[b]
WP SportoweFakty: Rozegrał pan już dziewięć meczów w koszulce Anwilu Włocławek. Czy można już mówić, że proces aklimatyzacji i poznania zespołu jest już za panem?[/b]
James Washington: Tak, jak najbardziej. Nie potrzebowałem za dużo czasu na aklimatyzację czy poznanie systemu. Dość szybko udało mi się zaadaptować do nowych warunków. Duża w tym zasługa kolegów z drużyny, jak i trenera Milicicia. Nie ukrywam, że gra dla takiego szkoleniowca to spora frajda.
Bo sam był kiedyś rozgrywającym?
- Dokładnie. To miałem na myśli. Wiem, że grał w wielu uznanych klubach. Ma doświadczenie i wiedzę. Potrafi się tym dzielić z zawodnikami. Zwraca uwagę na każdy najmniejszy detal. On zostaje po treningach, studiuje naszą grę, analizuje rywali. Jest profesjonalistą w każdym celu. Śmiało mogę powiedzieć, że dzięki niemu będę mógł zrobić kolejny krok w mojej koszykarskiej karierze.
Dość szybko złapał pan wspólny kontakt z kolegami. Oni mówią, że jest pan bardzo towarzyski, otwarty.
- To miłe, ja też mogę o nich mówić w samych superlatywach (śmiech). Myślę, że bierze się to stąd, iż miałem trudne dzieciństwo. Dorastałem w niełatwych warunkach. Sporo podróżowałem i zawsze udawało mi się zawierać nowe znajomości. Staram się być dobrym człowiekiem dla innych.
Podczas meczów da się zauważyć, że nie tylko współpracuje pan z kolegami z drużyny, ale także z kibicami. Często zagrzewa pan ich do jeszcze głośniejszego dopingu.
- Szanuję kibiców za to, że jeżdżą za drużyną po całej Polsce. Oni są naszym szóstym zawodnikiem. Tak naprawdę to dzięki nim mecze mają sens. Gdyby ich nie było, czulibyśmy się jak na treningu. Jaki to miałoby sens? Dlatego chcę im podziękować za wsparcie. Uważam, że należy o tym głośno powiedzieć: Kibice Anwilu są najlepsi w Polsce.
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: kibice Legii bardzo mnie zaskoczyli. Byłam w szoku
W Szwecji raczej pan tego nie doświadczył.
- To prawda, choć na kilku meczach również było głośno. Z takim dopingiem miałem do czynienia we wcześniejszych etapach mojej kariery. Mam na myśli Niemcy i Belgię.
[b]
Słuchając pana wypowiedzi mam wrażenie, że jest pan mocno zadowolony z faktu, że trafił do Anwilu Włocławek. Tak jest?[/b]
- Oj tak. Powiem szczerze, że gdy otrzymałem pierwsze zapytanie, to mocno się zainteresowałem tematem. Praktycznie codziennie podpytywałem agenta o rozwój wydarzeń. Widziałem, że Anwil był zdeterminowany. Władze klubu wraz z trenerem Miliciciem mi zaimponowały. Chciałem dla nich grać. Poza tym zależało mi na transferze do klubu z ambicjami.
Anwil ma sporo pożytku z pana gry. Może pan seryjnie zdobywać punkty, ale także kreować kolegów. Wszechstronność to mocna strona Jamesa Washingtona.
- Tak właśnie jest. Mój ojciec był trenerem, więc od dzieciństwa słyszałem, że muszę się rozwijać w każdym elemencie. Powtarzał mi: bądź dobry w wielu aspektach, wtedy będziesz miał łatwiej z rywalami. Posłuchałem go. Wymieniłeś cechy w ofensywie, a ja dołożyłbym także defensywę. W niej czuję się bardzo dobrze. Lubię kryć najlepszych graczy, nie boję się rywalizować z nimi.
Rozmawiał Karol Wasiek