Jasny cel Mateusza Ponitki: Chcę grać w silnej lidze

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Wielu krytykowało pana za to, że wrócił pan do Tauron Basket Ligi, ale wydaje się, że ten sezon pana wzmocnił. Jak pan z perspektywy czasu patrzy na te ostatnie miesiące?

- Pokazałem, że jestem w stanie grać w europejskich pucharach na dobrym poziomie, a nie odgrywać tylko epizody. Uważam, iż mogę rywalizować jak równy z równym z zawodnikami z silniejszych zespołów. W tym roku postawiłem na rozwój techniczny i taktyczny. Udowodniłem, że dorastam pod względem mentalnym i koszykarskim. Dużo rozmawialiśmy z Saso Filipovskim. Przekazał mi wiele cennych uwag, które z pewnością będę wykorzystywał w późniejszych latach.

Filipovski potrafił stworzyć niesamowitą atmosferę w drużynie. Mówi się, że nigdy w Stelmecie BC nie było takiego zespołu, który tak dobrze rozumiałby się ze sobą na boisku i w szatni. Faktycznie panowała taka przyjazna atmosfera?

- Zdecydowanie. Stworzyliśmy fajny team. Miałem coś podobnego w Ostendzie. Tam też był nacisk na to, żeby zespół był taką rodziną. Tutaj też się to po części udało zrobić. Saso dobrze dobrał nas charakterologicznie przed sezonem. Miał swój pomysł na team spirit, co świetnie sprawdziło się w trakcie rozgrywek.

Pamiętam, jak przed sezonem 2015/2016 wielu mówiło o tym, że popadnie pan w konflikt z Karolem Gruszeckim z powodu rywalizacji na tej samej pozycji. Tymczasem staliście się najlepszymi kolegami.

- To prawda. Nasza przyjaźń rozpoczęła się już podczas zgrupowania reprezentacji Polski, podczas którego mieszkaliśmy w tym samym pokoju. Musieliśmy się siebie nauczyć, przyzwyczaić się do siebie. Teraz mamy świetny kontakt ze sobą, mimo że na boisku mocno ze sobą rywalizowaliśmy. To podnosiło jego i moje umiejętności. Bardzo cieszę się, że miałem okazję go poznać. Mam nadzieję, że dalej będziemy utrzymywać taki kontakt.

W trakcie sezonie pojawiły się informacje, że mógł pan opuścić Stelmet BC. Właściciel klubu mówił o tym, że "wspólnie wytrzymaliście ciśnienie". Jak cała sytuacja wyglądała z pana perspektywy? Żałuje pan, że został pan w zespole z Zielonej Góry do końca sezonu?

- Niczego w życiu nie żałuję. Staram się do wszystkiego podchodzić pozytywnie. Przecież nie każdy może być na moim miejscu. Dziękuję Bogu i losowi za to, że mogę być w takim miejscu. Przechodząc do pytania, były różne możliwości. Mogłem odejść w trakcie sezonu, ale decyzję o pozostaniu podjął pan Janusz Jasiński. Rozumiem takie myślenie, ponieważ byłem ważnym graczem w układance Saso Filipovskiego. Nie chciał mnie stracić, więc nie żywię większej urazy.

Jest żal?

- Mam trochę żalu do pana Jasińskiego, że wspólnie nie usiedliśmy i nie porozmawialiśmy o przyszłości. O wszystkim dogadywałem się od agenta, a nie z klubu. Zabrakło mi tego, że pan Janusz zadzwoniłby i powiedział wprost: "jest taka sytuacja, my to widzimy tak, a jakie ty masz zdanie". Na pewno byśmy się dogadali, bo ja nie jestem osobą, która przy pierwszej okazji ucieka z klubu. Podpisałem umowę ze Stelmetem BC na cały sezon. Wiedziałem, że Saso na mnie liczy.

Trochę poza panem ten temat transferu był rozgrywany.

- Trochę tak było.

Nazwy potencjalnych kandydatów robiły wrażenia na kibicach. Pan też był zaskoczony?

- Na pewno było mi miło, że takie kluby wyrażały zainteresowanie. Nauczyłem się jednak, że dopóki nie ma konkretów, to nie ma co się ekscytować. Patrzyłem na wszystko z przymrużeniem oka.

W jakiej lidze od nowego sezonu będzie grał Mateusz Ponitka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×