Łatwo, lekko i przyjemnie - tak wyglądało spotkanie Anwilu Włocławek w Koszalinie. Mistrzowie Polski po dwóch porażkach z rzędu w Energa Basket Lidze odnieśli przekonujące zwycięstwo.
Odprawili z kwitkiem słabiutki AZS 91:76. Wygrana gości byłaby jeszcze bardziej okazała, gdyby nie przegrana ostatnia kwarta różnicą siedmiu punktów.
Trener Igor Milicić otwarcie na konferencji prasowej przyznał, że jego drużyna spotkania w polskiej lidze traktuje typowo... szkoleniowo.
- Jesteśmy w takim momencie sezonu, w którym nie mamy za dużo czasu na trenowanie. Praktycznie w ogóle nie trenujemy, dlatego mecze wykorzystujemy do ćwiczeń pewnych elementów taktycznych. Niestety w tym spotkaniu nie udało się przećwiczyć większości z nich, z czego jestem niezadowolony. Cieszy mnie fakt, że zawodnicy byli zdeterminowani i zaangażowani - powiedział Chorwat.
W Anwilu najwięcej punktów (23) zgromadził Walerij Lichodiej, po 16 dołożyli Nikola Marković i Chase Simon, ale to Kamil Łączyński swoją grą zachwycił... Dragana Nikolicia, szkoleniowca rywali. Co prawda kapitan włocławskiego zespołu nie zdobył punktów, ale miał sześć asyst. Swoimi podaniami otwierał kolegów.
- Widzieliście jego grę? Wystarczyło, że był na parkiecie kilka minut w drugiej połowie i mecz zakończył w połowie trzeciej kwarty. To jest prawdziwy rozgrywający. Dał nam lekcję koszykówki. On sprawia, że inni prezentują się lepiej. My takiego zawodnika nie mamy - skomentował trener AZS-u.
Dla koszalińskich akademików była to już szósta porażka w tym sezonie. AZS jest czerwoną latarnią ligi. Zmiany w zespole są konieczne, bo fatalne wyniki to jedno, ale wiele do życzenia pozostawia także styl gry.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Dzieński i Anna Brożek. Ile zarabiają najlepsi wspinacze na świecie?