Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. I

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
- Ktoś musi odbierać wypłatę z NBA - Isiah usłyszał w drodze do domu. - Lordowi Henry'emu się nie udało, Gregory'emu również. Ja byłem blisko, lecz ostatecznie też nic z tego nie wyszło. Ale my na to zasłużyliśmy. Ktoś musi wyciągnąć rękę po tę kasę! Słowa starszego i bardziej doświadczonego brata zrobiły na chłopaku wielkie wrażenie. - Spośród wszystkich braci, tak naprawdę tylko on uratował mi życie - wspomina późniejszy rozgrywający Detroit Pistons. - W tamtym czasie byłem bardzo zagubiony, a on zaczął spędzać ze mną dużo czasu. Chłopcy sporo trenowali na boisku do koszykówki, dzięki czemu Isiah doskonalił swoją grę i przygotowywał się do rywalizacji na poziomie szkół średnich, gdzie często można spotkać naprawdę solidnych zawodników.

Mary starała się jak mogła, żeby choć część swoich pociech ocalić przed sidłami życia na ulicach North Lawndale. Ciągle powtarzała im jak mają się zachowywać w szkole i poza nią, a także wprowadziła godzinę policyjną, po której nie wolno im było opuszczać domu. Dbała też o warunki mieszkaniowe rodziny i nie dopuszczała, żeby Thomasowie musieli przebywać w budynku, w którym bali się o swoje bezpieczeństwo. Gdy miasto zgodziło się zaakceptować jej roszczenia, ale jednocześnie odebrało zapomogę finansową, skutecznie interweniowała u samego burmistrza. Choć dorastała jako baptystka, zwróciła się w stronę katolicyzmu po tym jak otrzymała pracę kucharki w stołówce szkoły działającej przy lokalnym kościele. Wykarmić tak liczną rodzinę było naprawdę ciężko, ale zawsze pilnowała, żeby jej dzieci nie chodziły głodne. Niestety serwowane pożywienie nie należało do najzdrowszych. - Dostawaliśmy jedzenie z kościoła i pewnego razu był to tylko Hamburger Helper - wspomina Isiah. - Mnóstwo kartoników tego czegoś. Miało się wrażenie, że już zawsze będziemy to jeść. Kiedy firma Quaker Oats zaczęła robić musli, również dostaliśmy mnóstwo tego. Nie mieliśmy nawet mleka i jedliśmy samą mieszankę aż do syta. Zgłodniałeś? Mogłeś wszamać jeszcze trochę musli.

Droga do NBA jest długa i kręta. Zazwyczaj prowadzi przez licealne i akademickie parkiety, a najmłodszy z Thomasów właściwie nie mógł zostać profesjonalistą inaczej niż błyszcząc na boisku w szkole średniej i na uczelni. Przygotowania do zawojowania ligi zawodowej Isiah zaczął bardzo wcześnie, bo w wieku... trzech lat! Właśnie wtedy Alexis dał mu swoją koszulkę do basketu. - Zwisała aż do kostek - wspomina. Starsi bracia pomimo sprzeciwu matki zabierali malca ze sobą na podwórkowe mecze, a ten wszystko chłonął, aż w końcu zaczął czynnie uczestniczyć w spotkaniach. - Później wzięliśmy go do naszej drużyny grającej w lidze letniej - dodaje Larry. - Miał wtedy osiem lat i występował na pozycji rozgrywającego przeciwko trzynasto- oraz czternastolatkom. Sięgał im do tyłków!

Pomimo bardzo młodego wieku, Isiah doskonale wiedział, jaka jest jego rola na boisku. Musiał dostarczać piłkę kolegom, którzy tworzyli sobie dogodne pozycje do oddawania rzutów. Wywiązywał się z tego najlepiej jak mógł. Bracia wiedzieli, że najmłodszy z nich został obdarzony talentem, który należy właściwie pielęgnować. Przepustkę na akademickie parkiety mogło mu dać jednak tylko liceum, w którym koszykówkę traktowało się w stu procentach poważnie. Właśnie dlatego delegacja Thomasów udała się na oddalone o szesnaście kilometrów przedmieścia Chicago, do Westchester - siedziby St. Joseph's High School. Placówka oferowała dobry program sportowo-edukacyjny, a także posiadała świetnie wyposażoną salę gimnastyczną.

Trenerem w St. Joseph's High School był Gene Pingatore - ten sam, który wystąpił w dokumentalnym filmie pt. "W obręczy marzeń", który opowiada historię dwóch młodych chłopców, dla których największym życiowym marzeniem, a zarazem jedyną szansą na poprawę losu jest gra w basket. "Coach Ping", jak pieszczotliwie nazywano szkoleniowca, był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu i nie pozwolił, żeby taki talent jak Isiah poszedł na zmarnowanie. Uczęszczanie do szkoły na przedmieściach to nie była jednak bułka z masłem. Należało wstać z łóżka o 5:30 rano, bo trzydzieści minut później odjeżdżał autobus do Westchester. Po półtoragodzinnej podróży młodzieńca czekał jeszcze niemal dwuipółkilometrowy spacer, który dawał się we znaki zwłaszcza zimą. - Umierałem z zimna - wspomina Thomas. - Kiedy wsiadałem do autobusu, było jeszcze ciemno, a gdy docieraliśmy na miejsce, zdążyło się już całkiem rozjaśnić.

Początki Isiah w liceum z jednej strony nastrajały optymistycznie, a z drugiej niekoniecznie. - Możesz grać na topowej uczelni - powtarzał trener Pingatore. - Jeśli jednak nie będziesz miał odpowiednich stopni, to cały twój wysiłek pójdzie na marne. Thomas z ledwością zdał do drugiej klasy i ciężko mu było zaaklimatyzować się w środowisku zdominowanym przez białych. Gdy pewnego dnia otrzymał naganę za spóźnienie na zajęcia, zadzwonił do mamy i wydusił z siebie: - Rzucam tę szkołę. Zszokowana kobieta odparła ze stoickim spokojem: - Zrobisz to, co jest dla ciebie najlepsze, ale powiedz mi proszę jeszcze raz i powoli, co zamierzasz uczynić. - Chcę rzucić tę szkołę - kontynuował Isiah. - Jeszcze wolniej - prosiła Mary. - Ja... zostaję - zakończył chłopak.
fot. Keith Allison - Creative Commons fot. Keith Allison - Creative Commons
Najmłodszy z Thomasów był zdyscyplinowanym dzieckiem i posiadał wewnętrzną motywację do osiągnięcia sukcesu. "Coach Ping" miał pod swoimi skrzydłami nieoszlifowany diament, o którym marzy każdy trener pracujący z młodzieżą. - Tylko jeden raz wraz z jego matką musieliśmy przywołać go do porządku - wspomina szkoleniowiec. - On przyszedł do tej szkoły z myślą, że będzie tu tylko po to, żeby grać w koszykówkę. Musieliśmy mu wytłumaczyć, że jeśli nie zmieni swojego myślenia, to nie dostanie stypendium na żadnym uniwersytecie. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy mieliśmy z nim problem.

Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Bibliografia: Chicago Tribune, Sports Illustrated, Paul Challen - The Isiah Thomas Story, nba.com, slate.com, sports.jrank.org.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×