W meczu 25. kolejki Polskiej Ligi Koszykówki AZS Koszalin przegrał na wyjeździe z Rosą Radom 68:85. Nie udało mu się zatem powtórzyć sensacji z pierwszej rundy, kiedy pokonał wicemistrzów kraju przed własną publicznością 63:62. Była to dziewiętnasta porażka Akademików, którzy z ośmioma zwycięstwami zajmują czternaste miejsce w tabeli. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego są natomiast na piątej pozycji z bilansem 16-10.
- Uważam, że drużyna Rosy wchodzi we właściwy rytm od jakiegoś czasu. Jest to jej kolejne zwycięstwo, bodajże na dziewięć meczów osiem wygranych. Gratuluję i życzę powodzenia w dalszej części sezonu - rozpoczął wypowiedź Kamil Sadowski, trener koszalińskiego zespołu.
O ile po początkowych dziesięciu minutach jego zawodnicy prowadzili 17:16, o tyle później wyraźnie odstawali od rywali. - Zaczęliśmy w miarę dobrze, tak jak chcieliśmy, czyli kontrolowaliśmy atak i tempo, graliśmy szybko. Wszystko zaczęło się w drugiej kwarcie. Po czasie, który wziąłem, mieliśmy dziewięć posiadań bez punktów. One zaważyły o wyniku, bo wtedy Rosa trafiła kilka "trójek", wyszła na prowadzenie i kontrolowała to spotkanie do końca - najmłodszy szkoleniowiec w ekstraklasie podał główną przyczynę niepowodzenia.
- W trzeciej kwarcie próbowaliśmy jeszcze "dogonić" rywali, niestety się nie udało. Potem sami sobie podcinaliśmy skrzydła naszymi decyzjami, przede wszystkim w obronie. Powtarzałem zawodnikom, że nie możemy pozwolić Rosie na zdobywanie łatwych punktów, a ona ponawiała akcje. Miała 10 zbiórek w ataku, wygrała ten element. 22 asysty Rosy, my 14, tutaj też jest duża różnica - wymieniał Sadowski.
- Dostaliśmy lekcję koszykówki. Zostało pięć meczów do końca sezonu. Będziemy chcieli w nich powalczyć i "wyjść z twarzą" w jakiś sposób - zakończył trener AZS-u.
ZOBACZ WIDEO Kompromitacja Milanu, tylko remis z outsiderem. Skrót meczu Pescara Calcio - AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN]