Piotr Śmigielski: Jesteśmy rekordzistami
Trefl Sopot po dramatycznym spotkaniu przegrał na wyjeździe z Asseco Gdynia 64:66. - Asseco miało więcej szczęścia w końcówce - mówi Piotr Śmigielski.
Czy znajdujesz jakieś racjonalne wytłumaczenie na to, co dzieje się z Treflem Sopot w końcowych minutach spotkań?
Piotr Śmigielski: Trudno jest już mi znaleźć argumenty na to, co dzieje się z naszą drużyną w końcówkach. Nie wiem, ile już razy można przegrywać mecze w podobny sposób. Chyba jesteśmy rekordzistami pod tym względem w historii Polskiej Ligi Koszykówki.
Gdybyście wygrali te wszystkie mecze, to spokojnie bylibyście w pierwszej ósemce.
- Dokładnie, ale jakie to ma znaczenie? Przegraliśmy kolejny wygrany mecz i to się liczy.
Ostatnia akcja miała należeć do ciebie? Tak to trener ustawił?
- Mieliśmy grać ostatnią akcję do samego końca. Teoretycznie nawet jakbym nie oddał rzutu, to byłaby dogrywka. Wszystko było zaplanowane, ale niestety poślizgnąłem się i piłka wypadła mi z rąk. Szkoda, że tak wyszło. Na dodatek strzałka wskazała posiadanie na rzecz Asseco.- Starałem się. Nie chcę jednak mówić, że to tylko moje akcje zadecydowały o tym, że wróciliśmy do gry. Cała drużyna pokazała charakter. Walczyliśmy. Było widać, że bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz. Z taką myślą przyjechaliśmy do Gdyni. Wszyscy w głowach mieliśmy wygraną. Nikt nie myślał o porażce, ale niestety w końcówce Asseco miało nieco więcej szczęścia i wygrało.
Skąd w takim razie czerpać motywację do wygrywania i odwrócenia fatalnej passy?- Nie ukrywam, że jestem smutny, że przegraliśmy kolejny mecz, ale na pewno się nie poddamy. Będziemy walczyć do samego końca. Trzeba jechać dalej. Małymi krokami chcemy piąć się w górę tabeli.
Jak podobała ci się atmosfera podczas 27. Derbów Trójmiasta?
- Sporo kibiców przyszło oglądać sobotnie spotkanie. Frekwencja z pewnością dopisała, co może cieszyć. Fani stworzyli bardzo fajną atmosferę. W takich warunkach aż chce się grać!
Notował Karol Wasiek