Celem pierwsza piątka - wywiad z Jakubem Karolakiem, rzucającym obrońcą PGE Turowa

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Były problemy na początku?

- I to niemałe. Ciągle popełniałem błędy, ale to normalne. Podawałem, gdy powinienem rzucać i odwrotnie (śmiech). Ale to tylko taki początek. W miarę jak dostawałem coraz więcej szans na parkiecie czułem się coraz pewniej. Pod koniec pierwszego sezonu było już nieźle.

Przez te dwa lata grałeś średnio nieco ponad kwartę. Nie chciałeś nigdy zmienić zespołu na słabszy, ale taki, w którym mógłbyś grać po 25, 30 minut? Może jakieś wypożyczenie?

- Jestem przeciwnikiem tego typu rozwiązań. Sam po sobie widzę ile same treningi z najlepszymi zawodnikami w Polsce mi dały. Same treningi nie dadzą nic, gdy nie masz przeciwników, od których mógłbyś się uczyć i ich podpatrywać, ale ja miałem to szczęście, że grałem np. przeciwko Michałowi Chylińskiemu. Nie chcę dyskredytować klubów z dalszych miejsc tabeli, ale wychodzę z założenia, że lepiej jest trenować w silnym klubie, niż grać w słabym, w którym dwaj Polacy stoją w rogach, a o wszystkim na parkiecie - niestety za przyzwoleniem trenera - decydują Amerykanie.

Mówi się jednak, że sam trening nigdy nie da tego, co mecz, bo trening nigdy nie odzwierciedli atmosfery meczu, dopingu kibiców, adrenaliny...

- Może i coś w tym jest, ale w moim konkretnym przypadku, same treningi z najlepszymi zawodnikami w Polsce wystarczyły bym notował progres. Ale też trzeba wziąć pod uwagę, że ja naprawdę miałem szczęście: trener, który chciał na mnie stawiać, wokół zawodnicy wyjątkowej klasy i do tego minuty w meczach. Choć też oczywiście poparłem to wszystko ciężką pracą na treningach.

Czyli nie do końca chodzi o same treningi albo mecze, ale też o sytuację w jakiej się jest.

- Tak. 15 minut na parkiecie w zespole, który ma swoje zasady, swój system gry, kontynuację myśli taktycznej są o wiele cenniejsze, niż 30 minut w drużynie bez zasad gry w obronie, w drużynie, która atak opiera o prostego pick and rolla i nic więcej.

Czy to prawda, że mogłeś odejść z PGE Turowa tego lata?

- Słyszałem coś na ten temat, ale to... kompletna nieprawda. Od razu po sezonie wiedziałem, że zostanę w Zgorzelcu. Miałem kontrakt dwuletni z opcją przedłużenia i szybko doszliśmy do porozumienia z prezesem, że wypełnię zobowiązanie do końca.

Pojawiały się informacje o twoim rzekomym powrocie do Lublina.

- Jak co roku (śmiech). Jestem stamtąd, więc często łączą mnie z tym klubem. Nic jednak nie było na rzeczy.

Jakie masz oczekiwania w stosunku do siebie na sezon 2015/2016?

- Wygrać jak najwięcej meczów.

Ale mówisz o zespole, a ja pytam cię w kontekście indywidualnym.

- Ale koszykówka to gra zespołowa (śmiech)!

To prawda. Jednak?

- Jeśli PGE Turów będzie wygrywał, ja będę zadowolony. Aczkolwiek chciałbym czuć za rok, że zrobiłem kolejne kroki do przodu, że zanotowałem progres, że jestem lepszym, dojrzalszym graczem.

Czy udział w play-off będzie sukcesem dla PGE Turowa w nadchodzącym sezonie? 

- Tak. Myślę, że będzie, ale mam nadzieję, że tylko pierwszym spośród innych.

Podekscytowany wyzwaniem - wywiad z Danielem Dillonem, nowym rzucającym PGE Turowa

Czy Jakub Karolak będzie grał w pierwszej piątce PGE Turowa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×