Lepszego rozpoczęcia sezonu tarnobrzeżanie nie mogli sobie wymarzyć. Dobra gra, wielkie emocje i pokonanie faworyta na własnym parkiecie to z pewnością duży zastrzyk pozytywnej energii na kolejne spotkania. Siarka Tarnobrzeg wyciągnęła wnioski ze sparingów i zagrała bardzo starannie, popełniając tylko osiem strat. Dokładając do tego 19 asyst i dobrą skuteczność jasno widać, że podopieczni Zbigniewa Pyszniaka chcą dzielić się piłką. WKS Śląsk Wrocław miał swoje szanse, by uratować się przed porażką, ale przegrał 74:75.
- To było dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Koledzy z zespołu grali bardzo twardo, a najważniejsze, że cały czas byliśmy jednością i trzymaliśmy się razem. Wszyscy mają wkład w wynik - przekonywał Eugene Harris.
Statystki nie kłamią - pięciu zawodników Siarki zdobyło 10 i więcej punktów, a kolejny zgromadził ich na swoim koncie dziewięć. Duża w tym zasługa 29-letniego rozgrywającego, którego ogranie w Europie i stoicki spokój dają Siarce nową jakość. - Jak widać każdy punktował, zagraliśmy jak kolektyw. To jest najważniejsza sprawa w koszykówce. Uważam, ze całkiem nieźle prezentowaliśmy się także w obronie - przyznał Amerykanin.
13 punktów i trzy asysty do dorobek zawodnika, który w swojej karierze pokazał już, że znakomicie potrafi wcielić się w rolę strzelca. Wydaje się, że Eugene Harris nie jest jeszcze w swojej najwyższej formie.
- Musimy się ciągle zgrywać, bo jesteśmy tu dopiero miesiąc. Trzeba poprawić komunikację i obronę pick and roll. Było parę naprawdę prostych strat, które mogły drogo kosztować - mówił Harris.
Kolejnym przeciwnikiem Siarki będzie mająca spore aspiracje ekipa King Wilków Morskich Szczecin, która kompletnie rozczarowała na inaugurację. - Musimy grać swoje. Trzeba przede wszystkim unikać przestojów. Ze Śląskiem mieliśmy chwilę słabości, ale tylko dwie minuty było źle. Reszta spotkania była w naszym wykonaniu całkiem dobra - dodał Harris.