Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. II

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Przed sezonem 1953/54, ekipę Overbrook Panthers objął nowy trener - Cecil Mosenson. Co ciekawe, mężczyzna miał zaledwie dwadzieścia trzy lata, wobec czego dobrze znał Wilta z występów w różnych niezależnych ligach, w których sam grywał. - Dobrze się znaliśmy. Był świetny u mego boku - wspomina półżartem szkoleniowiec. Tym razem nie znalazł się mocny na Pantery. Ekipa z Overbrook High School zakończyła rozgrywki z bilansem 19-0, zdobywając mistrzostwo szkół publicznych oraz miasta, pokonując w finałowej potyczce South Catholic aż 74:50. "Szczudło" regularnie notował spotkania z około 40-punktową zdobyczą, a w starciu decydującym o najważniejszym tytule zapisał na swoim koncie 32 "oczka". Do historii przeszedł natomiast jego występ przeciwko Roxborough, kiedy to uzbierał dokładnie 70 punktów! Osiągane statystyki czyniły z młodzieńca lokalną gwiazdę, a on skrzętnie wykorzystywał swój status. - Z czasem stał się egoistą - dodaje Mosenson. - Nie mam jednak mu tego za złe, bo sam bym nim był, gdybym nazywał się Wilt Chamberlain. Kolegom nie przypadło do gustu nowe oblicze Wilta. Chłopak bowiem tak korzystał ze swojego wzrostu, że często dobijał piłki, które znajdowały się w "kominie" nad obręczą. Obecnie w Stanach Zjednoczonych takie zagrania są niezgodne z regulaminem, ale wtedy uczyniły z "Dippy'ego" totalnego dominatora.

Posiadanie młodziutkiego Wilta w drużynie wiązało się nie tylko z przywilejem spijania śmietanki po sukcesach Panter, ale również z koniecznością ujarzmienia jego rozbuchanego ego. Chamberlain w liceum lubił wygłupiać się na treningach, a coach Mosenson nie tolerował przekraczania pewnych granic. Przed potyczką z Frankford High nie wytrzymał niesubordynacji podopiecznego i wyrzucił go z sali. Po tamtym incydencie koledzy z zespołu również przestali myśleć o specjalnym traktowaniu swojego lidera. W samochodzie Mela Brodsky'ego, którym część drużyny udała się na spotkanie z Frankford, zabrakło miejsca dla "Dippy'ego". Środkowy postanowił zemścić się na kolegach podczas meczu, unikając oddawania rzutów. Widząc postępowanie Chamberlaina trener wkurzył się po raz kolejny, pozostawiając go przez większą część spotkania na ławce rezerwowych. Skutek? Cóż, następnym przeciwnikiem Panter było wcześniej wspomniane Roxborough.

Z okazjonalnych meczów rozgrywanych pod przybranym nazwiskiem Wilt nie wyciągał kokosów, a jakoś musiał przecież zarabiać na swoje wydatki, gdyż Olivia oraz William nie byli w stanie sponsorować wszystkich jego zachcianek. Oko na młodego i zdolnego środkowego miał już wówczas Eddie Gottlieb - właściciel miejscowej drużyny NBA - Philadelphia Warriors. Człowiek ten marzył, że któregoś dnia Chamberlain przywdzieje na zawodowych parkietach strój Wojowników, w związku z czym na czas letnich wakacji 1954 i 1955 roku przy pomocy Haskella Cohena, ówczesnego rzecznika prasowego ligi zawodowej, załatwił chłopakowi pracę w kurorcie w Górach Catskill u Miltona i Helen Kutsherów. Wilt zarabiał trzynaście dolarów tygodniowo plus napiwki, a pracodawcy z biegiem czasu stali się dla niego drugą rodziną. - Mąż przyszedł do mnie, kiedy postanowił go zatrudnić - wspomina kobieta. - W tamtym czasie mieliśmy tylko mały hotelik, a on rzekł: "Chcę ci powiedzieć, że on będzie u nas pracował. Ten młody człowiek ma prawie 213 centymetrów wzrostu i pochodzi z Filadelfii. Zostanie boyem hotelowym. Musimy przygotować dla niego łóżko oraz zamówić odpowiedni uniform szyty na miarę". Zapytałam wtedy, dlaczego to robimy, a on ze stoickim spokojem odpowiedział: "Ten dzieciak to ktoś wyjątkowy. Zobaczysz. On teraz dorasta, a w przyszłości stanie się kimś bardzo, ale to bardzo ważnym. To jednak dopiero początek jego drogi. Wilt musi pić dużo mleka, więc dopilnuj, żeby mu go nie brakowało podczas posiłków.

"Dippy" u Kutsherów mógł liczyć na specjalne traktowanie, ale ze swojej pracy zawsze wywiązywał się z nawiązką. W hotelu był zatrudniony jeszcze drugi boy, lecz to Chamberlain za każdym razem dźwigał najcięższe torby. Co ciekawe, w Górach Catskill wielu zawodników licealnych oraz akademickich dorabiało w wakacje. Była ich wystarczająca ilość, żeby stworzyć małą ligę, w której każdy ośrodek wystawiał swój własny zespół. Pewnego lata do Kutsherów trafiło trzech graczy drużyny narodowej: Frank Ramsey, Cliff Hagan, oraz Lou Tsioropoulos. Stałymi gośćmi hotelu było natomiast pewne małżeństwo, które poprosiło Miltona, żeby pozwolił ich synowi trenować zespół koszykówki, reprezentujący ośrodek. Tym wciąż młodym jeszcze człowiekiem, który wówczas jedynie marzył o mistrzowskich tytułach, był sam Arnold "Red" Auerbach - współtwórca największych sukcesów Boston Celtics. Podczas rywalizacji w wakacyjnej lidze Chamberlain miał okazję do pojedynków z najlepszymi. W jednym ze spotkań starł się z B.H. Bornem - MVP NCAA oraz członkiem All-American. Auerbach przed meczem podrażnił ego swojego centra, a w odpowiedzi licealista zmasakrował weterana akademickich parkietów, kończąc starcie z ponad dwukrotnie większą zdobyczą punktową.
© Fred Palumbo, World Telegram / Creative Commons © Fred Palumbo, World Telegram / Creative Commons
Rok szkolny 1954/55 był dla Wilta Chamberlaina ostatnim sezonem występów na licealnych parkietach. Środkowy Overbrook Panthers dzięki swoim naturalnym zdolnościom stał się bardziej wszechstronnym graczem. Patrząc na jego koordynację ruchową miało się wrażenie, że w ciele wielkoluda znajduje się zawodnik niższy o około trzydzieści centymetrów. Rekordy strzeleckie potomka Olivii oraz Williama przyprawiały obserwatorów o szybsze bicie serca. W styczniu 1955 roku przeciwko Roxborough "Dippy" uzbierał 74 punkty. Miesiąc później jego wyczyn pobił Stodie Watts, inkasując 78 "oczek" w spotkaniu lokalnej ligi, ale odpowiedź ze strony Wilta nadeszła już po tygodniu i była zabójcza - 90 punktów. Niepokonane Pantery bez problemu wywalczyły mistrzostwo szkół publicznych oraz tytuł czempiona miasta. W filadelfijskim finale na terenie kampusu University of Pennsylvania podopieczni Cecila Mosensona zdemolowali West Catholic 83:42, a "Szczudło" zakończył tę potyczkę z dorobkiem 35 "oczek". Nie byłby jednak sobą, gdyby tuż przed swoim ostatnim meczem w barwach Overbrook High School nie wywinął jakiegoś numeru. - Kierownik drużyny pędził w moją stronę, krzycząc "nie chcą wpuścić Wilta do hali!" - wspomina Mosenson. - "Jak to?", odparłem. "Nie ma biletu. Nikt tu nie wejdzie bez biletu" - usłyszałem w odpowiedzi. Przedsiębiorczy koszykarz sprzedał wszystkie swoje wejściówki. Na szczęście coach w porę zareagował i odkręcił sprawę.

Koniec części drugiej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Bibliografia: Sports Illustrated, Robert Cherry - Wilt, larger than life, Matt Doeden - Wilt Chamberlain, The Philadelphia Inquirer, Philadelphia Daily News, oocities.org, wiltchamberlain100points.com.

PS. Zapraszam do komentowania i informuję, że już wkrótce ukaże się nowy tekst z cyklu "Gwiazdy od kuchni", którego bohaterem będzie Derrick Rose z Chicago Bulls.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×