- Wszystko idzie tak, jak sobie tego wymarzyliśmy. Prowadzimy 3:1 w wielkim finale ze Stelmetem Zielona Góra i jesteśmy bardzo blisko zwycięstwa oraz historycznego sukcesu dla PGE Turowa Zgorzelec. Mam nadzieję, że wykorzystamy tę znakomitą szansę - podkreśla Filip Dylewicz, który notuje rewelacyjną serię finałową. W czterech dotychczasowych spotkaniach średnio zdobywał 19,25 punktu! Nie da się ukryć, że były reprezentant Polski jest obok J.P. Prince'a najważniejszą postacią w ekipie PGE Turowa Zgorzelec.
[ad=rectangle]
Dylewicz jest jednak przekonany, że Stelmet zrobi wszystko, żeby jeszcze wrócić do tej serii, chociaż łatwego zadania mieć nie będzie, bo przegrywa już 1:3.
- Na pewno Stelmet będzie chciał nam wyrwać to zwycięstwo, ale wydaje mi się, że z naszą formą, którą obecnie prezentujemy, jesteśmy faworytami tego starcia. Uważam, że powinniśmy w niedzielę zwyciężyć. Mamy niesamowity głód tego zwycięstwa i uważam, że Stelmetowi będzie bardzo ciężko wygrać - dodaje kapitan PGE Turowa.
Klub ze Zgorzelca jeszcze nigdy w swojej historii nie zdobył mistrzostwa Polski. Był za to pięciokrotnym wicemistrzem i działacze jasno podkreślają: "Chcemy wreszcie złoto!".
Dylewicz ucieka jednak od odpowiedzi na pytanie, czy w szatni są już mrożone szampany. - To już pytanie do działu marketingu - śmieje się zawodnik. - My przygotowujemy się intensywnie do tego spotkania. Chcemy zrobić wszystko, żeby w niedzielę udowodnić swoją wyższość i pokazać, że jesteśmy lepszym zespołem. Pragniemy zakończyć tę serię u nas w domu, ale nie myślimy o żadnych szampanach, przekąskach, koszulkach, bo to nie jest dla nas najważniejsze - zapewnia Dylewicz.
czy taylor dostal juz nagrode za wytracenie pilki i jednoczesne uderzenie ta pilka koszarka w twarz??