Gwiazdy od kuchni: Blake Griffin

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
- Byłem zszokowany - opowiada Capel. - Nigdy wcześniej nie widziałem tak zbudowanego faceta, który jednocześnie był takim atletą. Wiedziałem, że to jest gość, którego musimy mieć. Zdawałem sobie również sprawę z tego, że jeśli go pozyskamy, to nie zabawi u nas zbyt długo. Ostatnia kampania chłopaka z Edmond w szkole średniej to ciąg dalszy pasma sukcesów. Święci po raz czwarty z rzędu sięgnęli po mistrzostwo stanu, a Blake notując średnio 26,8 punktu, 15,1 zbiórki, 4,9 asysty oraz 2,9 bloku ponownie został graczem roku w Oklahomie. Podopieczny Tommy'ego Griffina znalazł się również w trzeciej piątce All-American, dzięki czemu wystąpił w corocznym meczu organizowanym przez McDonald's, w którym mierzą się najlepsi zawodnicy na poziomie szkół średnich. Blake zwyciężył w zorganizowanym przy okazji spotkania konkursie wsadów, a w drużynie Zachodu, która pokonała Wschód 114:112, znaleźli się obok niego m. in. Derrick Rose, Kevin Love oraz James Harden.

Po zakończeniu nauki w liceum Blake otrzymał oferty z uczelni dysponujących najlepszymi programami dla koszykarzy w Stanach Zjednoczonych. Mowa o Connecticut, Duke, North Carolina oraz Kansas. Młody chłopak postanowił jednak obrać inną drogę i poszedł na University of Oklahoma, gdzie od dwóch lat nauki pobierał jego starszy brat. - Ludzie często pytają mnie, dlaczego poszedłem właśnie tam - mówi Blake. - Nigdy jednak nie potrafiłem udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi. To znaczy wiedziałem, dlaczego wybrałem tę szkołę, ale po prostu nie umiałem tego wytłumaczyć. W końcu zacząłem więc powtarzać: "wkrótce się przekonacie".

Blake Griffin w lidze uniwersyteckiej spędził dwa sezony. W pierwszym Sooners wypracowali bilans 23-12, zajmując czwarte miejsce w konferencji Big 12 i docierając do drugiej rundy turnieju NCAA, w której zostali upokorzeni przez Louisville, przegrywając aż 48:78. Skrzydłowy już jako pierwszoroczniak stanowił siłę napędową swojej ekipy, zdobywając 14,7 punktu i 9,1 zbiórki. Dzielnie sekundowali mu Longar Longar i Tony Crocker, ale to było zbyt mało, żeby myśleć o tytułach. Rozgrywki 2008/09 to natomiast poprawa notowań nie tylko samego Blake'a, ale i całej ekipy Sooners. Młodszy z Griffinów dostarczał drużynie 22,7 "oczka" oraz 14,4 zbiórki i przy pomocy Williego Warrena, Tony'ego Crockera oraz brata Taylora poprowadził team z University of Oklahoma aż do finału regionalnego, gdzie podopieczni Johna Capela musieli uznać wyższość zespołu North Carolina Tar Heels.

- Mój pierwszy sezon na ławce trenerskiej skończyliśmy poza turniejem NCAA - wspomina John Capel, ówczesny coach Sooners. - Jednak pozyskanie takiego chłopaka jak Blake Griffin wszystko zmienia. Posiadanie go w składzie umożliwiło nam zaangażowanie kogoś takiego jak Willie Warren. Po prostu uważam, że gdyby nie Blake, Willie w ogóle nie rozważałby przyjścia do nas. Co według szkoleniowca czyniło gracza z Edmond tak wyjątkowym? - Trudno wskazać tylko jedną rzecz - odpowiada Capel. - On został obdarzony cudownymi genami oraz wspaniałym ciałem. Ponadto jednak posiada również wielką etykę pracy oraz niesamowite pragnienie bycia naprawdę dobrym zawodnikiem. Oczywiście w swoim życiu chyba nie spotkałem gracza, który nie chciałby być najlepszy, ale naprawdę niewielu potrafiło do tego dążyć. A Blake potrafi. On jest po prostu zakochany w procesie doskonalenia się i wspinania się na wyżyny swoich umiejętności w każdym aspekcie. To wszystko oraz talent sprawia, że Griffin jest koszykarzem naprawdę wyjątkowym.

Gdy zawodnik uniwersytecki zaczyna wybijać się ponad przeciętność, natychmiast pojawiają się wokół niego ludzie, którzy oferują, że szybko zrobią z niego gwiazdę zarabiającą miliony dolarów. Blake, gdyby tylko chciał, mógłby przejść na zawodowstwo już po swoim pierwszym sezonie na uczelni i na pewno zostałby wybrany jako jeden z pierwszych w drafcie NBA w 2008 roku. Tommy, Gail oraz John Capel pilnowali jednak, żeby nieodpowiednie osoby nie mieszały w głowie młodemu koszykarzowi. - Wiem jak to wszystko działa - mówi coach. - Powiedziałem im, żeby uważali na wszystkich nowych przyjaciół. Jego rodzice to niesamowici ludzie na wysokim poziomie. Wiedzą jak należy postępować w niektórych sprawach. - Trzymamy się od tego biznesu z daleka - dodaje Tommy. - Kochamy naszych synów i staramy się nie spuszczać ich z oczu.

Po akademickich rozgrywkach 2008/09 Blake Griffin otrzymał multum wyróżnień. Młodzieniec został wybrany graczem roku według AP, NABC, USBWA oraz Sporting News, znalazł się w pierwszej piątce All-American, a także dostał prestiżowe nagrody im. Jamesa Naismitha, Johna Woodena i Adolpha Ruppa. Został najskuteczniejszym strzelcem za 2 "oczka" oraz najlepszym zbierającym w NCAA. Griffin mógł się również pochwalić najwyższą średnią punktową w konferencji Big 12. Szkoleniowiec uczelni Texas Tech, Pat Knight, porównywał swego czasu Blake'a do Arnolda Schwarzeneggera w filmie "Terminator". - On jest jak maszyna - mówił. - Nie wypowiada zbędnych słów, a po prostu wykonuje swoją pracę.

Uniwersyteccy trenerzy dobrze wiedzą, kiedy ich zawodnicy gotowi są do przejścia na zawodowstwo i zarabiania konkretnych pieniędzy za swoją grę. Blake Griffin po drugim roku na University of Oklahoma nie miał już czego szukać na akademickich parkietach i wspólnie ze swoim otoczeniem doszedł do wniosku, że nadszedł właściwy moment na przystąpienie do draftu NBA. Gdy w maju 2009 roku tradycyjną loterię wygrał zespół Los Angeles Clippers, stało się jasne, gdzie trafi mierzący 208 centymetrów skrzydłowy. - To oczywiste, że wybierzemy Blake'a Griffina - potwierdził Mike Dunleavy, ówczesny trener oraz generalny menadżer ekipy z Kalifornii. - Ten facet to absolutny numer jeden. Jesteśmy niesamowicie podekscytowani.

Przed przybyciem do NBA młodszy z braci Griffinów porównywany był do Karla Malone oraz Antonio McDyessa. Za jego atuty uważano warunki fizyczne i wybitną wręcz energię, z jaką potrafił wykańczać akcje. Był mistrzem wsadów oraz zbiórek, dobrze radził sobie w obronie, a przy tym nie miał problemów z limitem fauli. Pomimo wysokiego wzrostu świetnie panował nad piłką. Nikt jednak nie jest perfekcyjny. Choć zdobywał dużo punktów, musiał sporo popracować nad poprawieniem skuteczności z półdystansu oraz linii rzutów wolnych. Jak na dwudziestolatka prezentował się fantastycznie i niewielu było takich, którzy wątpili w to, że w ciągu kilku sezonów stanie się jedną z największych gwiazd ligi zawodowej. - Blake to wielki talent i jeszcze większy człowiek - Mike Dunleavy komplementuje chłopaka z Edmond. - Jego dojrzałość i sposób myślenia nie pozostawiają nic do życzenia. On charakteryzuje się naprawdę wysoką etyką pracy. Ciężko mi dobrać słowa, które odpowiednio oddadzą to, jak wspaniałym jest dzieciakiem.

Dla wielu młodych i tych trochę starszych chłopaków idolem w dzieciństwie był Michael Jordan lub Kobe Bryant. Blake Griffin ceni dokonania obu tych legendarnych graczy i sam ich podziwia, lecz nie ograniczał się tylko do tych dwóch nazwisk. - Byłem wielkim fanem Shaquille O'Neala w dzieciństwie - zwierza się. - Podziwiałem również Granta Hilla oraz Vince'a Cartera. Czerpałem po prostu wzorce z zawodników, którzy cały czas grali na wysokim poziomie. Jeszcze kilka lat wstecz skrzydłowy z Oklahomy mógł oglądać swoich idoli jedynie na ekranie telewizora. Ciężka praca jednak się opłaciła i 25 czerwca 2009 roku doprowadziła go tam, gdzie Shaq znalazł się siedemnaście lat wcześniej - nowojorskiej Madison Square Garden. To właśnie w "Wielkim Jabłku" tradycyjnie ogłaszane są oficjalnie wyniki draftu NBA. - To znaczy dla mnie bardzo wiele - mówił Blake, gdy dowiedział się, że Clippers wybiorą go z "jedynką". - Marzyłem o tym od momentu, w którym dowiedziałem się czym jest draft.

Klipery od przenosin do Los Angeles w 1984 roku tylko czterokrotnie kwalifikowały się do play-off's. Sezon 2008/09 podopieczni Mike'a Dunleavy'ego zakończyli z koszmarnym bilansem 19-63, lecz pozyskanie Blake'a Griffina miało przerwać tę fatalną passę i sprawić, że w "Mieście Aniołów" rywalizowałby dwa konkurencyjne zespoły. Nowy skrzydłowy Clippers fantastycznie zaprezentował się w NBA Summer League, gdzie przyznano mu tytuł MVP, ale 23 października w spotkaniu kontrolnym przeciwko New Orleans Hornets doznał kontuzji rzepki w lewym kolanie, która wymagała leczenia operacyjnego i... wykluczyła go z gry na całe zmagania 2009/10! W efekcie tego team ze Staples Center zanotował kolejne fatalne rozgrywki, kończąc je na dopiero dwunastej lokacie w Konferencji Zachodniej, poza play-off's. - To było bardzo trudne - wspomina Griffin. - Byłem szalenie sfrustrowany, że nie mogłem grać i musiałem siedzieć na tyłku. W perspektywie czasu uważam jednak, że to się opłaciło. Wiele się wówczas nauczyłem. Mogłem z bliska analizować jak wygląda gra w profesjonalnej lidze oraz jak przebiegają treningi.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×