Miasto Szkła Krosno jest w ostatnich tygodniach na ustach kibiców praktycznie w całej Polsce. Beniaminek PLK skazywany był na pożarcie, tymczasem swoją ambicją i determinacją ekipa z Podkarpacia wyszarpała już pięć zwycięstw w tym sezonie. Możemy być pewni, że Miasto Szkła na tym nie poprzestanie.
WP SportoweFakty: Jest pan od początku sezonu bardzo zajętym człowiekiem?
Michał Baran: Na pewno wolnego czasu nie mam zbyt dużo. Swoimi obowiązkami dzielę się jednak z moimi asystentem, który wykonuje świetną pracę. Na chwilę obecną dajemy sobie ze wszystkim radę.
W ostatnich tygodniach jest pana mnóstwo w prasie czy Internecie. To świadczy o wielkiej popularności Miasta Szkła?
- Może świadczy to o tym, że ludzie, którzy przed sezonem nie wierzyli w nasz zespół, teraz zauważają obecność Krosna w lidze? Pojawiło się trochę większe zainteresowanie, jednak jest to dopiero początek sezonu i nie ma u nas wielkiego hurraoptymizmu. Nie zmieniamy celów i w dalszym ciągu panuje duży spokój.
Gdyby przed sezonem ktoś powiedział, że Miasto Szkła będzie miało bilans 5 zwycięstw i 3 porażek to uwierzyłby pan? Ja muszę przyznać, że chyba nie...
- Wiadomo, że nasz bilans jest lepszy niż początkowe oczekiwania kibiców, prezesów czy nawet moje. Po to jednak pracujemy ciężko, aby wygrywać. Do każdego spotkania przygotowujemy się bardzo solidnie i chcemy, aby nasza praca przekładała się również na dobre wyniki. Jesteśmy beniaminkiem, dysponujemy jednym z najniższych budżetów w lidze, jednak sport weryfikuje wszystko. Staramy się dorównać zespołom w PLK, nawet tym z górnej części tabeli.
ZOBACZ WIDEO Neapol tęskni za Milikiem. Włosi czekają na powrót Polaka
Już w I lidze drużyna cieszyła się w mieście ogromnym zainteresowaniem. Czy po awansie nastąpił jeszcze wzrost popularności?
- Zdecydowanie. W Krośnie panuje boom na koszykówkę. W ostatnim meczu, mimo że były dołożone dodatkowe miejsca, to zabrakło biletów. Czegoś takiego nigdy nie było. Ludzie w Krośnie bardzo żyją koszykówką, hala wypełnia się praktycznie na każdym meczu. Cieszymy się bardzo z tego, gdyż wiadomo, że basket w tym mieście robiony jest właśnie dla nich.
Jak widzi pan te tłumy kibiców na meczach to pojawia się duma i satysfakcja?
- Serce rośnie, gdy widzi się komplet na meczach. To pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku. Pamiętajmy, że jesteśmy drużyną, która ciągle musi dużo pracować. Musimy dawać z siebie 150 procent możliwości, aby stawić czoła drużynom, które występują w PLK o wiele dłużej. Wiadomo, że naszym szóstym zawodnikiem są kibice, którzy tworzą świetną atmosferę na meczach i bardzo nam tym pomagają. Mam nadzieję, że fani pozostaną z nami gdy pojawią się porażki, ponieważ ten moment będzie musiał również przyjść.
Jak znaleźć taką perełkę jak Chris Czerapowicz?
- Trzeba poświęcić dużo czasu. Nie odkryję wielkiej tajemnicy, ani nie zdradzę złotego środka. Mam za sobą trzy miesiące ciągłego oglądania meczów i przyglądania się różnym graczom. Miałem pomysł, aby w drużynie było dwóch czarnoskórych zawodników, a trzeci obcokrajowiec, żeby pochodził z Europy. Między innymi to założenie skłoniło mnie do tego, aby zaufać Chrisowi. Najważniejszą rzeczą były jednak jego umiejętności. Miał opinię bardzo porządnego człowieka i te dwie rzeczy przeważyły o jego transferze.[nextpage]Jak to możliwe, że tak szybko wkomponował się do drużyny? Warto przypomnieć, że Czerapowicz praktycznie cały okres przygotowawczy spędził na meczach reprezentacji Szwecji.
- Z jednej strony byłem zdenerwowany, że od początku okresu przygotowawczego nie mógł być z nami w zespole. Z drugiej jednak widziałem, że świetnie radzi sobie w kadrze Szwecji. Gra w reprezentacji bardzo mu pomogła, pokazał się ze świetnej strony w kilku meczach, w których zdobywał w granicach 15 punktów. Byłem przekonany, że poradzi sobie w PLK i tak też się stało.
[b]
Polscy zawodnicy wnoszą do zespołu tyle, ile pan od nich oczekiwał przed sezonem?
[/b]
- Na pewno wnoszą wiele. Każdy z nich daje drużynie pozytywny impuls. Czekamy jednak na mecz, aż kilku zawodników w jednym czasie spisze się bardzo dobrze. Szybko się uczą i chcą dorównać poziomem do wyższej ligi. Taki proces z pewnością wymaga czasu, ale każdy z nich ma swój niemały wkład w zwycięstwa.
Sukces zawodników ma dwie strony. Już spekuluje się, że zatrzymanie obcokrajowców będzie mission-imposible. Myśli pan już o tym?
- Kompletnie nie myślę o kolejnym sezonie. Teraz interesuje mnie tylko utrzymanie w PLK i na tym się skupiam. Nie wiem co będzie za tydzień, dwa lub za miesiąc. Dla mnie najważniejszy jest najbliższy mecz i chcę zrobić wszystko, aby być do niego dobrze przygotowanym. Zupełnie nie wybiegam w przyszłość. Wiadomo, że jeśli zawodnicy będą w dalszym ciągu grali na takim poziomie, to zatrzymać ich będzie ciężko. Trener i koszykarze są jednak tak dobrzy jak ich ostatni mecz, więc najpierw muszą skupić się na utrzymaniu swojej formy, a potem przyjdzie czas na zarabianie większych pieniędzy.
W ostatnich dniach szeregi Miasta Szkła Krosno zasilił Seid Hajrić.
- Zgadza się, odbył już pierwszy trening z zespołem. Nie ukrywam, że od początku sezonu podkreślałem, że szukamy jeszcze jednego zawodnika, który pomoże nam w walce pod obiema tablicami. Warunki fizyczne na tych pozycjach są niezmiernie ważne, dlatego w niektórych meczach mieliśmy pod koszem małe problemy.
Seid wymaga obecnie indywidualnej pracy. Na pewno będzie musiał ponownie przestawić się na koszykówkę ekstraklasową, z którą miał ostatnio mały rozbrat. Myślę, że będzie zawodnikiem od czarnej roboty i liczę, że bardzo nam pomoże. Zebrałem same pozytywne opinie na temat charakteru tego zawodnika, dlatego zdecydowaliśmy się podpisać z nim kontrakt.
Czy to głównie jego charakter przekonał pana, aby podpisać z nim umowę? Hajrić w ostatnich miesiącach występował w I lidze, której nie traktował jako zesłanie, a w wielu meczach był gwiazdą swojej drużyny.
- Zgadza się, rozmawiałem zarówno z trenerem Wojciechem Kamińskim jak i Karolem Gutkowskim. Obaj wypowiadali się w samych superlatywach na temat jego profesjonalizmu oraz podejścia do pracy. Oczywiście liczę się z tym, że od razu nie będzie zdobywał double-double, ale musimy się zabezpieczyć na tej pozycji. Jedna kontuzja podkoszowego bardzo utrudniałby nam samą grę, a nawet treningi. Myślę, że Hajrić szybko wkomponuje się w nasz zespół.
Przyjście Seida oznacza, że kadra Miasta Szkła Krosno jest już zamknięta?
- Nigdy nie mów nigdy. Na chwilę obecną nie mamy w planach niczego zmieniać, jednak to jest sport i wszystko może się zdarzyć. Nie wiemy czy będziemy musieli zmagać się z kontuzjami. Obecnie mamy pełną kadrę i możemy skupić się tylko na graniu i trenowaniu.[nextpage]Często patrzy pan w tabelę i terminarz PLK?
- Szczerze powiem, że nawet nie wiem, na którym dokładnie jesteśmy miejscu...
Obecnie na czwartym.
- Terminarz z kolei znam bardzo dobrze. Najpierw gramy u siebie z Polskim Cukrem Toruń, następnie wyjeżdżamy do Sopotu, a później zagramy z Siarką Tarnobrzeg. Skupiamy się na najbliższych meczach i chcemy w nich zdobyć jak najwięcej punktów. Cieszę się, że mamy obecnie pięć zwycięstw, jednak nawet w jednym procencie nie oznacza to, że nasza praca wygląda inaczej. Jesteśmy skromni i chcemy mocno przeciwstawić się każdej drużynie w lidze. Pamiętajmy, że do końca rundy zasadniczej pozostało jeszcze wiele czasu i w żadnym momencie nie możemy stracić koncentracji.
[b]
A zgodzi się pan, że dla drużyny cenniejsze jest wyszarpane zwycięstwo ze Stalą niż wysokie i efektowne nad PGE Turowem Zgorzelec?[/b]
- Na pewno jest to zwycięstwo, które dużo lepiej smakuje. Wygraliśmy prawie przegrany mecz, jest to dla nas duża sprawa. Jest to ważne zwycięstwo, jednak zarówno ze Stalą, jak i PGE Turowem dostaliśmy dwa punkty i każdy ten mecz jest tak samo ważny.
Bardzo ciekawa sytuacja miała miejsce w ostatnim meczu ze Stalą. W końcówce czwartej kwarty goście prowadzili siedmioma punktami. Wtedy spiker zawodów powiedział do kibiców, że jest jeszcze dużo czasu i trzeba do końca wierzyć w zwycięstwo. To samo przekazał pan swoim zawodnikom?
- Powiem szczerze, że akurat te słowa powiedział mój asystent. Ja z kolei skupiałem się na rozrysowaniu kolejnej zagrywki w ataku. Cały czas wierzyliśmy w zwycięstwo i nie było żadnego zwątpienia. Minuta i 45 sekund to w koszykówce dużo czasu i da się jeszcze odwrócić losy spotkania. Taki jest sport, czasami nawet jednym rzutem można przegrać mistrzostwo. Osobiście po końcowym gwizdku sędziego pomyślałem o meczu z Anwilem Włocławek, w którym przez dwie proste straty nie zdołaliśmy odnieść zwycięstwa. Jak widać suma szczęścia wynosi zero.
Zapytam przewrotnie. To Polski Cukier Toruń musi obawiać się Miasta Szkła, czy raczej odwrotnie?
- My obawiamy się każdego spotkania. Nie ma dla nas większego znaczenia, czy zagramy z Polfarmexem Kutno, Polskim Cukrem Toruń czy Siarką Tarnobrzeg. Na pewno jest to bardzo dobry zespół, siedem zwycięstw z rzędu musi robić wrażenie. Jest to jednak dla nas pozytywna informacja. Podejdziemy do tego spotkania bez żadnej presji. Na pewno hala wypełni się do ostatniego miejsca, a kibice stworzą niesamowitą atmosferę. Będziemy starali się dostosować do poziomu dopingu i mocno przeciwstawić się liderowi.
Możemy w takim razie w sobotę spodziewać się wielkiego święta koszykówki w Krośnie?
- Na pewno tak. Jesteśmy teraz w kulminacyjnym momencie, w którym zwycięstwa jeszcze bardziej przyciągają kibiców na halę. Mogę obiecać, że tanio skóry nie sprzedamy.
Rozmawiał Jakub Artych