MKS Dąbrowa Górnicza dobrze rozpoczął mecz z Polskim Cukrem Toruń. Po pierwszej połowie dąbrowianie mieli 14 punktów przewagi, a w pierwszych minutach trzeciej kwarty swoją zaliczkę powiększyli do 18 "oczek". W końcówce to jednak torunianie byli stroną dominującą, doprowadzili do wyrównania, a nawet mieli szansę na zapewnienie sobie triumfu w ostatnich sekundach.
Ostatecznie Twarde Pierniki wygrały po dwóch dogrywkach. Dąbrowianie po końcowej syrenie nie ukrywali rozczarowania. - Nie mam pojęcia co się stało, po prostu na całej linii daliśmy ciała. Uważam, że to nie końcówkę przegraliśmy, ale właśnie wtedy, gdy mieliśmy 15 punktów przewagi. Mam do siebie zastrzeżenia, niektórzy koledzy pewnie też. Można powiedzieć, że przegraliśmy wygrany mecz. Polski Cukier Toruń zaczął trafiać, a my stanęliśmy - przyznał Marcin Piechowicz, który na swoim koncie zapisał 7 punktów.
Gra po przerwie już w poprzednim sezonie była problemem MKS-u Dąbrowa Górnicza. Zagłębiowski zespół już wielokrotnie na przerwę schodził przy kilkupunktowym prowadzeniu, a po powrocie na parkiet tracili swoją przewagę. - Wydaje mi się, że wychodzimy tak samo zmotywowani, ale coś się zacina. Nie wiem jak to nazwać, powtórzę: daliśmy ciała i nie podlega to dyskusji - powiedział Piechowicz.
Po dwóch kolejkach MKS Dąbrowa Górnicza ma w swoim dorobku dwie porażki. O pierwszy triumf dąbrowianie walczyć będą na wyjeździe ze Startem Lublin. - Trzeba w końcu wygrać pierwszy mecz. Zwycięstwo w spotkaniu z Polskim Cukrem Toruń wyślizgnęło nam się z rąk. Nie możemy przegrać w Lublinie, bo już nie wypada. Pomimo że graliśmy trochę lepiej niż w Kutnie, to nie wygraliśmy - ocenił Piechowicz.