Polfarmex Kutno moralnym zwycięzcą

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Podopieczni Jarosława Krysiewicza doznali drugiej porażki z rzędu w Kutnie. Polfarmex przed i w trakcie spotkania zmagał się jednak z wieloma problemami.

Przed spotkaniem z BM Slam Stalą (72:80), Farmaceuci z Kutna nie mogli mieć dobrych humorów. Na dodatek w składzie Polfarmeksu zabrakło kontuzjowanych Michaela Frasera oraz Grzegorza Grochowskiego, przez co rotacja zawodników była mocno ograniczona.

- Gratuluje moim zawodnikom pełnej determinacji i zaangażowania. Myślę, że zagraliśmy naprawdę niezłe zawody. Wiedzieliśmy przed meczem, że będziemy grali praktycznie siódemką graczy. Przegraliśmy, ale czujemy się zwycięzcami, gdyż daliśmy z siebie wszystko. To jest w sporcie najważniejsze - tłumaczył trener Jarosław Krysiewicz.

Sporym osłabieniem była szczególnie kontuzja Frasera, który trzymał grę Polfarmexu pod obiema tablicami. - Ma zapalenie ścięgna przy kręgosłupie. Fizjoterapueta, u którego był w Warszawie nie był w stanie określić, czy będzie to 3, 5 czy 7 dni pauzy. W tej chwili przechodzi rehabilitację i nie wiadomo kiedy wróci do gry - analizował Krysiewicz.

Oprócz kontuzji, drużynie z Kutna zabrakło również sportowego szczęścia. Szybko przewinienia złapał Sebastian Kowalczyk, na którym pod nieobecność Grochowskiego spoczywał ciężar kreowania gry.

ZOBACZ WIDEO Maja Włoszczowska: wrzeszczałam z bólu wniebogłosy, wiedziałam, że to koniec

- Początek meczu, a dokładnie faule Kowalczyka i Gabińskiego rozsypały całe nasze klocki. W kolejnych minutach próbowaliśmy to ratować. W dużej mierze nam się to udało, ale gwizdki sędziów spowodowały, że musieliśmy później mocno zmieniać koncepcję gry. Pierwsza kwarta trochę ustawiła mecz - dodał sternik Farmaceutów.

Koszykarze z Kutna mają z pewnością spory niedosyt po niedzielnym spotkaniu. Mimo kłopotów, Polfarmex był bardzo blisko zwycięstwa.
 
- Myślę, że kluczowym momentem meczu była sytuacja, w której dogoniliśmy zespół z Ostrowa, a następnie nie trafiliśmy dwóch rzutów z dystansu z otwartych pozycji. Gdyby to wpadło, to spotkanie byłoby otwarte do samego końca. Słabo rzucaliśmy również rzuty osobiste, nie trafiliśmy ich aż 11 - zakończył Jarosław Krysiewicz.

Źródło artykułu: