76 minut w obu meczach, 41 punktów, w tym 21 zdobytych zza łuku, niemalże 50-procentowa skuteczność z gry (14/29), dziewięć asyst i osiem zbiórek, a także siedem przechwytów - tak wypadł Jordan Callahan w dwóch meczach przeciwko Rosie Radom pod względem statystycznym.
[ad=rectangle]
Nie specjalnego? Mało? W pierwszym meczu Amerykanin, od stanu 73:75 na dwie minuty przed końcem, zdobył siedem z 10 punktów Anwilu, prowadząc swój zespół do wygranej. W drugim zaś 10 ze swoich 21 oczek zdobył w obu dogrywkach, trafiając jednocześnie najważniejszą trójkę spotkania, przy remisie 85:85 na mniej więcej 20 sekund przed końcem starcia.
Gra Amerykanina nie jest wolna od błędów (w obu meczach również siedem strat), ale jedno trzeba przyznać - niedoświadczony, 23-letni playmaker dźwiga ciężar swoich pierwszych play-off w profesjonalnej karierze z wielkim wyczuciem.
[i]
- To mój pierwszy sezon w zawodowej koszykówce, a więc i pierwsze play-off. Na razie jest świetnie. Wygraliśmy dwa spotkania, jest się z czego cieszyć, a że przy okazji ja mogę grać skutecznie, to już w ogóle nie potrzeba mi nic do szczęścia - [/i]mówi filigranowy, mierzący niespełna 180 cm wzrostu zawodnik.
Dobrą grę Callahan warunkują dwa czynniki. Po pierwsze - ma wokół siebie koszykarzy, którzy znają smak play-off z przeszłości (Piotr Pamuła, Paul Graham czy Seid Hajrić), a po drugie - na parkiecie rywalizuje ze starszym o rok, ale również debiutującym w zawodowym baskecie, Korie'm Luciousem.
- Nie patrzę na tę potyczkę przez pryzmat indywidualnych starć z jakimkolwiek rywalem. Gram w zespole. Te mecze w Hali Mistrzów były kapitalne i w obu wygraliśmy właśnie dzięki wspólnemu wysiłkowi całego zespołu, a także dzięki wspaniałej atmosferze spotkań. Kibice we Włocławku zgotowali niesamowitą atmosferę - dodaje Amerykanin, przed którym kolejne zadanie.
We wtorek Anwil zmierzy się z Rosą w trzecim starciu rywalizacji. Czy również rozstrzygnie ją pozytywnie na swoją korzyść? Czy Callahan znowu przejmie spotkanie i poprowadzi Rottweilery do zwycięstwa?
- Gramy i wygramy razem jako zespół, jako drużyna. Jeśli będziemy razem, to jesteśmy w stanie wygrać we wtorek. Nie możemy pozwolić by przeciwnik narzucił nam swój styl gry i by starał się wprowadzić chaos w nasze poczynania. To jest play-off, tutaj liczy się każdy detal, ale razem, możemy wszystko - kończy Callahan. O trafności jego słów przekonamy się już za kilka godzin.