Bardzo wysokim zwycięstwem zakończyło się trzecie spotkanie pierwszej rundy play-off, pomiędzy ACK UTH Rosą i PTG Sokołem (60:88 - przyp. aut.). Wicelider tabeli po rundzie zasadniczej od początku uzyskał sporą przewagę, która po zakończeniu pierwszej kwarty wynosiła 8 punktów. Z każdą następną minutą prowadzenie się powiększało.
[ad=rectangle]
- Naszym celem było "ustawienie" meczu od pierwszych minut i to nam się udało. Bardzo mocna obrona, z której wzięły się łatwe punkty. Niezła skuteczność rzutowa i przede wszystkim to, że podeszliśmy bardzo skoncentrowani do tego meczu - Dariusz Kaszowski wyliczył te elementy, które w głównej mierze zadecydowały o końcowym triumfie jego drużyny.
Łańcucianie pałali żądzą rewanżu za niespodziewaną porażkę, jakiej doznali w Radomiu na początku stycznia (73:92). - Cieszę się, że udało się pokonać zespół rezerw Rosy, bo na tej sali gra się bardzo niewygodnie, o czym przekonaliśmy się w pierwszej rundzie, kiedy przegraliśmy bardzo wyraźnie - przyznał trener.
Pomimo triumfów w dwóch pierwszych pojedynkach przed własną publicznością, przed rewanżem w obozie Sokoła dominował spokój. - Obawialiśmy się tego spotkania. Utrzymaliśmy pełną koncentrację i wytrzymaliśmy tę kondycyjną rywalizację z młodymi zawodnikami - zaznaczył opiekun.
Do sobotniego starcia UTH Rosa przystąpiła bez Damiana Jeszke i Daniela Szymkiewicza. Czy sztab szkoleniowy i zawodnicy posiadali informację na temat absencji tych dwóch koszykarzy? - Przypuszczaliśmy, że tak będzie, bo pierwszy zespół grał bardzo ważny mecz w Słupsku. Nie wiedzieliśmy o kontuzji Damiana Jeszke - skomentował Kaszowski.
Mimo wszystko, łańcucianie wcale nie spodziewali się łatwego meczu. - Nie lekceważyliśmy rywala, nie uważałem, że będzie łatwiej, bo w pierwszym spotkaniu, rozegranym u nas, właśnie w tym składzie pierwszoligowym mieliśmy z UTH Rosą największy problem - przypomniał trener. - W drugim dniu, gdy doszedł Jeszke, okazało się, że mecz był o wiele łatwiejszy. Spotkanie spotkaniu nierówne, ale ostrzegałem moich graczy, że musi być pełna koncentracja pomimo braku graczy z ekstraklasy - dodał.
W drugiej połowie, przy bardzo wysokim prowadzeniu, między innymi Tomasz Pisarczyk, ale i pozostali zawodnicy Sokoła, popisali się kilkoma efektownymi akcjami. - Wychodziło to z sytuacji boiskowej. Ludzie z Radomia również znają Tomka Pisarczyka i wiedzą, że skoczność jest jego atutem. Miał okazję zakończyć kilka razy efektownie - spróbował i to zrobił. Dostał też efektowną "czapę". Fajnie, że kibice mogli zobaczyć kilka widowiskowych akcji - zakończył Kaszowski.