W ostatnim sprawdzianie przed rozpoczęciem sezonu 2016/2017 - Memoriale im. Alfonsa Wicherka - Rosa poniosła porażkę i odniosła zwycięstwo. Najpierw, w piątkowy wieczór, musiała uznać wyższość Polfarmexu, przegrywając 67:72.
- Słabo nam się grało, nie odpowiedzieliśmy fizycznością na fizyczność zawodników z Kutna. Mieliśmy problemy z kreowaniem czystych pozycji - podał główne przyczyny porażki Robert Witka. Przeciwko podopiecznym Jarosława Krysiewicza zdobył cztery punkty.
- Później obejrzeliśmy to spotkanie na wideo i zdaliśmy sobie sprawę, że bardzo słabo wyglądało to starcie w naszym wykonaniu. Mało agresji, akcje były nie w tempo. Mimo iż przez większość czasu utrzymywaliśmy się na prowadzeniu, to końcówka była słabsza niż cały nasz występ. Pozwoliliśmy rywalom trafić kluczowe rzuty. Lepiej jednak, że takie mecze trafiają się przed sezonem, niż później w lidze - podkreślił kapitan wicemistrzów Polski.
W niedzielnym starciu z Asseco Gdynia druga drużyna Tauron Basket Ligi spisała się już o wiele lepiej, zwyciężając bardzo wysoko, bo 104:67. Z innym wyrazem twarzy opuszczali parkiet podopieczni Wojciecha Kamińskiego. - Wiadomo, że po porażce morale nie było tak dobre, jak po wygranym meczu - zaznaczył Witka.
W pojedynku z ekipą z Trójmiasta gospodarze memoriału oddali wiele prób z dystansu, z których połowa (18) znalazła drogę do kosza. - Z tego co pamiętam, to zawsze przeciwko drużynie z Gdyni oddawaliśmy dużo rzutów, ponieważ ten zespół bardzo dobrze zacieśnia strefę podkoszową. Zawodnicy sobie pomagają, przesuwają się w obronie, wymuszają te rzuty. Jeżeli więc przeciwnik nie trafia, to ma duże problemy. My tym razem trafialiśmy, przez co łatwiej nam się grało - zakończył 35-latek.
Kapitan Rosy zanotował dziewięć punktów, wszystkie dzięki rzutom zza linii 6,75 m.
ZOBACZ WIDEO: Sam Allardyce: To co zrobiłem było bardzo głupie. Teraz wyjeżdżam na wakacje, muszę to sobie wszystko poukładać