W miniony czwartek koszykarze Golden State Warriors zostali przyjęciem w Białym Domu przez prezydenta USA Baracka Obamę. Był to ostatni akord świętowania przez nich zdobytego w czerwcu mistrzostwa NBA. W nagrodę za wywalczenie tytułu otrzymali kilka milionów dolarów do podziału i wysadzany diamentami i szafirem pierścień, wykonany z 14-karatowego złota. Pierścień ten nie otwiera żadnego tajemniczego przejścia, ani nie oznacza przynależności do sekty nadludzi. Stanowi jednak cel nr 1 w karierach najlepszych koszykarzy świata.
James Michael McAdoo zagrał dla Warriors w poprzednim sezonie tylko 15 meczów, ale otrzymał ten sam pierścień, który dostali Stephen Curry, Klay Thompson i Draymond Green. Nie oznacza to, że James Michael McAdoo był koszykarzem lepszym niż np. Penny Hardaway, który nigdy tytułu nie zdobył. Jednak praktycznie każdy z największych graczy, którzy nie wygrali nigdy mistrzostwa, zdążył już przyznać, że zamieniłby swoje indywidualne osiągnięcia na to, aby chociaż raz poczuć się częścią najlepszej drużyny NBA.
Kim więc są ci mistrzowie bez pierścienia? Zanim pierwsza dziesiątka, oto lista dziesięciu graczy, których sklasyfikowałem na miejscach 20-11: Yao Ming (8-krotny uczestnik Meczów Gwiazd), "Pistol Pete" Maravich (król strzelców z 1977 roku), Bernard King (król strzelców z 1985 roku), Sidney Moncrief (najlepszy obrońca ligi w sezonach 1982/83 i 83/84), Russell Westbrook (król strzelców sezonu 2014/15), Carmelo Anthony (9-krotny uczestnik Meczów Gwiazd), Grant Hill (7-krotny uczestnik Meczów Gwiazd, któremu kontuzje kostek zepsuły drugą część kariery), Tracy McGrady (2-krotny król strzelców w 2003 i 2004 roku), Dominique Wilkins (9-krotny uczestnik Meczów Gwiazd) i Dwight Howard (3-krotny najlepszy obrońca ligi i 5-krotny członek najlepszej piątki sezonu).
10. Steve Nash (Suns, Mavericks, Lakers)
Właściciel Dallas Mavericks Mark Cuban do dziś nie może sobie wybaczyć, że w 2004 roku pozwolił odejść Nashowi do Phoenix Suns. W drużynie ze stanu Arizona Nash został boiskowym profesorem, prowadząc atak, który stał się prototypem dzisiejszych Warriors. Nash jest tylko jednym z dwóch graczy w grupie zawodników bez tytułu, którzy zdobyli po dwie nagrody dla najbardziej wartościowego zawodnika sezonu NBA. Jeszcze bardziej imponujące w jego dorobku wydaje się być to, że od 2002 do 2010 roku drużyny, którymi kierował, były numerami jeden w efektywności ofensywnej. W 2011 roku Nash mógł jednak tylko patrzeć z trybun, jak jego dobry kumpel Dirk Nowitzki pokonuje w Finałach NBA LeBrona Jamesa.
9. Kevin Durant (Thunder)
Tylko trzech graczy w historii NBA co najmniej 3-krotnie zdobyło tytuł króla strzelców, za to nigdy nie zdobyło mistrzostwa. Dopiero 27-letni Durant, MVP sezonu 2013/14, jest z tej trójki najniżej na liście Top 10, ale jako jedyny z nich ma szansę nie być na niej w przyszłości. Czy pomoże sobie w tym dołączając do najlepszych?
8. Patrick Ewing (Knicks, SuperSonics, Magic)
Asystent Steve'a Clifforda w Charlotte Hornets i pracownik Michaela Jordana otwiera grupę zawodników, których marzenia o mistrzostwie zniszczył właśnie najlepszy z najlepszych. Ewing aż 11 razy był wybierany do Meczów Gwiazd, 6-krotnie znalazł się w drugiej piątce sezonu, a jeden raz w najlepszej, grając w czasach, w których pod koszami dominowali on, Hakeem Olajuwon, David Robinson i młody Shaquille O'Neal. Ewing miał swoją szansę na tytuł w 1994 roku, gdy Jordan na półtora roku opuścił NBA. New York Knicks prowadzili już 3-2 w Finałach, ale w decydującym o tytule meczu nr 7, John Starks rozegrał jedno z najgorszych spotkań w historii Finałów i to Olajuwon mógł cieszyć się z pierwszego tytułu.
7. Allen Iverson (76ers, Nuggets, Pistons, Grizzlies)
MVP sezonu 2000/01 i 4-krotny król strzelców NBA. Iverson przez długie lata był liderem bardzo przeciętnej drużyny Philadelphia 76ers, której szczytowym momentem było dotarcie do Finałów w 2001 roku. "AI" stracił jednak swoją szansę na tytuł w końcówce kariery, kiedy nie potrafił pogodzić się z tym, że najlepsze lata ma już za sobą. Problemy z alkoholem, trenerami i z własną osobowością sprawiły, że w wieku 33 lat stał się w NBA persona non grata. Iverson nie zrobił tego co np. Gary Payton, który w 2006 roku zdobył swój upragniony tytuł, jako 37-letni rezerwowy w drużynie Miami Heat Dwyane'a Wade'a i starzejącego się Shaqa.
6. Chris Paul (Hornets, Clippers)
"CP3" w maju skończy 31 lat, ale wcześniej w lutym zagra już po raz 10. w Meczu Gwiazd, aż 4 razy znajdował się w najlepszej piątce sezonu (Iverson 3), 2-krotnie w drugiej i jeden raz w trzeciej. Po zakończeniu tego sezonu wyląduje najprawdopodobniej znowu w drugiej najlepszej piątce rozgrywek, ale te skończy najpewniej znów bez pierścienia. Cóż, może chociaż uda mu się wreszcie dotrzeć do finałów konferencji... Tak, Paul mógłby być o jedno-dwa miejsca niżej na tej liście, ale z drugiej strony to prawdopodobnie najbardziej kompletny rozgrywający w historii koszykówki.
5. George Gervin (Spurs, Bulls)
Zanim nadszedł Durant, jedną z największych gwiazd NBA był na przełomie lat 70-tych i 80-tych jego prototyp i jeszcze lepszy gracz. "Iceman" 4-krotnie zostawał najlepszym strzelcem ligi i 5 razy znalazł się w najlepszej piątce sezonu (1978-82). Historia koszykówki zapamięta go przede wszystkim jako mistrza tzw. "finger roll", gdy oddawał rzuty, kładąc piłkę na dłoni i podkręcał ją palcami przed wyrzuceniem w kierunku kosza. Co ciekawe, Gervin kończył karierę w 1985 roku, grając u boku Michaela Jordana. Jego ostatnim meczem w NBA było 5 minut spędzone obok Jordana, gdy ten ustanawiał w Bostonie niepobity do dziś rekord punktów w jednym meczu play-off (63).
4. John Stockton (Jazz)
Można dyskutować, czy Stockton był lepszym graczem niż Nash, Iverson i Paul, ale dwaj pierwsi w końcu może zdobyliby tytuł, gdyby byli w stanie tak długo utrzymać się w takiej formie jak mózg Utah Jazz. Stockton w ciągu 19 lat kariery opuścił tylko 23 mecze! 23! W tym 18 w jednym sezonie. Kończył karierę jako 41-latek. Żaden gracz w historii NBA nie zaliczył więcej asyst i przechwytów. I w ciągu kolejnych kilkunastu lat nikt pewnie go nie dogoni. Stockton 11-krotnie znajdował się w jednej z najlepszych piątek sezonu, tworząc z Karlem Malonem duet nie do podrobienia.
3. Charles Barkley (76ers, Suns, Rockets)
Barkley to prawdopodobnie najbardziej utalentowany gracz na tej liście. Gdyby tylko lepiej dbał o linię, to może zdobyłby w końcu swój tytuł. Był bardzo blisko w 1993 roku, razem z Jordanem zostawiając nam w spadku kultowe Finały NBA Bulls - Suns. Te finały nawet dziś doskonale zdają próbę czasu. To właśnie przed Finałami, w sezonie 1992/93, Barkley otrzymał nagrodę MVP, a jeszcze wcześniej podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie był najlepszym koszykarzem "Dream Teamu". Wówczas zupełnie na miejscu była dyskusja o tym kto jest lepszy - Jordan czy Barkley. Po 1993 roku jednak już nigdy z powrotem nie dotarł do Finałów. Po pierwszym odejściu Jordana z NBA, zaczął mieć kłopoty z plecami, a potem zerwał mięsień w nodze. Pamiętamy też wielkie "Big 3", które od sezonu 1996/97 stworzył z Olajuwonem i Clydem Drexlerem w Houston. Wtedy zaczynał już nabierać kształtów. Zanim jednak NBA trafiła do Polski, Barkley był graczem jedynym w swoim rodzaju.
2. Elgin Baylor (Lakers)
Nie ma na tej liście większego pechowca niż koszykarz, który w latach 60-tych był prototypem LeBrona Jamesa. Baylor był pierwszym obwodowym zawodnikiem NBA, który grał ponad obręczą. W epoce zdominowanej przez białych graczy, wyglądał jakby wyprzedził swoje czasy o przynajmniej dwie dekady. Mierzył 196 cm wzrostu, ale ważył 102 kg i był obok Wilta Chamberlaina najlepszym atletą tamtych czasów. Baylor jest jednym z tylko 9 koszykarzy, którzy co najmniej 10 razy wybierani byli do najlepszej piątki sezonu. Aż 8-krotnie grał w Finałach, ale nigdy nie zdobył tytułu (rekord NBA). Na drodze stawali mu wielcy Boston Celtics Billa Russella. Baylor karierę zakończył po 9 meczach sezonu 1971-72 - jego kolano nie dawało już rady. Niedługo po tym Lakers zaliczyli niepobitą do dziś serię 33 zwycięstw i zdobyli mistrzostwo NBA (dlatego nr 1 na tej liście nie jest Jerry West). Tuż po kontuzji, Baylor oficjalnie zakończył karierę i szybko objął jedno ze stanowisk menedżerskich w klubie. Po zakończeniu sezonu otrzymał od Lakers replikę pierścienia, z wygrawerowanym nazwiskiem. W jego biografii na oficjalnej stronie ligi można przeczytać "Baylor spędził w NBA 14 wybitnych lat, ale nie zdobył mistrzowskiego pierścienia". Czy na pewno?
1. Karl Malone (Jazz, Lakers)
W historii NBA tylko Kareem Abdul-Jabbar zdobył więcej punktów niż niezniszczalny "Listonosz". Malone był wzorem przygotowania fizycznego, a w latach 90-tych nikt nie miał szans w starciach z jego bicepsem. Z czasem jednak dodał do swojej gry bardzo subtelny rzut z wyskoku i połączył brutalną siłę z finezją. Malone grał w NBA przez 19 lat i przez pierwsze 18 lat kariery opuścił razem zaledwie 10 meczów. Aż 11-krotnie wybierany był do najlepszej piątki sezonu (Barkley 5 razy) i dwukrotnie był MVP rozgrywek. Ale kiedy dziś wspomina się jego karierę, szybko na myśl przychodzi jego ostatni sezon 2003/04. Spędził go nie w Utah Jazz, ale w Lakers. Grając wspólnie z Paytonem, obok skłóconych ze sobą Shaqa i Kobiego, próbował zdobyć upragniony tytuł. Lakers w Finałach zostali jednak zmieceni przez Detroit Pistons. Kto jednak wie, jak zakończyłyby się tamte finały, gdyby nie fakt, że 41-letni wówczas "Mailman" grał ze skręconym kolanem. Końskie zdrowie opuściło go w najważniejszym momencie.