Kiedy coś nie idzie, zaczynamy grać indywidualnie - wywiad z Arvydasem Eitutaviciusem, obrońcą Anwilu Włocławek

- Kiedy rywale mają dobrą serię, my zaczynamy się spieszyć i podświadomie chyba zaczynamy wymuszać grę indywidualną nad grę kolektywną - mówi Arvydas Eitutavicius, obrońca Anwilu Włocławek.

Michał Fałkowski: Czy mecz z Treflem Sopot jest najważniejszym dla Anwilu Włocławek?

Arvydas Eitutavicius: Myślę, że to najważniejsze spotkanie, ale tylko w kontekście dotychczasowych meczów, które już rozegraliśmy.

A gdyby spojrzeć globalnie? Macie tyle samo punktów co Trefl. Zwycięstwo w Hali Stulecia pozwoliłoby awansować na miejsce premiowane grą w play-off.

- Wszystko może się wydarzyć. Każdy mecz, który masz do rozegrania, jest dla ciebie bardzo ważny. Wiem, że kibice, czy dziennikarze lubią podsycać atmosferę, ale my jako zawodnicy musimy patrzeć na to inaczej. Każdy z 30 meczów w sezonie zasadniczym jest ważny, bo każdy składa się na całość. Nie możemy wyłączyć jednego spotkania z całej stawki i powiedzieć: ten był najważniejszy.
[ad=rectangle]
Masz jakiś kontakt z Sarunasem Vasiliauskasem?

- Widziałem, że go nie było w składzie na mecz pucharowy, jeśli o to pytasz, ale nie wiem do końca mu się stało. Raczej nie mamy zbyt dużego kontaktu.

Litwin miał ostatnio problemy z urazem, w poniedziałek na pewno nie zagra Marcin Dutkiewicz, który złamał rękę. To sprawia, że rosną szanse Anwilu?

- Nie, kompletnie na tym się nie koncentrujemy. Ich problemy to ich problemy, nie nasze. Mamy wystarczającą liczbę własnych kłopotów, którymi musimy się zająć.

Ładnie powiedziane. Rzeczywiście, tych problemów jest bez liku, a najpoważniejszy to chyba problem z utrzymywaniem wypracowanego wcześniej prowadzenia. Czy jest jakieś wytłumaczenie dla faktu, iż potraficie prowadzić różnicą kilkunastu punktów w pierwszej połowie, a następnie umożliwiacie rywalom powrót do gry? Tak było z Rosą Radom, tak było z Polpharmą Starogard Gdański...

- To jest po prostu Anwil. Niestety, tacy jesteśmy na przestrzeni całego sezonu i to jest nasz problem, którego nie możemy wyeliminować. Nie umiemy zagrać solidnie przez 40 minut, zawsze muszą przytrafić się nam jakieś przestoje, jakieś słabsze momenty. To jest nasz problem od początku sezonu i powiem szczerze, gdybym znał receptę na to, jak pozbyć się tego problemu, na pewno nie tobie powiedziałbym pierwszemu, ale trenerom i zawodnikom. I nie byłoby tematu.

Arvydas Eitutavicius liczy na dobrą grę zespołu w meczu z Treflem
Arvydas Eitutavicius liczy na dobrą grę zespołu w meczu z Treflem

Potrzeba większej koncentracji? Może w drugiej połowie rozluźniacie się, zaczynacie grać na mniejszym skupieniu?

- Odpowiem tak: jeśli idziemy w dół, to idziemy jako zespół. O tym musimy pamiętać. Nie może być tak, że jeśli coś nie idzie, to ktoś stara się na własną rękę próbować ratować sytuację. Wygrywamy tylko dzięki zespołowej pracy i przegramy ze względu na jej brak. Myślę też, że potrzebujemy więcej pozytywnego myślenia. Nie ma co zajmować się tym, co już za nami.

Chase Simon powiedział mi, że problemem zespołu jest również to, że w momencie, w którym rywal zaczyna odrabiać straty, gracie zbyt szybko, podejmujecie zbyt pochopne decyzje, chcecie jak najszybciej odpłacić się za stracone punkty. I to was gubi...

- Tak. Kiedy rywale mają dobrą serię, my zaczynamy się spieszyć i podświadomie chyba zaczynamy wymuszać grę indywidualną nad grę kolektywną.

W poniedziałek staniecie naprzeciwko swojego byłego trenera, Mariusza Niedbalskiego. To będzie miało jakieś znaczenie?

- Nie, to nie będzie miało żadnego znaczenia. Ja o tym w ogóle nie myślę, bo tak naprawdę w każdym spotkaniu znajdzie się trener, który mnie trenował, albo zawodnik, z którym grałem, ale jakiś rywal, przeciwko któremu często grywałem. To tak zwykły element sportu, że przestaje się na niego zwracać uwagę.

Przeciwko trenerowi Niedbalskiemu, dwa lata temu, zaliczyłeś swoje najbardziej niesamowite spotkanie w barwach Anwilu Włocławek. Pamiętasz te pięć trójek w pierwszej połowie?

- Oczywiście, pamiętam, ale... dwa lata temu to było dwa lata temu. W tym roku jest inaczej... W tamtym meczu czułem, że wszystko idzie po mojej myśli i oczywiście byłoby super, gdybym coś takiego powtórzył w meczu w poniedziałek. I dla mnie byłoby świetnie, i dla zespołu.

Źródło artykułu: