Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. IV

"The Dream" nie należy do osób, które lubią bezczynność. W czasie letnich wakacji uzyskał wymarzone prawo jazdy oraz zdobywał doświadczenie zawodowe, pracując dla przedsiębiorstwa naftowego.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Hakeem po przybyciu do Stanów Zjednoczonych był oczarowany tamtejszym stylem życia, ale nie wszystko potrafił zaakceptować z łatwością. Przede wszystkim nie mógł się przyzwyczaić do skłonności młodych Amerykanów do imprezowania. Studenci sięgali chętnie nie tylko po alkohol, ale również po narkotyki, w tym kokainę, która kilka lat później zabrała na tamten świat piekielnie utalentowanego koszykarza University of Maryland - Lena Biasa. Pomimo tego Olajuwon starał się nie być odludkiem i wbrew swojej religii od czasu do czasu pozwalał sobie na wypicie piwa. - Często byłem zakłopotany, widząc zachowanie moich kolegów - opowiada. - Dziwiło mnie również to jak traktowali kobiety. Przeklinali w ich obecności i nie okazywali należnego szacunku. W Nigerii uczono nas, że zawsze trzeba być uprzejmym. Choć Hakeem musiał się przyzwyczaić do egzystowania w nowym otoczeniu, to jako człowiek w ogóle się nie zmienił. Gra w koszykówkę przyniosła mu sławę, lecz on pozostał tym samym nieśmiałym chłopakiem z Lagos, jakim był przed przybyciem do Houston. Najlepiej czuł się na boisku, w uczelnianej ławce lub w swoim pokoju w akademiku. W dalszym ciągu pojawiał się również w Fonde Recreation Center, gdzie doskonalił swój talent pod okiem Mosesa Malone. Tymczasem w kampanii 1983/84 Kuguary musiały sobie radzić bez Clyde'a Drexlera, który zdecydował się przejść na zawodowstwo. Po dotarciu w poprzednim sezonie do wielkiego finału NCAA i zdobyciu przez Hakeema statuetki MVP turnieju, oczekiwania względem podopiecznych Guya Lewisa były spore, a do spotkania decydującego o tytule zespół z University of Houston oprócz Nigeryjczyka poprowadzić mieli Michael Young oraz Alvin Franklin.
W swojej trzeciej kampanii na parkietach ligi akademickiej "The Dream" znów poprawił statystyki, notując średnio 16,8 punktu, 13,5 zbiórki oraz 5,6 bloku. Znalazł się w pierwszej piątce All-American, a Cougars znów byli na ustach całego kraju po tym jak najpierw wygrali rywalizację w Konferencji Południowo-Zachodniej, a następnie w turnieju NCAA dotarli po raz drugi z rzędu do finału. Po drodze wyeliminowali Louisiana Tech, Memphis, Wake Forest oraz Virginię, a ich rywalem w walce o tytuł miał być zespół Georgetown z Patrickiem Ewingiem w składzie. Zawodnik Hoyas był uważany za najbardziej utalentowanego centra uniwersyteckiego zaraz po Olajuwonie. To jednak nie Nigeryjczyk, a gracz rodem z Jamajki świętował triumf po końcowej syrenie spotkania rozgrywanego w Seattle przed prawie czterdziestotysięczną publicznością. Kuguary przegrały starcie 75:84, a "The Dream" już na początku drugiej połowy miał problemy z faulami, wobec czego powędrował na ławkę rezerwowych. W całym meczu uzbierał 15 "oczek" i 9 zbiórek, lecz to było zdecydowanie za mało na pokonanie doskonale dysponowanego rywala.

Po zakończeniu kampanii 1983/84 środkowy Houston Cougars miał poważny dylemat. Po czterech latach studiów odebrał dyplom z zarządzania w biznesie, ale rozegrał zaledwie trzy sezony w lidze akademickiej i zgodnie z zasadami mógł zostać na uczelni i jeszcze przez rok reprezentować barwy teamu prowadzonego przez Guya Lewisa. Z drugiej jednak strony rozważał przystąpienie do draftu NBA i wszystko wskazywało na to, że zostanie wybrany z "jedynką" pomimo tego, że do naboru planowało się zgłosić wielu dobrze się zapowiadających zawodników, w tym Michael Jordan z Karoliny Północnej. Za pozostaniem na uniwersytecie przemawiała chęć wywalczenia upragnionego mistrzostwa, lecz udział w drafcie stwarzał Hakeemowi możliwość trafienia do Houston Rocekts i pozostania w mieście, w którym dobrze się czuł i miał wielu przyjaciół. - Celem każdego zawodnika jest gra w NBA - opowiada Olajuwon. - Kiedy podczas swojego pierwszego sezonu w barwach Kuguarów poszedłem na mecz Rakiet, byłem bardzo podekscytowany, bo zrozumiałem, że pewnego dnia również mogę zagrać w tej lidze. Patrzyłem i podczas niektórych akcji myślałem sobie: "Wow, przecież mógłbym zablokować ten rzut!".

O tym, która drużyna otrzyma pierwszy pick podczas ceremonii zaplanowanej na 19 czerwca w nowojorskiej Madison Square Garden, miał zadecydować rzut monetą. "The Dream" nie mógł jednak poczekać na tę chwilę i musiał wcześniej podjąć decyzję czy przechodzi na zawodowstwo, czy jeszcze przez rok będzie rywalizował w lidze akademickiej. Ostatecznie Nigeryjczyk zdecydował się zaryzykować i zgodnie z planem, ubrany w czarny garnitur, białą koszulę oraz czerwoną muszkę, został wybrany z "jedynką" przez Rakiety z Houston. Dla centra z Lagos było to wyróżnienie najwyższej wagi, gdyż po słynnego Michaela Jordana sięgnięto dopiero jako po trzeciego z kolei. - Sprawdziły się słowa mojego nigeryjskiego trenera: "kiedy jesteś środkowym, jesteś najważniejszy na boisku" - mówi Hakeem. - Michael Jordan stanowił wyjątek, ale Rockets nigdy nie żałowali, że postawili na mnie. W końcu potrzebowali centra. Jesteś środkowym, rządzisz podczas draftu!
fot. Courtesy of Special Collections, University of Houston Libraries - Creative Commons fot. Courtesy of Special Collections, University of Houston Libraries - Creative Commons
Decydując się na grę w NBA Olajuwon był bardzo zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć na akademickich parkietach. - Moja drużyna aż trzykrotnie docierała do Final Four - wspomina. Tymczasem Rakiety nie gwarantowały młodemu centrowi walki o najwyższe laury już na starcie. W rozgrywkach 1983/84 podopieczni Billa Fitcha osiągnęli bilans 29-53, ale w kolejnych po przebudowie składu mieli powalczyć o coś więcej. Oprócz Hakeema trzon zespołu stanowili Ralph Sampson, Rodney McCray, Lewis Lloyd, Lionel Hollins, John Lucas, Mitchell Wiggins oraz Robert Reid. Z ławki kolegów od czasu do czasu wspierał również znajomy Olajuwona z teamu Kuguarów - Larry Micheaux. - Czytałem o Kareemie Abdul-Jabbarze, Mosesie Malone czy Juliusie Ervingu, a plakaty z nimi zdobiłby ścianę mojego pokoju w akademiku - wspomina "The Dream". - W jednej chwili miałem okazję grać przeciwko zawodnikom, których od dawna podziwiałem. To było niesamowite. W końcu jednak zdałem sobie sprawę z tego, że będę musiał ich pokonać. Ich kariery dobiegały już końca, lecz doświadczenie przemawiało na ich korzyść. To była twarda walka, ale w końcu dotarło do mnie, że ja też jestem wśród tych najlepszych.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×