Clyde Drexler - chłopak z dobrego domu cz. V
Clyde Drexler nie mógł dłużej znieść roli rezerwowego. - Musisz na niego stawiać. To najlepszy zawodnik w tej drużynie - nagabywał trenera Kiki Vandeweghe - nowy nabytek Trail Blazers.
Ziemowit Ochapski
Jack Ramsey popukał się wtedy tylko po czole i odparł: - Poświęciłem pięciu graczy, żeby ciebie pozyskać, a ty mi mówisz, że on jest najlepszy?! Kiki wiedział jednak, co mówił. Zdawał sobie sprawę z wyjątkowości "Szybowca", który opanował do perfekcji niemal wszystkie elementy koszykarskiego rzemiosła. Świetnie radził sobie zarówno w ataku, jak i w obronie. Rzucał, zbierał, blokował, dunkował, doskonale się ustawiał oraz przechodził z defensywy do ofensywy i na odwrót. Przed startem rozgrywek 1984/85 Jim Paxson przedłużył jednak kontrakt z ekipą z Portlandu, więc coach musiał znaleźć rozwiązanie, żeby zarówno on, jak i spragniony gry "The Glide" spędzali na parkiecie satysfakcjonującą ich liczbę minut. - W pewnym momencie Clyde zaczął się stawać zawodnikiem lepszym ode mnie - wspomina Paxson. - Może nie odczuwałem radości z tego powodu, ale również nigdy nie byłem zazdrosny. Bolało mnie jedynie, że podpisałem lukratywny kontrakt na sześć lat, a on ledwie zaczął się pojawiać w pierwszej piątce, a już prezentował myślenie typu "będę lepszy niż on i będę zarabiać taką kasę". Ale nigdy nie było między nami żadnych zgrzytów.Kampania 1984/85 to drugi w karierze Clyde'a Drexlera udział w lutowym Weekendzie Gwiazd. Święto koszykówki tym razem odbyło się w Indianapolis, a "The Glide" ponownie został zaproszony do udziału w konkursie wsadów i... ponownie musiał uznać wyższość kolegów. Zwyciężył Dominique Wilkins przed Michaelem Jordanem, lecz "Szybowiec" się nie poddawał i z uporem maniaka pracował nad każdym elementem swojej gry. Jego idolem był Julius "Dr. J" Erving, a perspektywa dorównania mu była dla niego największą motywacją.
Przed startem rozgrywek 1985/86 "Szybowiec" parafował nową umowę z Trail Blazers, która miała obowiązywać do końca kampanii 1987/88. Kontrakt ten stanowił dla zawodnika potwierdzenie, iż ciężka praca i dążenie do perfekcji czasem się opłacają. Okres przygotowawczy do sezonu to dla Drexlera jednak przede wszystkim zmaganie się z bólem. Podczas ćwiczeń na siłowni zbyt dużemu obciążeniu poddał lewą nogę, co zaowocowało złamaniem przewlekłym kości strzałkowej. Z tym urazem dało się grać, jednak sprawność zawodnika była ograniczona. W efekcie tego musiał on zmienić nieco swój styl, nastawiony na maksymalną ilość wsadów. Gdyby nie uraz, Clyde niemal na pewno we wszystkich swoich meczach wystąpiłby od samego początku, a tak w pierwszej piątce znalazł się "zaledwie" 58 razy. Jim Paxson musiał się pogodzić z tym, że "Szybowiec" definitywnie zajął jego miejsce. "The Glide" zdobywał średnio 18,5 punktu, dokładając do tego 5,6 zbiórki, 8 asyst i 2,6 przechwytu. Po raz pierwszy w karierze wybrano go do udziału w All-Star Game, która miała miejsce podczas Weekendu Gwiazd w Dallas. Tymczasem ekipa z Oregonu, nękana kontuzjami, kampanii 1985/86 nie zaliczyła do udanych. Ujemny bilans 40-42 dał szóste miejsce na Zachodzie, a koszykarzy pod wodzą Jacka Ramseya stać było na zaledwie jedno zwycięstwo w czteromeczowej serii przeciwko Denver Nuggets w pierwszej rundzie play-off's.
fot. Steve Lipofsky
"Szybowca" od sukcesów drużynowych wciąż dzieliła daleka droga, lecz swoją postawą na parkiecie wreszcie wywalczył sobie status gwiazdy. Drexler do dziś ze łzami w oczach wspomina swój debiutancki występ w All-Star Game, kiedy to na parkiecie spędził 15 minut, zapisując na swoim koncie 10 "oczek", 4 zbiórki, 4 asysty, 3 przechwyty oraz blok. Zachód wprawdzie przegrał ze Wschodem 132:139, ale fakt ten miał naprawdę marginalne znaczenie. - W dwóch poprzednich sezonach pojawiłem się w konkursie wsadów, lecz udział w prawdziwym meczu to dopiero były wielkie emocje - opowiada "The Glide". - Cała moja rodzina przyjechała na to spotkanie. To było fantastyczne show. Wyobraźcie sobie, że w liceum zaczynałem jako center, a skończyłem w NBA jako rzucający obrońca formatu all-star. To niesamowite. Występ w tym meczu u boku zawodników, których jako dzieciak podziwiałem, był spełnieniem marzeń.