W niedzielę wieczorem Robert Skibniewski odesłał podpisany kontrakt i tym samym związał się z Anwilem przynajmniej na sezon 2015/2016 (choć w kontrakcie zawarta została klauzula o automatycznym przedłużeniu współpracy w przypadku awansu do play-off). We Włocławku 32-latek będzie rywalizował o minuty na rozegraniu z innym Polakiem, Kamilem Łączyńskim. Decyzja o zatrudnieniu dwóch rodzimych graczy na pozycji numer jeden wywołała sporo emocji w koszykarskim świecie.
[ad=rectangle]
- Przemyśleliśmy ten ruch dobrze. Ja razem z moimi współpracownikami, pracownicy klubu oraz sam zawodnik i uznaliśmy, że ta decyzja przyniesie nam dużo korzyści - mówi trener Anwilu, Igor Milicić i natychmiast odnosi się do kwestii tego, iż dwóch polskich playmakerów to "ryzyko". Takich głosów po ruchu Anwilu przecież nie brakowało.
- Każdy może myśleć, co chce, natomiast jaka jest różnica między posiadaniem dwóch Polaków na jedynce, a posiadaniem jakiegoś zawodnika z zagranicy i Roberta lub Kamila do tego? I tak jest konkurencja oraz walka o minuty, i tak. Tym, którzy mówią, że to ryzyko - a także do mnie dotarły takie sygnały - odpowiadam: to mój problem, a posiadanie w drużynie i Skiby, i Łączki to żadne ryzyko - tłumaczy chorwacki szkoleniowiec.
Obaj zawodnicy mają jednak swoje ambicje i obaj będą chcieli spędzać na parkiecie dużo minut. Jeden z nich będzie starterem, a drugi zmiennikiem, choć od słowa "zmiennik" trener Milicić również ucieka.
- Zmiennik? A kto to jest zmiennik? Dla mnie obaj są i będą pełnowartościowymi graczami mojego zespołu, bo obaj świetnie prowadzą grę drużyny i potrafią kierować resztą zawodników. Dwóch bardzo dobrych rozgrywających w drużynie to podstawa. Huertas w Barcelonie też nie zawsze zaczyna mecze jako starter, ale nie można powiedzieć, że jest zmiennikiem. Oczywiście, ktoś musi rozpoczynać mecze, ale to nie znaczy, że ten drugi jest gorszy, słabszy czy cokolwiek innego - wyjaśnia Milicić.
Przypomnijmy, że to właśnie para Skibniewski - Łączyński poprowadziła grę reprezentacji Polski do awansu do EuroBasketu 2015 w zeszłorocznych eliminacjach. Wówczas więcej minut otrzymał 32-latek, ale i młodszy o pięć lat Łączyński potrafił stanąć na wysokości zadania w ważnych momentach.
- Rozmawiałem i obydwoma graczami i oni wiedzą, że grając razem pod moją wodzą mogą dużo udowodnić. Ja jestem bardzo pozytywnie nastawiony i liczę, że boisko udowodni słuszność wyboru mojego i klubu - kończy Milicić.