Piotr Dobrowolski: W niedzielę pokonaliście Rosę bardzo pewnie. Co było przyczyną tak dużej zmiany w waszych poczynaniach w porównaniu z pierwszym meczem?
Michał Michalak: Prowadziliśmy od początku spotkania. Przed jego rozpoczęciem powiedzieliśmy sobie, że trzeba wyjść na parkiet w pełni skoncentrowanym, nie można zlekceważyć przeciwnika. Zagraliśmy na sto procent swoich możliwości, cały czas byliśmy skupieni i utrzymaliśmy prowadzenie do końca, co dało efekt w postaci zwycięstwa.
[ad=rectangle]
Zaprezentowaliście się świetnie w defensywie...
- Rosa ma problem w strefie podkoszowej pod nieobecność Kirka Archibeque'a. Gra głównie na obwodzie, rzutami z dystansu stara się zdobywać punkty. Gdy jednak zawodnicy nie trafiają, zaczyna się problem. Tak też było dzisiaj. To na pewno również efekt naszej dobrej obrony.
Jak byś porównał oba pojedynki?
- Pierwszy mecz wyglądał bardzo przeciętnie w naszym wykonaniu. Starcie numer dwa było zupełnie inne, chociażby ze względu na wspomnianą wcześniej dobrą defensywę w naszym wykonaniu.
[b]
W poprzednim sezonie bardzo szybko, bo już po ćwierćfinale, zakończyliście rywalizację w fazie play-off. Czy przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania w głowie nie pojawiła się myśl, że i w tym roku możecie zakończyć rozgrywki bez medalu?[/b]
- Nie myśleliśmy w ten sposób, przynajmniej nie ja. Starałem się nastawić optymistycznie, że jesteśmy w stanie pokonać Rosę, i z taką myślą przyjechaliśmy do Radomia. Wygraliśmy, dzięki czemu przedłużyliśmy rywalizację i wracamy do Sopotu na decydujące spotkanie.
Zespoły są w stanie nawzajem siebie czymś zaskoczyć?
- Trzecie spotkanie będzie wyglądało podobnie - radomianie większość punktów będą starali się zdobyć dzięki rzutom z dystansu. Wiemy, co oni mogą zagrać, oni z kolei wiedzą, na co nas stać. Myślę, że o końcowym wyniku zadecyduje większe zaangażowanie którejś z drużyn. Niczym się więc nie zaskoczymy.
Duży wpływ na przebieg meczu może mieć fakt, że zagracie w Hali Stulecia, a nie w Ergo Arenie?
- Trenujemy w tej hali od dłuższego czasu, więc myślę, że to będzie takie samo spotkanie dla nas, jak i dla radomian. Będą nasi kibice, którzy, mam nadzieję, licznie stawią się na meczu, i będą nas gorąco wspierać przez całe spotkanie. Myślę więc, że miejsce rozgrywania zawodów nie będzie miało większego znaczenia. Trzeba być w pełni skoncentrowanym i nie zwracać uwagi na takie rzeczy.
Do zwycięstwa w półfinałowej walce ze Stelmetem zabrakło naprawdę niewiele. Można było ugrać coś więcej?
- Boisko zweryfikowało nasze umiejętności i to, co możemy w tym sezonie wywalczyć. Jeśli gramy o trzecie miejsce, to zostało to ugrane na parkiecie. Byliśmy w półfinale, Stelmet wygrał decydujące, piąte starcie i awansował do finału. Zabrakło niedużo.
Zajęcie trzeciej lokaty na koniec rozgrywek będzie więc sprawiedliwym wynikiem?
- Po sezonie zasadniczym zajęliśmy trzecie miejsce, teraz walczymy o nie z Rosą. Myślę, że to nie jest o tyle sprawiedliwe, co pokazuje naszą siłę. Graliśmy równo przez cały sezon. Wszystko trzeba wyszarpać na parkiecie, udowodnić, że się na to zasługuje. Sądzę, że rywalizacja o miejsca 3-4 obrazuje naszą obecną siłę. Będziemy się cieszyć ze zdobycia brązowych medali.
HEJ TREFL!!!