Saso Filipovski: Nie chcieliśmy zlekceważyć Jeziora

Dopiero ostatnie minuty wyłoniły zwycięzcę meczu Stelmet Zielona Góra - Jezioro Tarnobrzeg. Skazywani na porażkę goście dzielnie walczyli z wicemistrzami Polski.

Na niespełna pięć minut przed końcowym gwizdkiem podopieczni Zbigniewa Pyszniaka wygrywali w Zielonej Górze różnicą sześciu punktów. Ostatnie akcje należały jednak do Stelmetu, który ostatecznie wygrał mecz 71:65. - Tarnobrzeżanie trafiali trudne rzuty za trzy punkty i zrobiło się gorąco. W ostatnich pięciu minutach zagraliśmy dobrze w obronie i fajnie, że wygraliśmy też zbiórki - to nas uratowało. Dobrze, że nie było paniki i zawodnicy zaakceptowali moje decyzje. W końcówce zagraliśmy dwoma rozgrywającymi i Quintonem, który miał pomóc w zbiórkach i obronie. Podczas meczu w ataku mieliśmy wiele otwartych pozycji, których nie trafialiśmy, przez co pojawiła się frustracja, a to też wpływało na obronę. Najważniejsze, że wygraliśmy - skomentował Saso Filipovski.

[ad=rectangle]

Zielonogórskich kibiców dziwiła niemoc Biało-Zielonych. Wicemistrzowie Polski byli bowiem zdecydowanym faworytem spotkania z Jeziorem Tarnobrzeg. - Nie chcieliśmy zlekceważyć Jeziora. Przygotowywaliśmy się jak do każdego innego rywala, mieliśmy trzy spotkania pod kątem taktyki rywali. Oni nie mieli żadnej presji, a my musieliśmy wygrać. Takie spotkania zawsze są bardzo trudne, bo jak się przegra to jest katastrofa, a gdy się wygra różnicą 15 punktów, to kibice mówią, że graliśmy za słabo. To dla nas kolejna lekcja, że jeszcze musimy nad sobą popracować - dodał trener zielonogórskiej ekipy.

Mimo porażki w Winnym Grodzie, tarnobrzeżanie mogą być zadowoleni ze swojej postawy w starciu z rywalem, który dysponuje o wiele większym budżetem. - Jezioro ma dobrego rozgrywającego, któremu trudno zabrać piłkę. Tarnobrzeżanie kontrolowali grę, w jednym ataku grali trzy albo cztery pick and rolle czy pick and popy, penetrowali pod kosz i wtedy podawali - przyznał Słoweniec.

W obliczu nieobecności zawieszonego Chevona Troutmana nieco ponad 10 minut spędził na parkiecie Patryk Pełka. - Pełka świetnie grał 10 minut. Wprawdzie nie zdobył punktów, ale miał dwa bloki, dwa razy zebrał piłkę, uratował tranzycję. Pełka bardzo nam pomógł. Dobrze spisał się też Aaron Cel, który cały tydzień był chory, a mimo tego zagrał 30 minut - zakończył Saso Filipovski.

Źródło artykułu: