Trener zadowolony z trzech kwart. "W czwartej zaczęliśmy grać zbyt indywidualnie"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Trener Krzysztof Koziorowicz
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Trener Krzysztof Koziorowicz

Przygotowujący się do sezonu w EBL koszykarze Spójni Stargard rozegrali trzy dobre kwarty w meczu z AZS-em Koszalin. W ostatnich dziesięciu minutach zaprzepaścili jednak szansę na zwycięstwo.

- Z trzech kwart jestem zadowolony. W czwartej zaczęliśmy grać zbyt indywidualnie. Szukaliśmy pozycji dla siebie, nie dla kolegi. My musimy grać rozsądnie. Nie jesteśmy zespołem mocnym fizycznie. Na tym to właśnie polega, żeby grać swoje i nie dać sobie narzucić takiego stylu, jaki chce przeciwnik. Rywal chciał grać szybko, jeden na jednego, bardzo agresywnie, krótkie akcje. W końcówce niepotrzebnie się dostosowaliśmy - analizował trener Krzysztof Koziorowicz.

Jego zespół prowadził nawet 41:25, ale ostatnią kwartę przegrał 4:23, a cały mecz 61:68. W decydujących momentach zabrakło Alberta Owensa, który w pierwszej połowie był podstawową opcją w ataku Spójni Stargard. - Posadziłem go po kilku minutach trzeciej kwarty ze względu na uraz stawu skokowego. Nie mieliśmy dużej głębi grania pod koszami. Tego zabrakło. W tym momencie zawodnicy koszalińscy nas wypchnęli na obwód. Jeszcze, gdy trafialiśmy wynik się utrzymywał. W końcówce wszystko bronili przekazami z mocnym naciskiem na rzut, a pod koszem mieliśmy mniej atutów - powiedział stargardzki szkoleniowiec.

W składzie Spójni jest aż sześciu podkoszowych. W końcówce sobotniego meczu grać mogło jednak tylko dwóch - Wojciech Fraś i Nick Madray. Kontuzje wyeliminowały z całego turnieju w Kołobrzegu Jalena Hayesa i Marcela Wilczka, a wolne dostał Hubert Pabian. Nie dziwi, że trener nie dostrzega nadmiaru zawodników. Tym bardziej, że większość z nich lepiej czuje się na obwodzie. - Pomimo parametrów wzrostowych pod koszem aż tak bogato nie jest. Nick Madray woli grać na obwodzie. Myślę, że na następny turniej Albert będzie gotowy. Możliwość rotacji będzie zdecydowanie większa - przyznał Krzysztof Koziorowicz.

Beniaminek Energa Basket Ligi grał z AZS-em bez kilku podstawowych koszykarzy. Pomimo osłabienia pozytywnie zaskoczył, przez większość meczu dominując przeciwnika. Po turnieju w Rostocku kibice mieli sporo obaw, bo stargardzki zespół wyraźnie przegrał dwa mecze. W jednym ze spotkań również dobrze grał przez trzy kwarty. Czy teraz można mówić o progresie? - Wydaje się, że tak, ale wolę powiedzieć, że liga pokaże. Spotkania o punkty są dla nas sprawą nadrzędną. Każde zwycięstwo w tej lidze będzie przybliżało nas do realizacji celu - dyplomatycznie odpowiedział trener Spójni.

Zaskoczony pierwszą połową nie był natomiast Marcin Dymała. - Graliśmy swoją koszykówkę. To przynosiło zamierzony efekt. W drugiej połowie narzucili nam swój styl. Nie trafialiśmy wielu rzutów. Pierwsza połowa napawa optymizmem. Taką dyspozycję musimy utrzymać przez cztery kwarty - ocenił zawodnik, dla którego będzie to trzeci sezon w drużynie z Pomorza Zachodniego.

Dwa ostatnie lata rzucający obrońca spędził ze Spójnią na I-ligowych parkietach, gdzie był wyróżniającym się koszykarzem. Drużyna zajęła trzecie i pierwsze miejsce, co dało awans do EBL. O co beniaminek powalczy na najwyższym poziomie? - Nie chciałbym składać deklaracji. Myślę, że tak, jak w dwóch poprzednich sezonach będziemy walczyć w każdym meczu i starać się zaprezentować z jak najlepszej strony. Takie deklaracje nie są niczym dobrym. W poprzednim sezonie też graliśmy bez presji i udało się wygrać ligę - przypomniał Marcin Dymała.

ZOBACZ WIDEO: WP Express: Tenis dla najmłodszych

Komentarze (0)