[b]
WP SportoweFakty: Ostatnio mówiłeś, że hala "Żalgiris Arena" jest najładniejsza, w której grałeś. Dlaczego?[/b]
Przemysław Zamojski: Nie ukrywam, że ten obiekt zrobił na mnie ogromne wrażenie. Warto tam pojechać i obejrzeć mecz z trybun. Hala pod względem technologicznym jest bardzo zaawansowana. Myślę, że do taki idealny obiekt do koszykówki. Może wejść około 15 tysięcy widzów.
Atmosfera?
- Znakomita. Kibice potrafią zgotować tam naprawdę znakomite koszykarskie święto. Aż chce się grać w takich warunkach.
W przeszłości miałeś okazję grać w legendarnych hala, ale to właśnie ten obiekt wskazujesz jako najładniejszy?
- Zdecydowanie. Dla mnie to numer jeden w Europie w tym momencie.
Wracasz jeszcze do czasów, kiedy w hali w Pireusie latały kamienie, a nad boiskiem unosił się dym tytoniowy.
- Oczywiście. To są niezapomniane chwile. Cała chmura dymy unosiła się nad parkietem. To też robiło wrażenie (śmiech). To były play-offy Euroligi. Hala była wypełniona do samego końca. Atmosfera była znakomita, ale w Kownie pod tym względem było bardzo podobnie.
[b]
Lata lecą, a ty masz coraz więcej tych występów w Eurolidze.[/b]
- To prawda, że tych meczów w Eurolidze już sporo rozegrałem. Cieszę się z tego powodu, ale liczę, że będzie ich jeszcze więcej.
Ostatnio razem z drużyną występowałeś w Hali Stulecia. Z tym obiektem też wiążesz jakieś szczególnie wspomnienia?
- Oczywiście, że tak. Ten obiekt ma dla mnie duże znaczenie. Zawsze jest miło wrócić do miejsca, w którym się zaczynało seniorską karierę. Z dużym sentymentem wracam do tamtych czasów. Pamiętam, że trzy lata tutaj trenowaliśmy i rozgrywaliśmy mecze, zanim drużyna przeniosła się do Gdyni.
Pamiętasz jeszcze w ogóle te początki w Hali Stulecia?
- Oczywiście. Pierwszy raz przyjechałem tutaj z kadrami wojewódzkimi. Nie ukrywam, że już wówczas ten obiekt został w mojej pamięci. A od 2006 roku miałem okazję w nim bywać już regularnie (śmiech). Kilka dobrych lat w niej spędziłem.
Rozmawiał Karol Wasiek