Boston Celtics walczą o to, by znaleźć się w czołowej ósemce Konferencji Wschodniej, z kolei Miami Heat starają się za wszelką cenę to miejsce utrzymać. Podopieczni Erika Spoelstry znaleźli się na krawędzi, ścigani między innymi przez dziewiątych Brooklyn Nets czy dziesiątych Detroit Pistons. Na 11. lokacie plasują się Celtowie, którzy w niedzielę musieli uznać wyższość siódmej drużyny Wschodu. Nie da się ukryć, że ta porażka na własnym parkiecie w przyszłości może odbić się im czkawką.
[ad=rectangle]
Gospodarze ze stanu Massachusetts już na samym początku meczu zostali zdominowani przez oponentów, którzy schodząc do szatni mieli w swoim dorobku 13 punktów przewagi. Gdy wydawało się, że utrzymanie dzielącego dystansu nie powinno sprawić przyjezdnym większych kłopotów, Celtowie przebudzili się z letargu i zaczęli odrabiać straty, trafiając na otwarcie tej odsłony wszystkie 7 prób z pola.
Wyrównać stan rywalizacji udało im się dokładnie na 2 minuty i 52 sekundy przed zakończeniem trzeciej partii, kiedy dwa rzuty osobiste umieścił w koszu Marcus Thornton. Celtics doprowadzili do remisu po 55, lecz nie zdążyli się z niego długo nacieszyć.
Do akcji wkroczył Hassan Whiteside, który przez wielu określany jest mianem największego objawienia sezonu 2014/2015. Urodzony w Północnej Karolinie 25-latek nadał tempa grze Heat, rozprawiając się w pojedynkę z defensywą podopiecznych Brada Stevensa. Środkowy zdobył 10 punktów z rzędu i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 67:59.
W końcówce Celtowie mieli jeszcze swoje okazje, ale ostatecznie udało im się doprowadzić tylko do stanu 65:72. Sprawę przesądziły skuteczne akcje Tylera Johnsona i Jamesa Ennisa. Obrońca skompletował w niedzielę 13 oczek, 9 zbiórek i 4 asysty, a 8 punktów dorzucił skrzydłowy.
Pod nieobecność Dwyane'a Wade'a teoretycznym liderem Miami Heat jest Chris Bosh, ale były gracz Toronto Raptors na pewno nie pokazał tego w TD Garden. Uczestnik tegorocznego Meczu Gwiazd trafił tylko 6 na 19 oddanych prób z pola, popełniając ponadto aż 4 straty. Ani jednej piłki nie zgubił za to Hassan Whiteside, który w 30 minut miał 20 punktów (10/17 z gry), 9 zebranych piłek i 3 bloki.
Trzykrotni mistrzowie NBA legitymują się w tym momencie bilansem 21-26, minimalnie wyprzedzając ósmych Charlotte Hornets (20-27).
Gospodarzy przed 30. porażką w rozgrywkach próbowali ratować Avery Bradley, Brandon Bass czy Tyler Zeller, ale ich pojedyncze indywidualne akcje na niewiele się zdały. Co ciekawe, obie ekipy w przekroju całego meczu trafiły tylko po cztery rzuty zza łuku. Celtics próbowali tej sztuki 19 razy, Heat 21.
Outsiderzy Wschodu uporali się z przedostatnim zespołem Zachodu. New York Knicks nie dali szans Los Angeles Lakers, pokonując purpurowo-złotych 92:80. W Madison Square Garden nie do zatrzymania był Carmelo Anthony, który w niespełna 34 minuty spędzone na placu boju wywalczył 31 oczek i 8 zbiórek.
Boston Celtics - Miami Heat 75:83 (15:25, 16:19, 28:17, 16:22)
(Bradley 17, Zeller 17, Bass 15 - Whiteside 20, Bosh 18, Johnson 13)
New York Knicks - Los Angeles Lakers 92:80 (32:19, 15:20, 25:18, 20:23)
(Anthony 31, Galloway 13 - Boozer 19, Clarkson 19, Johnson 11)