Starcie z Polfarmex Kutno nie było wielkim widowiskiem. Obie ekipy zagrały bardzo słabo w ataku. O tym, że to goście mogli cieszyć się z wygranej zdecydowała znów szersza rotacja. Po przerwie przełamał się Jarosław Zyskowski junior, który uzbierał 16 oczek i poprowadził swoją ekipę do zwycięstwa 63:58. Siarka Tarnobrzeg po raz kolejny pokazała wielką ambicję, ale to okazało się za mało, by sprawić niespodziankę.
- Jeśli chodzi o ten mecz, to chciałem zespołowi podziękować za dobrą walkę, bo naprawdę dali z siebie wszystko. Zabrakło skuteczności, nasi snajperzy oddali chyba 36 rzutów, a tylko sześć z nich znalazło drogę do celu. Był moment na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, że trafił się przestój. Mimo tego uważam, że zagraliśmy niezłe zawody - podkreśla Zbigniew Pyszniak.
Tarnobrzeżanie legitymują się obecnie bilansem 5-21 i jeśli w tym sezonie już nie wygrają, to w najlepszym wypadku wyprzedzą tylko Start Lublin. By zrealizować cel minimum i być lepszym od co najmniej dwóch ekip Siarka musi zacząć wygrywać.
- Nie będę wracał do blamażu w Lublinie. Jakbyśmy zagrali tak jak z Kutnem, to... Nie będę kończył, bo brak słów. Szkoda, że tu w pewnym momencie zabrakło zimnej krwi, przytrafiło się parę błędów, niecelnych osobistych - dodaje Pyszniak.
Kibiców Siarki martwić może słaba postawa w ataku ich ulubieńców. W starciu z Polfarmexem gospodarze trafili zaledwie 19 z 66 prób z gry. Jeśli tarnobrzeżanie chcą podjąć walkę z Anwilem Włocławek, muszą zaprezentować się w tym elemencie znacznie lepiej.
- Gramy praktycznie sześcioma zawodnikami. I tak nieźle to wygląda, biorąc pod uwagę takie kłopoty. Zdrowie oddane w obronie odbiło się na rzutach z dobrych pozycji. Ekipa z Kutna jest dodatkowo mocna pod koszem, Fraser to bardzo silny zawodnik. Będzie nam ciążyła teraz ta porażka w Lublinie, ale trzeba to przeżyć i walczyć dalej - zauważa Zbigniew Pyszniak.