Wiele było kontrowersji po ostatnim starciu Śląska z Polpharmą w Starogardzie Gdańskim. Do wyłonienia wygranego potrzebne były aż dwie dogrywki, a sędziowie (słusznie jak się okazało) nie uznali trafienia gospodarzy na zwycięstwo. Wiele wskazuje na to, że w sobotę również nie zabraknie emocji.
Drugi etap sezonu, tzw. "szóstki", bez względu na to czy "dolne" czy "górne", przebiegają pod znakiem niezwykle wyrównanych spotkań. Dogrywki gonią dogrywki, końcowe różnice punktowe między zwycięzcami są minimalne, a drużyny po serii wygranych, nieoczekiwanie notują kolejne porażki. Sam Śląsk po dogrywce rozstrzygnął aż 3 mecze na tym etapie - ze Stabillem Jezioro Tarnobrzeg, Asseco Gdynia oraz właśnie Polpharmą Starogard Gdański. Przegrana w Koszalinie była natomiast minimalna (75:77).
Spotkanie Śląska na Kociewiu, który wrocławianie rozegrali w ramach swojego trwającego kilka dni nadmorskiego tournée, pod względem emocji i nieprzewidywalności przebił chyba jednak wszystkie pozostałe spotkania TBL tego etapu.
W pierwszej połowie ekipa Jerzego Chudeusza przegrywała już 21 punktami, a "katem" Śląska okazywał się szerzej nieznany Kacper Radwański, który już do przerwy ustanowił swój rekord kariery na tym poziomie. Trzecia kwarta z kolei należał już tylko do przjezdnych, którzy nie tylko straty odrobili, ale także potrafili wypracować sobie kilka punktów przewagi.
Polpharma jednak nie odpuszczała do samego końca. Jej pogoń zwieńczyć miała ostatnia akcja gospodarzy rozgrywana przy trzypunktowym prowadzeniu Śląska. Rzut Courtneya Eldridge’a nie wpadł jednak do kosza - co z tego, skoro Polpharma zebrała piłkę w ataku, a "trójkę" (tym razem celną) niemal równo z końcową syreną oddał nie kto inny jak… Kacper Radwański.
W pierwszej dogrywce Śląsk również nie potrafił zapewnić sobie korzystnego rozstrzygnięcia, mimo tego, że miał już nawet 6 oczek przewagi. Tym razem to do wrocławian uśmiechnęło się szczęście, bo pędzący na kosz przy remisie w ostatnich sekundach dogrywki Courtney Eldridge spóźnił się ze swą celną próbą o jakieś 0,2 sekundy. Dopiero drugie 5 minut pozwoliło koszykarzom z Wrocławia postawić kropkę nad "i" i wywieźć z gorącego terenu upragnione zwycięstwo.
Wygrana w Starogardzie Gdańskim miała wielu bohaterów. Począwszy od Roberta Skibniewskiego, który nie tylko wytrzymał niebotyczne 50 minut boiskowej walki, ale również zdobywał punkty (20), zbierał z tablic piłki (11) oraz asystował kolegom (7), na Paulu Millerze, autorze 20 oczek i 15 zbiórek, kończąc. Świetne mecze rozegrali również Michał Gabiński i Paweł Kikowski, a autorem akcji inicjujących pościg Śląska w trzeciej kwarcie był z kolei Dominique Johnson.
Śląsk Wrocław w dolnych "szóstkach" spisuje się na razie bez zarzutu. Przegrał tylko jeden mecz z siedmiu rozegranych, na wyjazdach zaliczył więcej niż satysfakcjonujący rezultat 4-1. W dalszym ciągu jednak nie może być pewny udziału w play-offach, bo po piętach (dosłownie) depczą mu Asseco Gdynia i AZS Koszalin, które również punktów nie gubią. Przewagą wrocławian pozostaje fakt, że bezpośrednich oponentów do meczów o mistrzostwo Polski, Trójkolorowi będą podejmować we własnym obiekcie.
Po sobotnim meczu z Polpharmą, Wojskowych czekają batalie decydujące - z Asseco Gdynia (23 kwietnia) oraz AZS-em Koszalin (27 kwietnia), lecz aby do meczów tych podchodzić z uprzywilejowanej pozycji, wygrana nad "Kociewskimi Diabłami" po prostu musi stać się faktem. W jakiej formie są wrocławscy koszykarze trudno odgadnąć - 2 ostatnie mecze ze Stabillem Jezioro czy Kotwicą Kołobrzeg zakończone wysokimi wygranymi Śląska zbyt wiele o formie Dolnoślązaków nie mówią.
Polpharma natomiast będzie chciała udowodnić, że porażka w Starogardzie jej się nie należała. W końcu to przecież ze Śląskiem "Farmaceuci" przegrali niżej niż z Asseco (70:81), niżej niż z AZS-em (83:91).
Początek spotkanie w sobotę o godzinie 17 w Hali Orbita.