Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. V

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Pistons przez dwie pierwsze serie przeszli jak burza, gromiąc 3-0 Washington Bullets i 4-1 Atlantę Hawks. W trzeciej kwarcie trzeciego starcia przeciwko Jastrzębiom Thomas rzucił aż 25 "oczek", co stanowiło nowy rekord play-offs. - Jego gwiazda zaświeciła wtedy pełnym blaskiem - wspomina Bill Laimbeer. W kolejnym spotkaniu fenomenalny rozgrywający rodem z Chicago dał swej drużynie zwycięstwo, zdobywając punkty w ostatniej sekundzie widowiska. - Trzeba być silnym psychicznie, żeby wziąć na swoje barki akcję decydującą o losach pojedynku - mówił na gorąco, a dzień wcześniej podczas ceremonii w Bloomington odebrał dyplom ukończenia studiów na Indiana Univrsity. Życie zawodowego sportowca to ustawiczny brak wolnego czasu, a on pomimo tego potrafił się zmobilizować i dotrzymać złożonej kilka lat wcześniej obietnicy. - Mama była bardzo podekscytowana - wspomina. - Jednocześnie płakała i śmiała się. Targało nią wiele emocji.

O wielki finał Tłokom przyszło się zmierzyć z Boston Celtics, w barwach których niezmiennie brylował Larry Bird. Seria trwała aż siedem meczów, a każda z drużyn w pełni wykorzystała atut własnego parkietu, co skończyło się triumfem Celtów 4-3. W ostatnim spotkaniu team ze stanu Massachusetts wygrał zaledwie 117:114, a niezmordowani koszykarze Tłoków musieli sobie radzić nie tylko z przeciwnikami, ale z kibicami w hali Boston Garden, którzy delikatnie mówiąc nie okazali się zbyt gościnni. Po końcowej syrenie wielki skandal wywołał natomiast Dennis Rodman, który krótko podsumował Birda: - On jest przereklamowany pod wieloma względami. Nie sądzę, żeby był najlepszym zawodnikiem. Po prostu jest przereklamowany. Dlaczego zdobył taki rozgłos? Bo jest biały. O czarnym zawodniku nigdy się nie mówi, że jest najlepszy. "Robak" szybko zrozumiał, że nie zachował się zbyt elegancko, po czym przeprosił rywala, ale nie zmieniało to faktu, iż pogorszył w ten sposób i tak złą reputację "Bad Boys".

Isiah jako niekwestionowany lider teamu z Detroit, został poproszony o komentarz do słów swojego kolegi. - Larry jest sławny tylko dlatego, że jest biały - zacytowała jego wypowiedź prasa, co wywołało jeszcze większe poruszenie. Oburzenie ludzi było tak wielkie, że "Mikrus" musiał zwołać specjalną konferencję prasową w kalifornijskim Inglewood przy okazji pierwszego starcia finałowego pomiędzy Los Angeles Lakers a Boston Celtics. Thomasa słuchało wówczas grubo ponad stu przedstawicieli mediów oraz sam Larry Bird. - Słowa, które wypowiedziałem tamtej nocy, były zwyczajnym żartem - mówił. - Jestem w posiadaniu nagrania, na którym słychać w moim głosie śmiech oraz sarkazm. Śmiejąc się powiedziałem do mikrofonu, że muszę się zgodzić z Rodmanem, iż gdyby Larry był czarny, to byłby po prostu jednym z wielu dobrych zawodników. No i stąd wzięły się te wszystkie kontrowersje.

Wiele postronnych osób uważało wypowiedź Thomasa za przejaw rasizmu. Takie podejście do sprawy bardzo bolało samego zainteresowanego: - Jestem facetem, który przez całe swoje życie starał się jednoczyć ludzi poprzez koszykówkę. W końcu głos zabrał też obecny na sali skrzydłowy bostońskich Celtów: - Wierzcie mi, że jeśli Isiah powiedział to w żartach, to tak właśnie było. Ja nie mam z tym żadnego problemu. Żal mi jedynie jego, bo te słowa dotknęły wielu ludzi i właśnie dlatego teraz tu jesteśmy. Podczas najbliższego starcia z Pistons na pewno dopadnę Dennisa Rodmana i się z nim rozliczę. Choć Bird załatwił spięcie z Isiah polubownie, to "Mikrus" po całym tym zamieszaniu zaczął o wiele bardziej zwracać uwagę na to co mówi do mikrofonu. Trzy razy się zastanowił, zanim odpowiedział na każde nawet niewinne brzmiące pytanie.

W zmaganiach 1987/88 Tłoki z bilansem 54-28 były już drugie na Wschodzie. Statystyki indywidualne Thomasa, zwanego też "Zeke", nieco się pogorszyły, ale zyskał dzięki temu zespół, który ponownie zameldował się w finale konferencji, odprawiając z kwitkiem 3-2 Washington Bullets oraz 4-1 Chicago Bulls z niesamowitym Michaelem Jordanem w składzie. Podczas starć z ekipą z "Wietrznego Mista" Chuck Daly okazał się mistrzem defensywy. Trener Pistons opracował trzynaście zasad, które miały powstrzymać imperatorskie zapędy "Jego Powietrzności". Reguły te sprowadzały się do podwójnego krycia lidera Byków oraz blokowania środka pola silnymi i wysokimi zawodnikami. Strategia ta okazała się niezwykle skuteczna, gdyż "Air" w całej serii tylko raz uzbierał ponad 30 "oczek".

Na drodze Isiah i spółki do wielkiego finału NBA po raz kolejny stanęli Boston Celtics. Ekipa ze stanu Michigan po zaprzepaszczonej rok wcześniej szansie była niesłychanie zmotywowana do zdetronizowania teamu Larry'ego Birda. - Żeby ich pokonać, musimy tworzyć coś więcej niż drużynę koszykarską - mówił Thomas tuż po czwartym meczu serii, po którym stan rywalizacji brzmiał 2-2. - Trzeba stawić czoła pewnemu sposobowi myślenia. Celtowie nie są stworzeni do przegrywania i wszyscy wokół są tego samego zdania. Starcie numer pięć w Boston Garden zakończyło się sześciopunktowym triumfem Tłoków po dogrywce, choć do przerwy goście przegrywali różnicą kilkunastu "oczek". Dwa dni później przed niemal czterdziestoma tysiącami kibiców zasiadającymi w Pontiac Silverdome, podopieczni Chucka Daly'ego dopełnili dzieła zniszczenia i awansowali do wymarzonego finału. Isiah rzucał ze słabiutką skutecznością 3/11 z pola, zdobywając łącznie 9 punktów, 9 asyst, 5 zbiórek i 3 przechwyty. Nie rozegrał może porywających zawodów, ale czuł wielką satysfakcję z tego, że ciężka praca wreszcie się opłaciła.
Celtowie schodzili z parkietu naprawdę zrezygnowani. Ze względu na styl preferowany przez "Bad Boys", nikt w tamtych czasach nie lubił z nimi grać, a bostończycy dali temu wyraz udając się do szatni nawet bez rutynowego uścisku dłoni, będącego ogólnie przyjętym gestem uznania wobec umiejętności rywala. Jedynie Kevin McHale zdobył się na kilka ciepłych słów. - "Zeke", nie zadowalaj się samym awansem do finału. Idź po pełną pulę - powiedział do Thomasa. Tymczasem czekające Tłoki zadanie wydawało się naprawdę trudne, gdyż zespół ze stanu Michigan o tytuł miał rywalizować z napakowanymi gwiazdami Los Angeles Lakers.

Koniec części piątej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Bibliografia: Chicago Tribune, Sports Illustrated, Paul Challen - The Isiah Thomas Story, nba.com, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. I
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. II
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. III 
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. IV

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×