Polpharma lepsza w wojnie nerwów. "Nikomu nie życzę takiej huśtawki nastrojów"

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Prawdziwy horror przeżyli w niedzielę kibice Polpharmy Starogard Gdański. Ich ulubieńcy mieli już 21 punktów przewagi nad Treflem Sopot, a mało brakowało do tego, aby przegrali piąte spotkanie w tym sezonie.

Po pierwszej połowie niedzielnego meczu humory dopisywały fanom na Kociewiu. Koszykarze gospodarzy grali szybko, efektownie, trafiali za 3 punkty, a przyjezdni nie potrafili znaleźć odpowiedzi na świetną dyspozycję swojego rywala. Polpharma schodziła do szatni z przewagą 16-punktów i nikt nie spodziewał się horroru w drugiej części niedzielnego starcia.

Tego co jednak wydarzyło się po powrocie z szatni obu drużyn niewiele osób jest w stanie wyjaśnić. Przewaga podopiecznych Dariusza Szczubiała malała w zaskakującym tempie. Można stwierdzić, iż wrócił koszmar zespołu ze Starogardu Gdańskiego, który poprzednie pojedynki również przegrywał w drugich 20 minutach.

Trefl Sopot miał niedzielny mecz w swoich rękach. Na 36 sekund przed końcem gracze z Trójmiasta prowadzili różnicą 6 punktów, wtedy jednak za 3 punkty trafił Michael Hicks, na linii rzutów wolnych pomylił się Tyreek Duren, a do dogrywki doprowadził J.T. Tiller.

Dodatkową część spotkania publiczność oglądała już na stojąco, a niesieni dopingiem biało-niebiescy wygrali 16:4 i mogli cieszyć się z pierwszego triumfu w tegorocznych rozgrywkach 92:80. Wesoło jednak nie było trenerowi Polpharmy, Dariuszowi Szczubiałowi. Doświadczony szkoleniowiec nie życzy takich widowisk żadnemu z kolegów po fachu.

- Takie widowiska są dobre dla widowni, ale nie dla trenerów - mówił Szczubiał. - Obaj przeżyliśmy taką huśtawkę nastrojów, że nikomu nie życzę tego w najbliższym czasie, żeby ją przechodził. Najważniejsze, że wygraliśmy, ale druga połowa słaba, bardzo słaba. Przestaliśmy grać koszykówkę, którą graliśmy też ze Stelmetem. Wróciły stare demony na boisko, ale pozbieraliśmy się i to najważniejsze - zakończył.

Najlepszym strzelcem Farmaceutów okazał się Michael Hicks, który zdobył 27-punktów. Amerykanin skomentował grę... po polsku. I należy przyznać, iż poszło mu to naprawdę całkiem nieźle.

-  Bardzo dobry mecz, ale nie wiem co się stało w 2. połowie - mówił starający się o polskie obywatelstwo zawodnik. - Te 1. połowy gramy dobrze cały czas, ale potem nie wiem co się dzieje. Gratuluję zespołowi. Trenerze, pierwszy mecz wygrany, jestem bardzo szczęśliwy - powiedział w kierunku Dariusza Szczubiała, Hicks.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)