Piotr Stelmach: Zawsze szybko się uczyłem

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
To jest to co wszyscy oglądamy na filmach?

- Akurat to, co jest na filmach jest tylko dla garstki wybranych, gwiazd, o których wiadomo, że trafią do NBA. Reszta tak dobrze nie ma, ale mimo wszystko jest to wyjątkowe.

Wybrałbyś tę drogę jeszcze raz?

- Drogę tak, bo jestem bardzo dumny z tego, że zrobiłem dyplom, skończyłem studia. Rodzice bardzo tego chcieli. W Stanach Zjednoczonych wszystko to jest zorganizowane. Gdybym został w Polsce po SMS Warka, to nie wiem czy pogodziłbym sport z nauką. Mam wielki szacunek do tych sportowców, którym udało się to zrobić. Także - drogę wybrałbym tę samą, ale uczelnię - inną. Taką, w której miałbym szansę bardziej zaistnieć. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że nie otrzymywałem zbyt wiele minut w trakcie mojej kariery w NCAA.

Do świadomości kibiców Tauron Basket Ligi przebiłeś się jednak wtedy, gdy zacząłeś grać w ekstraklasie w Kotwicy Kołobrzeg. Ja sam pamiętam taki mecz, w którym Kotwica przyjechała do Hali Mistrzów i nieoczekiwania wygrała 93:80, a ty byłeś jednym z kluczowych zawodników, rzuciłeś parę trójek...

- Pamiętam. To jest bardzo ciekawa rzecz w kontekście moich przygotowań do tego spotkania, a właściwie braku tych przygotowań. Gdy moi koledzy trenowali dzień przed starciem w Hali Mistrzów, ja jechałem do Włocławka przez pół Polski samochodem, bo wracałem… z pogrzebu. I gdy wydawało się, że myślami będę gdzieś indziej, przeciwko Anwilowi zagrałem rzeczywiście niezłe zawody.

Dwa lata w Kołobrzegu, następnie rok w Poznaniu i wreszcie twój najlepszy okres w karierze: trzy medale w trzy lata.

- I do tego po kolei. Brąz z Zastalem Zielona Góra w sezonie 2011/2012, następnie srebro z PGE Turowem Zgorzelec i złoto z tym klubem.

Jeśli zapytam o medal, który wspominasz najlepiej to odpowiesz pewnie, że złoty?

- Właśnie nie. Oczywiście, ma on wyjątkowy smak, ale… Najlepiej wspominam jednak brąz wywalczony z Zastalem, tym starym Zastalem. Mieliśmy wtedy bardzo ciekawy zespół, rodziła się naprawdę poważna drużyna, wywalczyliśmy pierwszy medal dla Zielonej Góry. Zawsze będę wspominał ten czas wyjątkowo, bo nie dość, że drużyna osiągnęła sukces, to jeszcze ja miałem w tym swój niemały wkład. O to bowiem chodzi: połączyć spełnienie własnych aspiracji z osiągnięciem drużyny.
Anwil Włocławek obronił trofeum Kasztelana z poprzedniego sezonu Anwil Włocławek obronił trofeum Kasztelana z poprzedniego sezonu
Studiowałeś i grałeś w USA, od kilku lat występujesz w ekstraklasie, wystąpiłeś także w koszulce z orzełkiem, masz medal z każdego kruszcu. Można powiedzieć, że w wieku 31 lat czujesz się zawodnikiem spełnionym? Niezły dorobek jak człowieka, który zaczął grać w koszykówkę dopiero w wieku 15 lat.

- Mówiłem, że szybko się uczę. A wygrałem jeszcze Puchar Polski. Z "polskich" trofeów nie mam tylko Superpucharu. Czy jednak jestem spełniony? Brakuje mi jednej rzeczy - występu w Eurolidze. Grałem w europejskich pucharach, ale nigdy nie dane mi było posmakować Euroligi. Wiem co to znaczy jechać czy lecieć na daleki wyjazd, poczuć atmosferę meczu gdzieś w obcej hali w Europie, ale nigdy nie zagrałem w najważniejszych rozgrywkach kontynentu. I kto wie, może już nie zagram. Muszę się z tym liczyć. Jest to jednak moje marzenie.

Na razie jesteś w Anwilu. Wszyscy liczą, że obecna ekipa Igora Milicicia rozpocznie nowy rozdział w historii włocławskiej koszykówki i wzniesie Anwil z powrotem na pułap play-off.

- Z całym szacunkiem dla poprzedniej ekipy, ale… myślę, że powinniśmy dać radę.

Rozmawialiśmy już o Anwilu we wcześniejszym wywiadzie. Powiedziałeś wówczas, że mógłbyś pójść do słabszego klubu, grać długo, rzucać dużo punktów, ale nie o to chodzi. Dzisiaj, po kilku tygodniach treningów powiesz to samo?

- Tak, cały czas mam aspiracje jako zawodnik. Chcę pełnić ważną rolę w zespole i chcę, by ten zespół również miał duże ambicje. To właśnie znalazłem w Anwilu, o czym rozmawialiśmy kilka tygodni temu.

Niektórzy zawodnicy są z trenerem Igorem Miliciciem po imieniu. A ty?

- Trenera można znać, można z nim grać we wcześniejszych latach, ale... Od razu przypomina mi się taka historia. Stargard Szczeciński, mój pierwszy kontakt z koszykówką. Trener zarządza przerwę podczas treningu, a ja pytam: "Proszę pana, a co teraz będziemy robić?". Trener spojrzał na mnie, poprosił do siebie i cichutko powiedział tylko: "Wiesz co, mów do mnie trenerze". Zapamiętałem na całe życie, bo tak jak mówiłem, szybko się uczę.

Rozmawiał Michał Fałkowski

Czy Piotr Stelmach będzie ważną postacią rotacji Anwilu Włocławek?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×