Kamil Łączyński: Cały czas jesteśmy głodni zwycięstw!

- Mecz z Asseco był dla nas trudny, ale cieszę się, że wygraliśmy i to bez dogrywki. Cały czas jesteśmy głodni zwycięstw! - powiedział Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu Włocławek po wygranej nad Asseco Gdynia.

Anwil Włocławek przegrał w poprzednim tygodniu w Dąbrowie Górniczej, więc w poniedziałek chciał zrekompensować tę porażkę swoim fanom w meczu z Asseco Gdynia. Po 40 minutach walki trener Igor Milicić i jego zawodnicy mogli unieść ręce w górę w geście triumfu. Rottweilery wygrały 82:76, zwyciężając po raz czwarty w sezonie.

- Cały czas jesteśmy głodni zwycięstw! Każdy mecz, każde zwycięstwo napędzają nas jeszcze bardziej. Mecz z Asseco był dla nas trudny, ale cieszę się, że wygraliśmy bez dogrywki - powiedział pół-żartem, pół-serio Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu.

26-letni playmaker wyszedł do gry jako zmiennik, ale gdy pojawił się na parkiecie momentalnie wywarł wielki wpływ na postawę drużyny. W ciągu trzech minut zapisał na swoim koncie cztery punkty, dwie asysty oraz... trzy przechwyty. I choć później był mniej widoczny (w drugiej połowie dorzucił trójkę i dodał dwie asysty), zagrał zdecydowanie lepiej, niż w Dąbrowie Górniczej.

Łączyński wypadł skutecznie, ale po meczu cały blask padł na dwóch skrzydłowych, którzy w tym sezonie nie wyróżniali się zdobywaniem punktów, a przeciwko gdynianom rzucili wespół 28 oczek. Chodzi oczywiście o Piotra Stelmacha i Fiodora Dmitriewa, którzy udanie zastąpili punktowego lidera Rottweilerów, Davida Jelinka. Czech trafił tylko cztery z 12 rzutów z gry (łącznie 14 oczek), ale w to miejsce zapisał na swoim koncie aż dziewięć asyst.

- David jest naszą główną siłą w ataku, ale trzeba pamiętać, że on nie będzie rzucał 30 punktów w każdym spotkaniu. Dzisiaj więcej grał jako jedynka - zresztą on występował na tej pozycji jako junior i to doświadczenie mu się przydało - i dobrze wykorzystywał fakt, że rywale go podwajali. Oddawał piłkę bardzo skutecznie i notował asysty - opisywał Łączyński, który od początku sezonu dobrze uzupełnia się z Robertem Skibniewskim. I po meczu nie szczędził słów uznania dla swojego kolegi z zespołu.

- Był taki moment bardzo istotny w tym meczu. Skiba wszedł na kosz i był już chyba za tablicą, gdy oddał rzut i trafił za dwa. Udało nam się wtedy odskoczyć na cztery punkty, czyli na dwa posiadania. Wydaje mi się, że to było naprawdę bardzo ważne zagranie, bo choć do końca meczu pozostawało półtorej minuty, to jednak każda akcja się liczy - powiedział 26-latek.

Anwil może odetchnąć. Zwycięstwo nad Asseco pokazuje, że porażka z MKSem była tylko wypadkiem przy pracy. W najbliższą niedzielę włocławianie zagrają z AZSem Koszalin.

Źródło artykułu: