2 kwietnia Anwil Włocławek grał na wyjeździe z PGE Turowem Zgorzelec i doznał 37-punktowej klęski, 56:93. Niestety, na kolejny tak słaby występ Rottweilerów nie trzeba było długo czekać. Zaledwie siedem miesięcy. W niedzielę Anwil przegrał u siebie z Treflem Sopot 56:87.
[ad=rectangle]
- Chcę pogratulować przeciwnikom. Należą im się słowa uznania. Zagrali bardzo dobry mecz, zagrali zdecydowanie lepiej od nas i zasłużyli na zwycięstwo - powiedział trener Anwilu, Predrag Krunić.
Porażka włocławian jest tym bardziej zaskakująca, że w ubiegłym tygodniu Anwil zdecydowanie pokonał Polpharmę Starogard Gdański i wydawało się, że cztery porażki na wstępie rozgrywek są już przeszłością. Jak określił to szkoleniowiec drużyny, Rottweilery pokazały w obu pojedynkach dwie twarze.
[i]
- Mecz z Polpharmą pokazał jaki jest nasz potencjał, a mecz z Treflem pokazał jak słabi możemy być, gdy nie gramy razem. To nasze dwie twarze i już rozmawiałem o tym z zespołem w szatni. Powiedziałem im, że teraz wiemy jak dobrze możemy grać, gdy gramy razem, i jak słabo, gdy nie jesteśmy zespołem -[/i] komentował Krunić.
W tak trudnej sytuacji Anwil nie był od lat. Drużyna ma obecnie bilans 1-5 i jest daleko od play-off, w której to fazie przecież nieustannie brała udział od awansu do ekstraklasy ponad 20 lat temu. Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, iż włocławianie grali dotychczas z drużynami, które absolutnie powinny być w ich zasięgu. Mecze z najlepszymi polskimi ekipami - PGE Turowem czy Stelmetem - dopiero nadejdą.
- Praca, tylko praca może nam pomóc. Problemem tego zespołu jest to, że gdy coś zaczyna się zacinać, to wówczas siada wszystko. Zaczynają się błędy i zaczyna się gra na własną rękę poszczególnych graczy. Musimy być bardziej zespołem i w tym kontekście czeka nas jeszcze ogrom pracy. Długa droga przed nami... - zakończył Krunić.