextpage]
Od drugiego roku studiów Clyde oraz Michael nie mieszkali już razem w akademiku. Każdy z nich postanowił wynająć mieszkanie w pobliżu kampusu, a nowym współlokatorem "Szybowca" był jego starszy brat - James junior. Przyjaźń Drexlera i Younga nie dobiegła jednak końca i młodzi sportowcy wciąż spędzali wspólnie wiele czasu na treningach oraz uciechach życia studenckiego. Kampania 1981/82 to znakomity czas w wykonaniu Houston Cougars. Drexler ze średnimi notowaniami 15,2 "oczka", 10,5 zbiórki, 3,0 asysty oraz 3,0 przechwytu wzmocnił jeszcze swoją pozycję w zespole, będąc już bezdyskusyjnie drugim w hierarchii teamu, tuż za Robertem Williamsem. Startową piątkę tak jak rok wcześniej uzupełniali Michael Young, Larry Micheaux oraz Lynden Rose, a Hakeem Olajuwon stawiał dopiero pierwsze kroki w poważnym baskecie i musiał zadowolić się rolą rezerwowego. Kuguary całe rozgrywki zakończyły z bilansem 25-8. W Konferencji Południowo-Zachodniej znów musiały uznać wyższość Arkansas, ale w turnieju głównym NCAA zagrały o niebo lepiej niż poprzednim razem. Eliminując kolejno teamy Alcorn State, Tulsa, Missouri oraz Boston College, znalazły się w półfinale, gdzie czekała je potyczka z ekipą University of North Carolina z Samem Perkinsem, Jamesem Worthym oraz... Michaelem Jordanem na czele.

W starciu z Tar Heels "Szybowiec" uzyskał 19 punktów, z tablic zebrał 9 piłek i dołożył do tego 3 asysty. Rzucał ze skutecznością 6/12 z pola, a na linii rzutów wolnych był niemal bezbłędny (5/6). To nie wystarczyło jednak do pokonania "MJ'a" i spółki. Cougars ulegli 63:68 i nie wywalczyli tym samym przepustki do starcia o mistrzostwo NCAA, mającego się odbyć na ogromnej arenie Superdome w Nowym Orleanie. - Michael złapał grypę, ale mimo wszystko zagrał - opowiada Drexler. - Czuł się fatalnie i wiedzieliśmy, że to nie będzie jego dzień. Hakeem od początku spotkania miał problemy z faulami, a Robert rozgrywał z pewnością najgorszy mecz w swojej karierze.

Mimo wszystko dotarcie do półfinału NCAA okrzyknięto olbrzymim sukcesem podopiecznych Guya Lewisa. Z tygodnia na tydzień o Kuguarach robiło się coraz głośniej, a każde ich spotkanie obserwowali z trybun skauci zespołów ligi NBA. Przyjeżdżali oglądać w akcji głównie Roberta Williamsa, lecz jedna z gazet zacytowała pewnego razu słowa Jerry'ego Westa - ówczesnego menadżera Los Angeles Lakers: - Rob powinien zostać jeszcze na uczelni. Teraz chcę Drexlera. To był dla Clyde'a pierwszy wyraźny sygnał, że jego marzenia o grze w lidze zawodowej mogą stać się rzeczywistością szybciej niż się spodziewał. Starał się jednak nie popadać w hurraoptymizm. - Mam w planach cztery pełne sezony na uniwersytecie - komentował.

Latem 1982 roku Clyde został zaproszony do udziału w organizowanej przez NCAA kampanii na rzecz przeciwdziałania narkomanii. W związku z tym odwiedził biały dom, gdzie podczas kolacji miał zaszczyt poznać parę prezydencką - Ronalda i Nancy Reaganów. Pozostałą część wakacji spędził na grze w gry wideo i ping-ponga oraz ciężkiej pracy nad formą umożliwiającą skuteczną rywalizację na akademickich parkietach w kolejnym sezonie.

Kampania 1982/83 to dalszy progres wyników osiąganych przez team Kuguarów, prowadzony przez doświadczonego Guya Lewisa. Drużyna, o której sile której stanowili Clyde Drexler, Hakeem Olajuwon, Michael Young oraz Larry Micheaux, 3 stycznia 1983 roku otrzymała przydomek "Phi Slama Jama", nadany przez dziennikarza Houston Post - Thomasa Bonka. Członkowie zespołu stanowili swojego rodzaju bractwo, którego filozofią była widowiskowa gra w koszykówkę, polegająca na kończeniu akcji efektownymi wsadami. Było to nieco na wyrost kanonom uniwersyteckim, które dunkowanie określały wówczas jako ekstrawaganckie i niesportowe. Nazwa "Phi Slama Jama" z marszu przyjęła się w środowisku i już wkrótce wylądowała na rozgrzewkowych koszulkach Cougars. Geneza jej powstania jest natomiast aż zbyt zwyczajna. - Próbowałem wymyślić nazwę bractwa dunkerów i w pewnej chwili do głowy przyszła mi właśnie ta - mówi Bonk. - Dla mnie była to po prostu kolejna linijka tekstu.

Rozgrywki 1982/83 okazały się fenomenalne w wykonaniu Clyde'a Drexlera i Kuguarów. Drużyna zakończyła sezon z bilansem 31-3, co było najlepszym wynikiem nie tylko w Konferencji Południowo-Zachodniej, ale i w całej lidze uniwersyteckiej. "The Glide" zdobywał średnio 15,9 punktu, dokładając do tego 8,8 zbiórki, 3,8 asysty oraz 3,3 przechwytu i za swoje dokonania został wybrany do drugiej piątki All-American. W turnieju głównym NCAA Kuguary odprawiły z kwitkiem ekipy Maryland, Memphis, Villanova oraz Louisville. Dotarły do upragnionego finału, w którym 4 kwietnia 1983 roku na arenie w Nowym Meksyku uległy 52:54 teamowi North Carolina State, którego obecność na tym etapie rywalizacji była sporą niespodzianką. "The Glide" na początku spotkania złapał trzy faule, co na długi czas wykluczyło go z rywalizacji. Przez całe rozgrywki radził sobie wyśmienicie, lecz finałowa potyczka to jego wielka porażka. Bo jak inaczej nazwać ledwie 4 "oczka" przy skuteczności 1/5 z pola oraz 4 zbiórki? Na wysokości zadania stanął jedynie Hakeem Olajuwon, ale to było zbyt mało, żeby myśleć o triumfie w starciu z niewiele skuteczniejszym przeciwnikiem. Do mistrzostwa zabrakło tyle co nic, lecz wsad Lorenzo Charlesa na dwie sekundy przed końcową syreną przesądził o losach tytułu. - Kuguary były dobrym i utalentowanym zespołem - mówi Thomas Bonk. - Szkoda, że nie wygrały mistrzostwa, ale miały niestety dwie pięty achillesowe - nie potrafiły wykonywać rzutów wolnych i grać na czas. Właśnie dlatego przegrały ten finał.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

"The Glide" deklarował wcześniej, że pragnie spędzić na uczelni pełne cztery sezony, ale już w czasie rozgrywek 1982/83 poważnie zastanawiał się nad wcześniejszym przejściem na zawodowstwo. Spotkania Kuguarów regularnie śledzili przedstawiciele klubów ligi zawodowej i otwarcie mówili, że z chęcią przywitaliby w swoich szeregach skrzydłowego University of Houston. We wszystkich lokalnych mediach było go pełno. Drexler z niechcianego chłopaka w szybkim tempie stał się bożyszczem tłumów. To dla jego wsadów kibice przychodzili na mecze, a dziewczyny wysyłały mu miłosne listy z dołączonymi nagimi zdjęciami. Młody koszykarz nie zaprzątał sobie tym głowy, gdyż miał stałą partnerkę i nie szukał przygód, lecz to był dla niego wyraźny sygnał, iż chyba nastała właściwa pora, żeby zmienić otoczenie i zacząć zarabiać na swoim talencie poważne pieniądze. 13 kwietnia 1983 roku "Szybowiec" oficjalnie ogłosił, że przystąpi do najbliższego draftu NBA.

Koniec części trzeciej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Sports Illustrated, New York Times, Clyde Drexler, Kerry Eggers - Clyde The Glide, sports-reference.com.

Poprzednie części:
Clyde Drexler - chłopak z dobrego domu cz. I
Clyde Drexler - chłopak z dobrego domu cz. II

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (1)
avatar
Rajon22
19.04.2014
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Super , czekam na kolejne części. :D