Przemysław Frasunkiewicz: Almeida? Padł taki temat, ale Anwil miał pierwszeństwo (wywiad)
Nie był w stanie rozpocząć przygotowań razem z drużyną, a my nie możemy sobie pozwolić na to, żeby jakiś zawodnik dochodził do zdrowia podczas obozu. Od samego początku ruszamy mocno z przygotowaniami.
Jego nazwisko rozpatrywaliśmy już na samym początku procesu budowania zespołu. Wtedy jednak nie byliśmy w stanie sprostać jego oczekiwaniom finansowym, później jednak pewne rzeczy się zmieniły.
Podobno przyszedł do Gdyni w promocyjnej cenie?
Nie chcę mówić o pieniądzach. Mogę jedynie powiedzieć, że nie jest to tani gracz. Jest po kontuzji, ale słynie z bardzo dużej etyki pracy. To dobry człowiek, co sprawdziliśmy u różnych ludzi ze środowiska. Deividas chce się odbudować, pokazać się w Europie, że jest już zdrowy i gotowy na wielkie wyzwania.
James Florence. Jak to możliwe, że taki gracz znalazł się w Asseco? Przecież on w dwóch ostatnich latach grał za duże pieniądze w Stelmecie Enei BC? Jak udało się go przekonać, namówić do gry za mniejszą kasę?
To już trzeba byłoby zapytać Florence'a o powody takiej decyzji. Ja mu dałem jasno do zrozumienia, że w Asseco będzie pierwszą "jedynką". W Stelmecie nie było takiej możliwości, bo tam królem, z oczywistych względów, na tej pozycji od wielu lat jest Łukasz Koszarek. Trudno pogodzić interesy dwóch świetnych zawodników.
Dlaczego w ogóle wybór padł akurat na niego?
James pasuje do naszego systemu. Nadal chcemy grać bardzo szybko, a on do tego jest znakomicie predysponowany. Potrafi zdobywać punkty, kreować pozycje dla siebie i kolegów, umie napędzać kontratak. Nie ukrywam, że poszukując zawodników patrzyliśmy na to, żeby każdy z nich umiał coś sensownego zrobić z piłką na boisku. Słyszałem takie głosy, że Florence nie podaje piłki. To bzdura. Jestem przekonany, że swoimi podaniami otworzy wiele pozycji kolegom z zespołu.
Dowiedziałem się, że ma pan pomysł na nieco inne wykorzystanie Florence'a w Asseco Gdynia. To prawda?
Powtórzę się: widzę go w roli podstawowej "jedynki". Oczywiście będzie wspierany przez Szubargę i Ponitkę. Florence wie, że będzie jednym z liderów naszego zespołu.
Nie będzie problemu z Szubargą? On z pozycji lidera stanie się jednym z wielu w drużynie.
Dwa lata temu dostałem pytanie: "czy nie obawia się pan Szubargi, bo w przeszłości były z nimi kłopoty?" Powiem to raz, ale bardzo wyraźnie: Ja z Krzyśkiem nie miałem żadnych problemów. On doskonale rozumie, jakie zmiany zaszły w naszej drużynie. Poza tym on jest jednym z niewielu, który wie, co oznacza gra w EuroCupie. To wysoki poziom i ogromne wyzwanie. Warto zauważyć, że w drugim sezonie gry w Asseco oddał trochę piłkę kolegom, a mimo wszystko umiał się dopasować do roli i był bardzo ważną częścią zespołu.
Josha Bostica chciał zatrudnić niemiecki Ratiopharm Ulm. To oznacza, że Asseco położyło na stół więcej pieniędzy?
Na pewno nie przepłaciliśmy Bosticia, ani żadnego innego koszykarza. Nie było tak, że Ulm dawał mu kwotę "X", a my dawaliśmy mu kwotę "2X". To nie w naszym stylu. Ale to też nie było tak, że zaproponowaliśmy mu czapkę gruszek , bo to są poważni zawodnicy, którzy zarabiają poważne pieniądze. On, podobnie jak było w przypadku Florence'a, dostał wyraźny sygnał, że ma ciągnąć grę w ataku.
To prawda, że z Florencem i Bosticiem odbył pan długie rozmowy przed podpisaniem kontraktu?
Tak. Uważam, że dobrze jest porozmawiać z zawodnikiem jeszcze przed podpisaniem kontraktu. Wtedy można jasno sprecyzować role, cele i wzajemne oczekiwania, tak aby później nie było żadnych niedomówień.
Czy marka "Asseco" wciąż działa w Europie?
Jesteśmy nadal rozpoznawalni. Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych rozmawiałem z wieloma agentami i proszę mi wierzyć, że zdecydowana większość z nich miała wiedzę na temat klubu z Gdyni. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy wypłacalni i dobrze zorganizowani. Jest pozytywny odzew na to, że wracamy na wyższy poziom. Nasza przeszłość sprawia, że łatwiej prowadzi się rozmowy z agentami ws. pozyskania danych zawodników.
Czy w Gdyni był temat zatrudnienia Ivana Almeidy?
Padł taki temat. Wytłumaczę pewien mechanizm. Wiedzieliśmy, że Anwil chce go zatrzymać w zespole, więc nie było czegoś takiego, że zaczęliśmy się o niego licytować czy podbijać ceny. To Igor Milicić wynalazł Almeidę i dopóki Anwil nie zakończy z nim rozmów, to my do negocjacji z nim w ogóle nie przystępujemy.
Zobacz także: Rewolucja w Energa Basket Lidze: mecz w Nowy Rok! Asseco - Anwil na otwarcie sezonu
Rozmawialiśmy o Florencie, Bosticu i Dulkysie - trzech kluczowych zawodnikach, którzy przychodzą do Asseco w jasnym celu: jak najlepsze występy w EuroCupie. Czy nie ma obawy, że któryś z nich opuści drużynę na zasadzie wykupu kontraktu w trakcie rozgrywek?
Może się tak okazać, ale to też dotyczy polskich zawodników. To jest EuroCup. Oczy wielu agentów, trenerów są skierowane na te rozgrywki. Koszykarze mogą się wypromować poprzez dobre mecze. Wiadomo, że nie chciałbym, żeby ktokolwiek odchodził, ale to są trochę nowe realia i trzeba się ich szybko nauczyć.
Porozmawiajmy o Filipie Dylewiczu, którego transfer do Asseco Gdynia odbił się szerokim echem. Czy prawdą jest, że zaimponowała panu jego determinacja?
Trzeba zacząć od tego, że Filip Dylewicz to jest świetny zawodnik. Faktycznie spodobało mi się to, że bardzo chciał do nas przyjść. Wiem, że miał inne, lepsze oferty, ale nie skorzystał z nich, bo chciał być częścią projektu Asseco. Filip wykazał się dużą cierpliwością. Na naszym pierwszym spotkaniu powiedziałem mu wprost: "najpierw zatrudnimy liderów, a dopiero później innych zawodników, którzy będą musieli wpasować się w naszą układankę." On to zrozumiał i cierpliwie czekał. W końcu przyszedł ten moment. Zaproponowaliśmy mu umowę, na którą on bez wahania przystał.
Cieszę się, że będę miał takiego zawodnika w zespole. Jego umiejętności nikt nie podważa, ma doświadczenie euroligowe i reprezentacyjne. Filip jest klasą samą w sobie. Oczywiście jest również trochę leciwy, ale jego sposób grania, mądrość, doświadczenie przeważają na jego korzyść. Dlatego nie można mieć do niego pretensji, że nie jest kompletnym graczem.
Transfery rozpoczęliście od mocnego uderzenia, bo w Asseco jako pierwszy zameldował się Adam Łapeta. Duet Dylewicz-Łapeta jak za starych czasów w Prokomie Treflu Sopot.
Jestem zdania, że Adam Łapeta był najlepszym centrem w polskiej lidze w sezonie 2017/2018. Jego było o tyle łatwiej namówić, bo grał już wcześniej w naszym klubie i z sentymentem wspomina te czasy. Swoją rolę odegrała także kwestia gry w EuroCupie. Adam grał w tych rozgrywkach, ma doświadczenie i chciał znów wrócić na ten poziom. Uważam, że każdy chciałby mieć takiego zawodnika w zespole. To profesjonalista, który służy pomocną radą dla kolegów. Nie ma z nim żadnych problemów.