Już do połowy podopieczni Saso Filipovskiego mieli nad Anwilem Włocławek 29 punktów przewagi. W drugiej odsłonie zielonogórzanie spokojnie kontrolowali mecz. - Zawsze staramy się mocno zaczynać mecz, ale to wychodzi różnie. Potem czasem ucieka nam przewaga i trener uczula nas, by zawsze grać na 100 procent i nie jest ważne, czy mamy 10 punktów straty do rywala czy 10 punktów przewagi. Chodzi o to, by dawać z siebie wszystko i nie myśleć o wyniku, a grać dla zespołu i dla kibiców. Przeciwko Anwilowi to się udało - podsumował Adam Hrycaniuk.
[ad=rectangle]
Mimo wysokiego prowadzenia do przerwy, w drugiej połowie Stelmet Zielona Góra nie spuścił z tonu i utrzymywał wysoki poziom. - Podczas przerwy mówiliśmy sobie w szatni, że jest 0:0 i cały czas gramy naszą obronę i zagrywki. Staraliśmy się bronić jak najlepiej, by nie dać Anwilowi poczuć swobody - dodał środkowy biało-zielonych.
Włocławianie byli tylko cieniem zespołu, który przed tygodniem pokonał we własnej hali aktualnych mistrzów Polski - drużynę PGE Turowa Zgorzelec. - Tydzień temu Anwil zagrał fenomenalny mecz, pokonali Turów. Włocławianie to dobra drużyna, mają dobrego trenera, więc wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. My jednak wysoko ustawiliśmy poprzeczkę w obronie i Anwil się pogubił. Przede wszystkim fanatyczna defensywa dała nam przewagę - zakończył Hrycaniuk.