Po efektownej wygranej z Besiktasem Stambuł w Lidze Mistrzów, Stelmet Enea BC Zielona Góra chciał kontynuować zwycięską serię w Energa Basket Lidze. Tymczasem Trefl Sopot, który plasuje się w dolnej części ligowej tabeli, sprawił w Winnym Grodzie sporą niespodziankę i ograł mistrzów Polski na ich własnym parkiecie 94:90. Andrej Urlep po porażce powiedział wprost, że jego zawodnicy zlekceważyli Trefla.
- Na pewno emocje po Besiktasie były tak duże, że zeszło z nas powietrze. Nie lekceważyliśmy jednak Trefla, bo przecież znamy rywali z boiska i wiemy, jak dobrzy są tam gracze. Gdy pozwala im się grać, to na pewno wykorzystują szansę. Weszliśmy w mecz zbyt ospali, zabrakło emocji, ale na pewno nie zlekceważyliśmy Trefla. Sopocianie po kilku porażkach odbili się i dali nam nauczkę, że w każdym spotkaniu musimy być maksymalnie skoncentrowani. Połowiczne podejście nie sprawdza się - przyznał Adam Hrycaniuk.
Trefl w Zielonej Górze wygrał w pełni zasłużenie. Nadmorski zespół prowadził przez większą część spotkania, a gdy w czwartej kwarcie mistrzowie Polski zniwelowali straty, drużyna prowadzona przez Marcina Klozińskiego trzymała nerwy na wodzy i nie dała się przełamać zielonogórzanom.
- Na początku graliśmy punkt za punkt, a trener ostrzegał nas, by zacząć mecz z Treflem w twardym i mocnym stylu, by nie dać się otworzyć Trotterowi, Love'owi czy Dylewiczowi. Niestety sopocianie dobrze weszli w spotkanie. Myśleliśmy, że nadrobimy obroną, ale przeciwnicy wykorzystywali nasze błędy, wolniejsze reakcje na nasze zagrania. Chyba zabrakło nam sił. Obrona była katastrofalna, nie było trafnych rotacji - skomentował Hrycaniuk.
ZOBACZ WIDEO Bayern poradził sobie na BayArenie bez "Lewego". Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]