Porażka w świątecznym hicie była dla Stelmetu BC dopiero drugą przegraną w bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi. Przypomnijmy, iż wcześniej ekipa z Winnego Grodu dość niespodziewanie uległa Startowi Lublin. Po zakończeniu spotkania w Radomiu szkoleniowiec mistrzów Polski nie załamywał więc rąk.
- Mieliśmy bardzo słaby start. Goniliśmy Rosę przez cały mecz - podkreślił Saso Filipovski, zwracając uwagę na początkowe 20 minut. - Nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy. Na początku spisaliśmy się słabo w obronie, straciliśmy aż 28 punktów w pierwszej kwarcie - dodał. To pierwsza połowa, nie tylko jego zdaniem, była jednym z głównych powodów niekorzystnego rezultatu przeciwko Rosie.
Jeszcze przed zejściem do szatni goście odrobili jednak część strat, niwelując różnicę do czterech punktów. Późniejsze fragmenty były bardzo wyrównane. W najważniejszym momencie czwartej kwarty ręka nie zadrżała Dee Bostowi. Po sprawdzeniu przez sędziów zapisu wideo, gdzie był ich zdaniem faulowany, wykorzystał oba rzuty osobiste. - Udało nam się doprowadzić do dogrywki, ale myślę, że rywale zasłużenie wygrali to spotkanie. Pokazali więcej woli walki i więcej determinacji - zaznaczył słoweński opiekun.
Zielonogórzanie pozostali na pierwszym miejscu w tabeli, ale ich przewaga nad drugim Polskim Cukrem Toruń zmalała do jednego "oczka". Trzecia w zestawieniu Rosa traci natomiast trzy punkty.