Takim pozytywnym bodźcem dla Roberta Witki był mecz ze Stelmetem BC Zielona Góra, w którym zawodnik zdobył 12 punktów. Doświadczony skrzydłowy świetnie otworzył świąteczne spotkanie, bo już w premierowej kwarcie zdobył dziesięć oczek. Swoją dobrą formę podtrzymał w starciu z Treflem Sopot, z którym uzyskał 16 punktów i był najlepszym strzelcem w zespole.
- Trzeci sezon jest identyczny w moim wykonaniu. Początek jest słaby, a później jest lepiej. Oby teraz było podobnie - szczerze przyznaje gracz Rosy Radom, która nie miała łatwego zadania w Sopocie.
Radomianie zadanie wykonali, ale na pewno nie zachwycili. Gra drużyny Wojciecha Kamińskiego była bardzo szarpana, a na dodatek brakowało skuteczności.
- Nie jesteśmy zadowoleni z tego meczu. Graliśmy ospale, bez większej energii. W Sopocie nie gra się łatwo. Tę obręcze są strasznie twarde, pudłowaliśmy nawet z rzutów wolnych. Nie ma co ukrywać, że po tej euforii ze Stelmetem BC mieliśmy "kaca". To w głowach siedziało. Dlatego tak to wyglądało, ale ostatecznie wygraliśmy, co jest najważniejsze - zaznacza Witka.
Szczególnie kiepska była pierwsza połowa. W niej dominowali sopocianie, którzy dyktowali warunki gry. - W pierwszej połowie więcej chodziliśmy, niż biegaliśmy - komentuje zawodnik.
W przerwie trener Kamiński udzielił drużynie ostrej reprymendy, która podziałała. Radomianie przyspieszyli swoją grę i zaczęli wyprowadzać kontrataki
- Ostro było w szatni. Tego potrzebowaliśmy. Trzeba było nieco się zmobilizować w obronie, pobiec do szybkiego ataku. Od razu wynik się zmienił - przyznaje Witka.