Miami Heat prowadzili do przerwy 51:32, by po zmianie stron zdobyć zaledwie 27 punktów i przegrać z Chicago Bulls 78:89. - To było kłopotliwe - komentował niemoc rywali środkowy przyjezdnych, Joakim Noah. W drugiej połowie Goran Dragić i Hassan Whiteside trafili wspólnie 8 na 16 oddanych rzutów, a reszta drużyny umieściła w koszu tylko 3 na 27 prób z gry! - Wszyscy jesteśmy sfrustrowani tym faktem, że nie mogliśmy wyjść z tej beznadziejnej sytuacji - przyznał szkoleniowiec gospodarzy, Erik Spoelstra.
[ad=rectangle]
Byki rozpoczęły trzecią kwartę od serii 11:0, a ostatecznie ten fragment padł ich łupem w stosunku 33:8. Goście w decydującej odsłonie szybko objęli 12-punktowe prowadzenie, a trzykrotnych mistrzów NBA dwoma rzutami zza łuku pogrążył jeszcze Nikola Mirotić.
Drużynę ze stanu Illinois do 47. zwycięstwa w sezonie 2014/2015 poprowadził Pau Gasol, który zapisał na swoim koncie 16 punktów i 15 zbiórek. Aaron Brooks i Taj Gibson mieli po 14 oczek, a podkoszowy zebrał dodatkowo 12 piłek, przyczyniając się do tego, że Bulls wygrali walkę pod tablicami w stosunku 51-46.
Derrick Rose rozegrał drugi mecz po przerwie spowodowanej kontuzją kolana, notując 12 punktów. Rozgrywający trafił jednak zaledwie 5 na 15 oddanych rzutów i popełnił trzy straty - najwięcej w całym zespole. 26-latek spędził na parkiecie 20 minut. - Wciąż próbuje odnaleźć swój rytm. To nie stanie się z dnia na dzień - mówi trener Byków.
Podopieczni Toma Thibodeau awansowali na 3. miejsce w Konferencji Wschodniej i mają w tym momencie o jedno zwycięstwo więcej niż Toronto Raptors. Coraz gorzej wygląda z kolei sytuacja Miami Heat. By drużyna Erika Spoelstry awansowała do fazy play-off, musi odrobić 1,5 spotkania straty do Brooklyn Nets bądź Boston Celtics. - Wciąż możemy to zrobić - twierdzi Dwyane Wade, którego zespół zmierzy się jeszcze z Toronto Raptors, Orlando Magic i Philadelhpią 76ers.
W czwartek Flash przestrzelił aż 16 rzutów z pola i zgubił pięć piłek, a tylko 3 na 13 oddanych prób umieścił w koszu równie fatalnie spisujący się Luol Deng. Heat na nic zdało się 19 punktów i 16 zbiórek Hassana Whiteside'a czy 13 oczek wchodzącego z ławki rezerwowych Michaela Beasleya. Warto dodać, że Bulls grali bez Jimmy'ego Butlera. Heat już od dawna muszą radzić sobie bez Chrisa Bosha, Josha McRobertsa czy Shabazza Napiera.
Wielka noc Stephena Curry'ego! Rozgrywający zdobył 45 punktów i rozdał 10 kluczowych podań, uzyskując 17/23 w rzutach z gry i 8/13 zza łuku. Dodatkowo pobił najwyższe osiągnięcie sezonu w historii NBA traktujące o liczbie celnych prób za trzy punkty.
Golden State Warriors w rozgrywkach regularnych rozegrają jeszcze trzy spotkania, a Curry już teraz zaaplikował rywalom 276 rzutów tego typu. Co ciekawe, wcześniejszy rekord również należał do syna Della Curry'ego i wynosił 272 celne próby zza łuku. Ray Allen w sezonie 2005/2006 trafił 269 trójek.
Wojownicy z Oakland pokonali Portland Trail Blazers 116:105, odnosząc 64. zwycięstwo. Wygrali ponadto już 36. spotkanie we własnej hali, co jest najlepszym osiągnięciem w historii klubu. Podopieczni Steve'a Kerra zatrzymali oponentów w czwartej kwarcie, gdzie goście ze stanu Oregon zdobyli tylko 21 oczek.
Kontuzji nabawił się ponadto rzucający Trail Blazers, Arron Afflalo. 29-latek uskarżał się na ból w okolicach prawego ramienia i możliwe, że będzie zmuszony opuścić nie tylko ostatnie spotkania zasadniczego, ale również nie pomoże swojej ekipie podczas rozgrywek fazy play-off. Afflalo w barwach PTB rozegrał do tej pory 24 spotkania, notując średnio 10,7 punktu i 2,8 zbiórki.
Wyniki:
Miami Heat - Chicago Bulls 78:89 (18:20, 33:12, 8:33, 19:24)
(Whiteside 19, Dragic 15, Beasley 13 - Gasol 16, Brooks 14, Gibson 14, Dunleavy 12, Rose 12)
Golden State Warriors - Portland Trail Blazers 116:105 (30:27, 27:27, 27:30, 32:21)
(Curry 45, Thompson 26, Barnes 12 - Aldridge 27, Lillard 20, McCollum 17)