Spotkanie obydwie drużyny rozpoczęły od mocnego ataku i po niespełna dwóch minutach goście prowadzili 11:7. Wszystko za sprawą Tomasza Kujawy i Piotra Jagody, którzy nie mylili się w rzutach zza linii 6,25. Odpowiedzią gospodarzy były "oczka" zdobyte przez Tomasza Pisarczyka oraz Adriana Mroczka.
Po pięciu minutach gry rozpoczęła się walka kosz za kosz, strata za stratę, z której "obronną ręką" wychodziły na zmianę obydwie ekipy. W tym momencie głównymi graczami na parkiecie byli Sebastian Grzesiński i Andrzej Misiewicz, którzy z pomocą kolegów z drużyny dopisywali kolejne punkty na konta swoich zespołów. Na dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty na tablicy świetlnej widniał remis- 17:17. Obydwie drużyny chciały ją zakończyć na swoją korzyść jednak swego dopięli białostoczanie, którzy po "trójce" Adama Beta i trzech rzutach osobistych Brahima Konare schodzili na krótką przerwę prowadząc 25:21.
Kolejne dziesięć minut meczu to dominacja gości, którzy za wszelką cenę chcieli powiększyć swoją przewagę. Pięć punktów z rzędu zdobył Artur Busz, a w kolejnych akcjach sześć "oczek" na konto zespołu dopisał Rafał Kulikowski. Białostoczanie zaczęli "uciekać" gospodarzom. Miejscowi próbowali niwelować straty i ze zmiennym szczęściem pod kosz gości przedostawali się Ireneusz Chromicz oraz Tomasz Pisarczyk. Podopieczni Marka Kubiaka cały czas grali "jak z nut" i po punktach Misiewicza prowadzili 39:26. Gospodarze w dalszym ciągu byli ich zupełnym przeciwieństwem- oddawali wymuszone rzuty, które nie chciały lądować w koszu rywali oraz tracili piłkę w prostych sytuacjach. Końcówka pierwszej połowy spotkania to "teatr" fauli i strat po obydwu stronach parkietu. Zakończyła się ona prowadzaniem gości 49:34.
Dłuższa przerwa pozwoliła obydwu drużynom poukładać grę i na parkiet wyszły zupełnie inne ekipy. Goście postanowili "pilnować" wysokiego prowadzenia i za sprawą kolejnych punktów Kujawy prawie im się to udało. Piętnaście minut przerwy odmieniło gospodarzy, którzy wzięli się prężnie do pracy. Zza linii 6,25 nie pomylili się Grzesiński oraz Mroczek, a na linii rzutów osobistych ręka nie zadrżała Tomaszowi Pisarczykowi. Po czterech minutach goście prowadzili 53:42, a podopieczni Dariusza Kaszowskiego w dalszym ciągu nie odpuszczali. Wówczas do gry "powrócili" Kujawa i Busz, którzy w końcowych sekundach kwarty walczyli o każdy kosz dla drużyny. Kwarta numer trzy zakończyła się zwycięstwem Sokoła Łańcut 20:15, a po trzydziestu minutach gry było 64:54 dla przyjezdnych.
Tego, co się działo w ostatniej odsłonie meczu na łańcuckiej hali nie da się opisać słowami. Kibice od pierwszej sekundy dopingowali swoich ulubieńców na stojąco robiąc wrzawę niczym na Lidze Światowej w Katowicach. Od szybkiego i skutecznego uderzenia rozpoczęła drużyna Sokoła Łańcut i po "oczkach" Michała Kułyka i akcji 2+1 Mroczka zaczęła wracać z bardzo dalekiej podróży. Goście nie odpuszczali. Kujawa dręczył miejscowych kolejnymi rzutami zza linii 6,25 ,a Misiewicz nie mylił się przy wykonywaniu rzutów osobistych. Jednak tym razem to gospodarze grali "jak z nut" i po pięciu punktach Kułyka i Mroczka tracili do teamu z Białegostoku tylko dwa punkty. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się raz na jedną raz na drugą stronę a wynik był sprawą otwartą. Końcówka meczu należała jednak do Żubrów Białystok. Trzy rzuty osobiste Konare plus kiepska skuteczność gospodarzy w ostatnich sekundach wystarczyło by goście mogli się cieszyć z upragnionej Victorii. Pokonali łańcucki Sokół 77:72.
PTG SOKÓŁ ŁAŃCUT - ŻUBRY BIAŁYSTOK 72:77(21:25, 13:24, 20:15, 18:13)
Sokół: T.Pisarczyk 17, A.Mroczek-Truskowski 14 (2), S.Grzesiński 12 (3), M.Kułyk 10 (2), I.Chromicz 8 (1), B.Dubiel 7 (1), Ł.Kwiatkowski 2, J.Szurlej 2, W.Pisarczyk 0
Żubry: R.Kulikowski 17, T.Kujawa 12 (4), A.Misiewicz 12 (2), B.Konare 10, P.Jagoda 10 (2), A.Busz 10 (2), A.Bet 6 (2), K.Zakrzewski 0, A.Zabielski 0