Greg Surmacz wraca do gry. "Z moją łąkotką wszystko w porządku"

- Nie odczuwam już żadnych skutków psychicznych tego urazu. Nie unikam gry na kontakcie, nie boję się odnowienia kontuzji - mówi Greg Surmacz. 29-letni skrzydłowy wraca do gry po kontuzji łąkotki.

- Zawodnik Anwilu przedwczoraj doznał urazu lewego kolana z blokiem. Pilny rezonans magnetyczny wykonany w naszej Klinice wykazał uszkodzenie łąkotki przyśrodkowej wymagające leczenia artroskopowego. (...) Wykonałem małoinwazyjną plastykę łąkotki - cytowaliśmy kilka tygodni temu, pod koniec sierpnia, doktora Łukasza Paczesnego, który przeprowadził zabieg kolana Grega Surmacza.
[ad=rectangle]
Wedle prognoz, 29-letni zawodnik miał odpoczywać od koszykówki od trzech do czterech tygodni i jak się okazuje, była to trafna diagnoza. Koszykarz wrócił do lekkich treningów 15 września, ale na pełnych obrotach trenował dopiero w tym tygodniu.

- Czuję się już bardzo dobrze i na 100 procent moja łąkotka jest już w porządku. Przede wszystkim, nie odczuwam już żadnych skutków psychicznych tego urazu. Nie unikam gry na kontakcie, nie boję się odnowienia kontuzji, bo wszystkie ćwiczenia w trakcie rehabilitacji wykonywałem bardzo sumiennie. Aż może nawet za mocno, bo ciągle byłem zmęczony. Odpocząłem dopiero w weekend, kiedy tylko brałem udział w przedmeczowej rozgrzewce - mówi koszykarz.

W poprzedni weekend Anwil rywalizował w Turnieju o Różę Kutna, a Surmacz przesiedział oba mecze na ławce rezerwowych. Jeszcze było zbyt wcześnie, by trener Mariusz Niedbalski wpuścił go na plac. 29-latek jednak z pewnością będzie do dyspozycji szkoleniowca podczas piątkowo-sobotniego turnieju Kasztelan Basketball Cup.

[i]

- Będę już grał, jestem gotowy do rywalizacji i mam nadzieję, że szybko nadrobię ten okres, który straciłem na dochodzeniu do siebie podczas trwania rehabilitacji -[/i] dodaje Surmacz.

Bez Polaka z kanadyjskim paszportem Anwil rozegrał osiem sparingów. Wygrał pięć z nich, w tym oba podczas kutnowskiego turnieju. Czy okres przygotowawczy zakończy dwoma zwycięstwami w Hali Mistrzów?

- Postęp w naszej grze jest widoczny. Jeszcze dwa tygodnie temu, w Toruniu, było u nas sporo wariactwa i szaleństwa. Ktoś zbierał piłkę i biegł z nią całe boisko, inny rzucał w połowie czasu 24 sekund, jeszcze kolejny rzucał zamiast podawać, albo podawał zamiast rzucać. Sporo czasu jednak poświęciliśmy ostatnio na poprawę naszego ataku i myślę, że już w Kutnie było lepiej. Zaczynamy rozumieć system trenera i wiemy, że albo będziemy grać jego sety i realizować jego założenia, albo będziemy siedzieć na ławce - komentuje skrzydłowy.

Anwil dotychczas miał największe problemy w defensywie. Podczas wspomnianej imprezy stracił 77 w pierwszym oraz 81 punktów w drugim spotkaniu. Wcześniej, Polski Cukier zdobył aż 96 oczek przeciwko włocławianom, a Rosa Radom rzuciła jeszcze więcej, bo 101...

- Te 101 oczek to akurat straciliśmy w momencie, w którym byliśmy w trakcie najcięższych przygotowań, a o turnieju w Toruniu już powiedziałem. Nasza defensywa idzie ku lepszemu, takie jest moje odczucie, choć to jeszcze nie to, co powinniśmy grać i co będziemy grać. Brakuje nam komunikacji, tracimy sporo łatwych punktów przez proste błędy, bo np. ktoś źle wyjdzie do krycia na picku albo zabraknie pomocy ze słabej strony. W tygodniu jednak mocniej popracowaliśmy nad defensywą i w turnieju w Hali Mistrzów powinna być widoczna inna jakość - kończy Surmacz.

Komentarze (0)