[i]
- Ale proszę pana, to niemożliwe przez najbliższe dwa dni[/i] - rzekł mężczyzna. - Teraz - zakomunikował krótko Olajuwon, a agent już chwilę później przebukowywał bilety. Po kolejnych czterech godzinach obaj wylądowali w Teksasie. Na zachodzie USA panowała o wiele przyjemniejsza temperatura niż w Nowym Jorku, więc Hakeem pod terminalem wsiadł do taksówki i udał się wprost na University of Houston, gdzie pod gabinetem coacha Guya Lewisa przywitał go jego asystent oraz kilku zawodników miejscowych Cougars, w tym m.in. słynny Clyde Drexler. - Tuż po przybyciu do Houston pomyślałem: "Ameryka!" - wspomina Hakeem. - To było takie ekscytujące. Gdy złapałem taxi, omal nie zawieziono mnie do Austin, gdyż miałem problemy z wymową "H". Taryfiarz na szczęście w porę się zorientował, że raczej nikt by nie chciał jechać taki kawał taksówką.
[i]
- Po raz pierwszy spotkałem Drexlera chwilę po tym jak taksówka przywiozła mnie z lotniska wprost pod gabinet trenera Lewisa[/i] - dodaje Olajuwon. - Zespół na zewnątrz biegał okrążenia wokół boiska, a coach zaprowadził mnie tam i przedstawił wszystkim. Powtarzano mi jak bardzo wszyscy są zadowoleni z pozyskania Clyde'a, i że na pewno będzie mi się z nim dobrze współpracować. "The Glide" był członkiem tzw. komitetu powitalnego, który miał za zadanie pomóc nowemu koledze zaadaptować się w nowym środowisku. - Wydawało mi się, że mierzył 215 centymetrów przy wadze 85 kilo. Wyglądał jak struna - mówi "Szybowiec". - Był jeszcze nieco "drewnianym" zawodnikiem, ale cechowała go doskonała praca nóg. To pewnie dzięki temu, że sporo grał w piłkę nożną.
Afrykańscy sportowcy nie bez powodu marzą o wyjeździe na studia do Ameryki. Już na pierwszym treningu Kuguarów Hakeem otrzymał strój oraz parę nowych butów do koszykówki, pasujących na jego stopę jak ulał. W Nigerii zawodnik musiał grać w za małych trampkach. Nigdy jednak nie narzekał, tylko podkurczał palce i zaciskał zęby. Teraz wreszcie mógł poczuć się komfortowo i biegać oraz skakać bez towarzyszącego temu bólu.
Asystent głównego trenera był pod wrażeniem umiejętności gracza rodem z Czarnego Lądu, więc młody center już następnego dnia spotkał się w cztery oczy z Guyem Lewisem. Ten zaoferował chłopakowi stypendium na University of Houston, co Hakeem przyjął z aprobatą. Pojawił się również pewien problem. Młodzieniec nie posiadał dyplomu szkoły średniej honorowanego na terytorium USA, wobec czego przed podjęciem studiów musiał zdać egzamin GED. W pierwszej chwili Olajuwon przestraszył się, że nie podoła, po czym Lewis przedstawił mu tutora, który miał przygotować go do pomyślnego zaliczenia testu. Gdy jednak Nigeryjczyk ujrzał książki, z których miał czerpać niezbędną wiedzę, uśmiech od razu wrócił na jego usta. - Moja szkoła wymagała ode mnie znacznie więcej - powiedział. - Przerabiałem ten materiał już kilka lat temu.
Center z Lagos nie chciał marnować czasu, więc przystąpił do egzaminu z marszu i zdał go bez problemu, stając się tym samym studentem University of Houston oraz zawodnikiem tamtejszej drużyny Cougars. Sezon zbliżał się wielkimi krokami, wobec czego szkoleniowcy zdecydowali, iż nowy zawodnik będzie grał w meczach dopiero od następnych rozgrywek, a w pierwszej kampanii skupi się na aklimatyzacji w Ameryce, treningach oraz obserwowaniu kolegów.
- W Stanach jest zupełnie inaczej niż w Nigerii - twierdzi Olajuwon. - U nas prawie każdy posiłek składa się z ryżu, a tutaj codziennie jada się steki lub kurczaka. Chłopak był w siódmym niebie. Wisienkę na torcie stanowiły dla niego desery w postaci lodów. Koszykarz polubił ten smakołyk do tego stopnia, że brał dodatkowe porcje z kafeterii i przechowywał w zamrażarce w swoim pokoju, żeby móc uraczyć się nimi kiedy tylko zapragnie. Amerykańskie jedzenie sprawiło, że Hakeem w pierwszym roku pobytu na University of Houston przytył aż 23 kilogramy. W jego przypadku można jednak to uznać za pozytyw, gdyż u środkowych oprócz wysokiego wzrostu bardzo ważna jest również siła fizyczna, o którą przecież ciężko u chuderlaka.
Olajuwon dość szybko zaaklimatyzował się w nowym środowisku, choć sporo czasu zajęło mu przestawienie się na slang używany przez kolegów z zespołu oraz dużo bardziej nieformalne odnoszenie się do nowo poznanych ludzi. Hakeem jako dobrze wychowany młodzieniec podczas przywitania z nieznajomym kłaniał się w pas, co przez Amerykanów często było przyjmowane ze zdziwieniem. Basket pomógł mu się jednak przyzwyczaić do nowych zwyczajów. Chłopak trenował z Kuguarami niemal codziennie, a w wolnych chwilach śledził telewizyjne transmisje z ligi NBA. - Byłem zauroczony Juliusem Ervingiem, Davidem Thompsonem oraz Mosesem Malone - opowiada.
W nowym środowisku Olajuwon nie zapomniał jednak o swoich korzeniach. Tuż przed wyjazdem obiecał "Yommy'emu Basketowi", że da z siebie wszystko i uzmysłowi Amerykanom, iż w Afryce jest wielu wartościowych zawodników. Dotrzymał słowa, bo jego kumpel zaledwie kilka tygodni później przybył do USA i podjął naukę na Sam Houston State University.
[nextpage]
Trenerzy Olajuwona nie wyobrażali sobie, że w przyszłości Hakeem mógłby zajmować się czymś innym niż gra w koszykówkę, więc poradzili mu zapisać się na najłatwiejsze zajęcia, żeby bez problemu uzyskać zaliczenia i w pełni skupić się na baskecie. Młodzieńcowi ambicja nie pozwoliła jednak na obranie takiej drogi, wobec czego narzucił sobie rygorystyczny harmonogram, według którego sport i nauka pochłaniały niemal cały jego czas. Pomimo tego Nigeryjczyk nie miał problemu z uzyskaniem wpisu na drugi rok studiów, a latem otrzymał zaproszenie do miejscowego kompleksu Fonde Recreation Center, gdzie najlepsi zawodnicy w mieście rozgrywali mecze treningowe. Przychodził tam również genialny środkowy Houston Rockets, Moses Malone, od którego Hakeem miał okazję się sporo nauczyć.
W pierwszym meczu Malone wyłączył z gry Olajuwona, ale urodzony w Lagos zawodnik był pojętnym uczniem, więc z tygodnia na tydzień radził sobie coraz lepiej. Mógł być z siebie naprawdę dumny i zaprzyjaźnił się z Mosesem, który stał się dla niego jak starszy brat i dawał mu ubrania oraz kieszonkowe. W mieście zaczęła natomiast roznosić się informacja, że na lokalnym uniwersytecie jest center, który w przyszłości może stać się gwiazdą ligi zawodowej.
Choć Kuguary nigdy nie wywalczyły mistrzostwa NCAA, to już na początku lat osiemdziesiątych były uważane za jeden z najlepszych teamów akademickich. Za czołowych zawodników uchodzili Rob Williams, Clyde Drexler oraz Michael Young, a coach Guy Lewis cieszył się poważaniem w całej lidze. Według ekspertów drużynie brakowało tylko wysokiego centra, a lekiem na ten problem miało być pozyskanie Hakeema Olajuwona. Nowy środkowy grał w basket od zaledwie osiemnastu miesięcy, lecz na parkiecie radził sobie zdecydowanie lepiej niż wielu doświadczonych rówieśników.
- Skupisz się na zbiórkach i defensywie - instruował Olajuwona trener Guy Lewis przed rozpoczęciem kampanii 1981/82. - Od zdobywania punktów są Williams, Drexler oraz Young. Nigeryjczyk zdołał wystąpić w zaledwie dwóch spotkaniach Cougars, po czym doznał kontuzji pleców, która wykluczyła go z gry na kilka spotkań. Przed urazem wychodził na parkiet w pierwszej piątce, a po rekonwalescencji trener pozwalał mu grać tylko w końcówkach, gdy rezultat starcia był już dawno przesądzony. Z czasem jednak wrócił na właściwe tory i albo zaczynał spotkanie w wyjściowym składzie, albo pojawiał się w grze jako jeden z pierwszych rezerwowych. Doskonale blokował rzuty przeciwników i mądrze rozpoczynał kontrataki po zbiórkach w obronie.
W swoich pierwszych zmaganiach na akademickich parkietach Hakeem notował średnio 8,3 punktu, 6,2 zbiórki oraz 2,5 bloku. Kuguary uzyskały bilans 25-8, docierając w turnieju NCAA aż do półfinału, gdzie musiały uznać wyższość North Carolina Tar Heels z Michaelem Jordanem, Samem Perkinsem oraz Jamesem Worthym w składzie. Olajuwon szybko stał się ulubieńcem kibiców, którzy mieli jednak problem z wymową jego nazwiska. W związku z tym środkowy z Lagos otrzymał przydomek "The Dream", czyli "Sen". Nawiązywał on do tego jak niespodziewanie rosły koszykarz pojawił się na University of Houston i jak łatwo wkomponował się w team z Hofheinz Pavilion.
Kampania 1982/83 to dalszy progres wyników osiąganych przez team Kuguarów, prowadzony przez doświadczonego Guya Lewisa. Drużyna, o której sile której stanowili Hakeem Olajuwon, Clyde Drexler, Michael Young oraz Larry Micheaux, 3 stycznia 1983 roku otrzymała przydomek "Phi Slama Jama", nadany przez dziennikarza Houston Post - Thomasa Bonka. Członkowie zespołu stanowili swojego rodzaju bractwo, którego filozofią była widowiskowa gra w koszykówkę, polegająca na kończeniu akcji efektownymi wsadami. Było to nieco na wyrost kanonom uniwersyteckim, które dunkowanie określały wówczas jako ekstrawaganckie i niesportowe. Nazwa "Phi Slama Jama" z marszu przyjęła się w środowisku i już wkrótce wylądowała na rozgrzewkowych koszulkach Cougars. Geneza jej powstania jest natomiast aż zbyt zwyczajna. - Próbowałem wymyślić nazwę bractwa dunkerów i w pewnej chwili do głowy przyszła mi właśnie ta - mówi Bonk. - Dla mnie była to po prostu kolejna linijka tekstu.
- Kiedy wykonujesz nad rywalami wsady, w końcu zaczynają oni schodzić ci z drogi - opowiada Hakeem. - Jeśli chodzi natomiast o defensywę, coach Ganiu powtarzał mi zawsze, że trzeba blokować wszystko co się da. Rozgrywki 1982/83 okazały się fenomenalne w wykonaniu Hakeema i Kuguarów. Drużyna zakończyła sezon z bilansem 31-3, co było najlepszym wynikiem nie tylko w Konferencji Południowo-Zachodniej, ale i w całej lidze uniwersyteckiej. "The Dream" zdobywał średnio 13,9 "oczka", dokładając do tego 11,4 zbiórki oraz aż 5,1 bloku.
W turnieju głównym NCAA Kuguary odprawiły z kwitkiem ekipy Maryland, Memphis, Villanova oraz Louisville. Dotarły do upragnionego finału, w którym 4 kwietnia 1983 roku na arenie w Nowym Meksyku uległy 52:54 teamowi North Carolina State, którego obecność na tym etapie rywalizacji była sporą niespodzianką. "The Dream" (20 punktów i 18 zbiórek) stanął na wysokości zadania, ale to było zbyt mało, żeby myśleć o triumfie. Do mistrzostwa zabrakło wprawdzie tyle co nic, lecz wsad Lorenzo Charlesa na dwie sekundy przed końcową syreną przesądził o losach tytułu, który uciekł głównie przez festiwal nieskuteczności zaprezentowany przez Drexlera i Younga oraz nietrafioną zagrywkę taktyczną Guya Lewisa, który w pewnym momencie nakazał swoim podopiecznym bronić wyniku zamiast dobić przeciwnika. - Kuguary były dobrym i utalentowanym zespołem - mówi Thomas Bonk. - Szkoda, że nie wygrały mistrzostwa, ale miały niestety dwie pięty achillesowe: nie potrafiły wykonywać rzutów wolnych i grać na czas. Właśnie dlatego przegrały ten finał.
Koniec części trzeciej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Sports Illustrated, Texas Monthly, Matt Christopher - On the court with... Hakeem Olajuwon, espn.go.com, nba.com.
Poprzednie części:
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. I
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. II