Piątkowe spotkanie w Toruniu dostarczyło ogromnych emocji. Dopiero ostatni rzut Danny'ego Gibsona rozstrzygnął losy meczu. Twarde Pierniki wygrały 72:71 i ponownie wskoczyły na drugą lokatę w Tauron Basket Lidze.
- Myślę, że jedna mała rzecz zadecydowała o naszej porażce. W ostatnich trzech akcjach meczu popełniliśmy aż dwie straty. Gdybyśmy ich uniknęli, to byśmy ten mecz wygrali - przyznaje Jarosław Krysiewicz, szkoleniowiec Polfarmexu Kutno.
Torunianie mecz mogli rozstrzygnąć już znacznie wcześniej. Gospodarze po pierwszej kwarcie prowadzili 23:12 i mieli pełną kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Później podwyższyli nawet prowadzenie do 15 punktów, ale od połowy trzeciej kwarty ich gra zaczęła szwankować. To wykorzystali goście z Kutna.
- Nie szło nam w pierwszej kwarcie. Źle weszliśmy w mecz. Uznania jednak dla chłopaków, że potrafili odwrócić losy meczu. W trzeciej i czwartej kwarcie graliśmy naprawdę bardzo przyzwoicie. Po przerwie była dobra energia i defensywa. Szkoda, że nie udało prezentować się tak przez cały mecz - żałuje Krysiewicz, który po raz kolejny w tym sezonie nie miał pełnej rotacji.
- Wołoszyn dopiero wrócił do treningów. Było widać, że nie podejmował decyzji rzutowych. Brakowało nam jego punktów. Malczyka zabrakło z powodów rodzinnych - wyjaśnia opiekun Polfarmexu.
Niewykluczony, że ekipy z Torunia i Kutna zmierzą się ze sobą w fazie play-off. Pojedynki derbowe, które cieszą się dużym zainteresowaniem kibiców, byłyby z pewnością dodatkowym smaczkiem w fazie ćwierćfinałowej. Czy taki scenariusz się ziści?
- Jest duża szansa, że spotkamy się z Polskim Cukrem w play-offach. To byłyby fajne, atrakcyjne dla kibiców, którzy stworzyliby świetną atmosferę na trybunach - komentuje Krysiewicz.