Tarnobrzeżanie całkiem nieźle prezentowali się na początku spotkania. Pierwsza kwarta zresztą zakończyła się remisem po 19. Później jednak koszalinianie zaczęli odjeżdżać gościom. Gospodarze mieli sporo argumentów w tej strzelaninie. Przede wszystkim znakomicie grali Amerykanie - Qyntel Woods i Devon Austin. Ta dwójka razem uzyskała 41 punktów. Poza tym AZS potrafił wykorzystać przewagę w walce podkoszowej (40-28).
[ad=rectangle]
- Przed meczem dużo rozmawialiśmy o tym, że AZS Koszalin jest zespołem rzucającym. Prawie wszyscy zawodnicy potrafią trafić z dystansu. W pierwszej kwarcie potrafiliśmy ich zatrzymać, ale w drugiej odsłonie strzelcy z Koszalina złapali drugi bieg. Już do przerwy Akademicy mieli siedem trójek na swoim koncie i odjechali na kilkanaście punktów - podkreśla Zbigniew Pyszniak, opiekun Jeziora Tarnobrzeg.
- Liczyłem na porażkę 15-punktową w Koszalinie. W pewnym momencie znów zaczęliśmy grać zespołowo, mieliśmy 3-4 minuty dobrej gry, ale znów zaczęliśmy popełniać proste błędy. Gospodarze to wykorzystali bezlitośnie i zaczęli zdobywać łatwe punkty z kontrataku - szczerze przyznaje sternik klubu z Podkarpacia.
Jego zawodnicy ostatecznie przegrali różnicą 27 punktów. - Nie graliśmy zespołowo. Już po raz kolejny w tym sezonie powtarzam, że my indywidualnie nic nie poradzimy. Tylko drużynowo możemy coś osiągnąć - zaznacza Pyszniak.
Goście trafili zaledwie trzy z dziewiętnastu rzutów z dystansu. Gospodarze takich rzutów mieli aż dziesięć.