[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Od lat nie miał pan tak małej roli w drużynie. W Clippersach jest pan tylko zmiennikiem. [/b]
Marcin Gortat, koszykarz Los Angeles Clippers: W Clippersach jest trzech środkowych. Każdy może wychodzić w pierwszej piątce, więc szkoleniowiec stosuje rotację. Te czasy, gdy miałem po 15 punktów i 10 zbiórek w meczu, po prostu minęły. Gram po 10-12 minut, a to jest za mało, żeby cokolwiek pokazać na parkiecie.
Te czasy, w których notorycznie notował pan double-double, już nie wrócą?
Chciałbym, żeby wróciły, ale mam już 35 lat. Jestem koszykarskim staruszkiem. Bardzo mało jest graczy w tym wieku w lidze NBA. Mój czas na parkiecie powoli dobiega końca. To po prostu nieuniknione.
Jak pan określi swoją sytuację w Clippersach?
Gram w przedziale czasowym zmiennika. Trudno odnaleźć się w takiej sytuacji. Mój charakter i ego nie pozwalają na swobodne siedzenie na ławce. Nie będę oszukiwał, trudno mi to zaakceptować, ale muszę pozostać profesjonalistą i robić, co do mnie należy.
Co prawda nie gra pan za dużo w Clippers, ale ostatnio odszedł z Wizards - czy coś się zmieniło?
Jak najbardziej. Odżyłem koszykarsko i mentalnie. Moje samopoczucie znacząco uległo poprawie. W Clippersach jest świetna atmosfera między zawodnikami, z trenerami wszyscy mają dobre relacje. Potrzebowałem tej zmiany. Wiadomo, że chciałbym regularnie przebywać na parkiecie i dużo grać, ale z drugiej strony cieszę się z tego, że wygrywamy i jesteśmy w czołówce ligi.
Trenerem Los Angleles Clippers jest Doc Rivers, człowiek, który w przeszłości wygrywał ligę NBA. Jak się z nim współpracuje?
Mogę o nim mówić w samych superlatywach. Mamy świetne relacje. Lubię w nim to, że jasno wyraża myśli i rozmawia z zawodnikami. To jest trener, który nie trzyma w sobie żadnych informacji. Idzie do gracza i w twarz mówi, co uważa. Zarówno te dobre, jak i złe rzeczy.
Zobacz także: Artur Gronek: Cieszę się, że Polpharmę dobrze się ogląda (wywiad)
Bierze pod uwagę taki scenariusz, że po tym sezonie zakończy koszykarską karierę?
Nie wszystko zależy ode mnie. Wydaje mi się, że otrzymam kilka ofert, ale będą one za minimalne pieniądze - tzw. "kontrakt weterana". Mówiąc całkowicie szczerze, to nie wiem, czy chcę grać i trenować na takich warunkach. To jest kwestia do przemyślenia. Teraz jest za wcześnie, by podejmować decyzję. Do zakończenia rozgrywek zostały 3-4 miesiące.
Czy rola zawodnika rezerwowego w NBA pana interesuje?
Nie chcę siedzieć na ławce, nie jestem zainteresowany rolą maskotki zespołu w NBA. Albo gram, albo kończę kariery. Powiem wprost: jestem na takim etapie kariery, że już nic nie muszę udowadniać. Mogę w każdej chwili śmiało powiedzieć: "dość, dziękuję, to było na tyle".
Czy to prawda, że bierze pan pod uwagę grę tylko w Los Angeles?
Na ten moment tak. Nie wyobrażam sobie gry w takich miejscach jak Milwaukee czy Memphis. Jest ogromna przepaść pomiędzy tymi miastami a Los Angeles pod względem życia, kultury i pogody.
Co ma takiego w sobie Los Angeles?
To miasto ma świetną energię. Jestem pod ogromnym wrażeniem życia w Los Angeles. Wychodzę w grudniu z hali, mam słońce i ponad 20 stopni. Czego chcieć więcej?
Czy myśli pan o powrocie do reprezentacji Polski?
Nie ma takiej możliwości. To jest już zakończony rozdział. Trzymam kciuki za chłopaków, żeby awansowali do MŚ i pokazali się z jak najlepszej strony. Do Chin niech jadą ci, którzy awans wywalczyli.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar jest jak skoki narciarskie. "Mamy oddać dwa równe skoki"
-> Vince Carter (42)
-> Dirk Nowitzky (41)
-> Jamal Crawford (39)
-> Pau Gasol (39)
-> Kyle Korver Czytaj całość